„Okazje
zdarzają się zawsze.”
Artur
„Kunta” Dąbrowski
Jak
to człowiekowi niewiele do szczęścia potrzeba!
Konkretnie-
15,65 zł.
Trzy
lata temu przymierzałem się do tego aparatu za 110 zł. Ale
zrezygnowałem. Niee, to bez sensu- po mi taka droga fanaberia. Dwa
lata temu pojawił się na Allegro za 55 zł, ale wysyłka kosztowała
20 zł, zastanawiałem się pół dnia, a wieczorem ktoś go kupił.
Trudno. Niech mu służy. Potem wystawiono taki w aukcji od złotówki,
z ceną „kup teraz” za 60 zł. Licytowałem za 50,-.
Przelicytowali mnie.
Potem
zniknęły wszystkie filmy APS na Allegro, a ja napisałem o tym
artykuł przekrojowy- o tu: Przyszłość zaczęła się wczoraj. Ale się skończyła
A
teraz też była aukcja od złotówki. I ja postawiłem na tego
czarnego konia. I czarny koniu przygalopował. Heloł, koniu.
W
opisie aukcji: „nie wiem czy działa, nie mam baterii, ani
obiektywu żeby sprawdzić czy jest sprawny”. Trochę to
odstraszało wszystkich miętkich. Trzeba było mieć mężne serce.
Trzeba było być nieustraszonym- jak Fotodinoza. A co tam, jak się
bawić, to się bawić- herbatę z cytryną poprosimy.
PERŁY
DESIGNU
O
rewolucyjnym, dawno przebrzmiałym systemie APS już napisałem. W
skrócie- miał to być przebój ułatwiający fotografię analogową,
nowy typ filmów, nowy typ zapisu informacji, nowe aparaty. Lata
90-te. Michael Jackson śpiewał „Beat It”, a Wham- „Club
Tropicana”, gdy wespół w zespół, by żądz moc móc wzmóc
Nikon, Canon, Minolta, Fuji i Kodak odpaliły nowe pomysły na
fotografię dla amatorów i entuzjastów. Entuzjaści jednak
entuzjazmowali się akurat nowo powstałą fotografią cyfrową i nie
podniecili się nowo odświeżonym pomysłem na filmy.
APS
trwał w końcówce lat 90-tych równolegle z aparatami tradycyjnymi
na film 35mm i równolegle z cyfrówkami. Ale wszyscy wiecie jak się
to skończyło.
Długo
nie pożył ten APS.
Ale,
choć APS już nie żyje, z oryginalnego wzornictwa tamtych aparatów
wszystko co tylko można było- zostało designersko zerżnięte.
Moje
wcześniejsze odkrycie skopiowania Minolty Vectris S, przez Olympusa
E-300 to nie wszystko.
Ale
oto i on. Srebrna Strzała, Srebrny Szerszeń, Drimlajner i Pędolino
w jednym, odzwyczajony tygrys i zmoczony smok. W skrócie- zmok. (To
z Lema).
Gdy
mam go wreszcie przed oczami, nagły błysk lampy umysłowej
rozjaśnia ciemności! Ja już to gdzieś widziałem!!!
No
jasne! Sony DSC R1- cały tył cyfrówki Sony jest mocno zerżnięty z Canona EOS IX!
Pionowe
kółeczko nastaw, motyw koła, a raczej torusa w korpusie. A to ciekawostka!
Canon EOS IX, 1996 |
Sony DSC R1, 2005 |
IX jest inny niż lustrzanki projektowane przed nim, i inny niż te późniejsze. To po prostu udany eksperyment. Nic takiego nie przeszło przez myśl żadnym późniejszym decydentom Canona, a także innym producentom lustrzanek (z wyjątkiem zerżniętego Olympusa). Kierunek dzisiejszego wzornictwa lustrzankowego jest, rzekłbym, całkowicie przeciwny- prym awangardy wiodą raczej modele retro, niż te które chcą łamać canony, tfu kanony. Wystarczy wspomnieć najnowszego Nikona Df, zaprojektowanego z wielką starannością jako niemalże idealna kopia Nikonów F z lat 60-tych.
Gdyby
Canon IX ukazał się dzisiaj jako cyfrówka, to chyba dostałby
jakąś Red Dot Award, albo i Jeszcze Lepszą Award. Zewnętrznie
jest mały i może stawać w szranki z marketingiem, który reklamuje
Canona EOS 100D jako najmniejszą lustrzankę EOS. Pojechałem w tym
celu specjalnie do (porządnie zaopatrzonego) sklepu fotograficznego
na Narutowicza (www.sklepbeznazwy.com.pl), żeby porównać dwa
modele Canonów:
Z
lewej zapomniany starzyzna, z prawej nówka świeżonka:
A
z tyłu bodyguard na sterydach.
Dodajmy-
analogowy Canon IX jest cięższy (485 g), niż pełen elektroniki,
cyfrowy Canon 100D (407g), natomiast objętościowo licząc po wymiarach- IX jest mniejszy (0,623 dm3) niż 100D (0,735dm3).
Gdyby Tygrys był mniejszy
Od Królika i lżejszy,
I cokolwiek grzeczniejszy,
A zaś Królik silniejszy Od Tygrysa i wyższy,
A znów Tygrys był niższy,
I cokolwiek szczuplejszy,
Wtedy tak by nie brykał Na biednego Królika,
Który jednak jest mniejszy.
Jednak jest mniejszy tylko objętościowo.
INSTRUZZIONI
MANUALI? CEŁUJTE ME V PRDL.
Wariat,
taki jak ja, który kupuje Canona IX w cenie śmieci, bez instrukcji,
baterii, czy w ogóle bez czegokolwiek, natyka się na pewien
problem. To nie jest ZWYKŁY aparat. Jest troszeczkę jak standardowe
EOS'y, ale też TROSZECZKĘ nie jest. Standard filmów APS dorzucił
do znanych wszystkim typowych funkcji całą górę nowych
możliwości. Zmianę formatów kadrowania, możliwość oznaczania
przesłony i czasu z tyłu odbitki, możliwość wyjęcia kasety z
filmem przed skończeniem całej i automatycznego załadowania jej z
powrotem do pierwszej wolnej klatki.
No,
podobno obecną w niektórych modelach EOS APS możliwość
nadrukowania na odbitce jednego ze 100 napisów w 12 językach. Coś
dla lingwistów. Ciekawe co to za napisy? Miałem nadzieję że
uwzględnili potrzeby wszystkich użytkowników i jest wśród nich
także „Kiss my ass/ polib mi prdl/ besarme el culo”
Niestety!
Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka
tam nie było (cytat). Jak się okazuje- możliwość 12 napisów w
100 językach, czy też odwrotnie, dawał tylko model EOS IX 7/ IX
Lite, a nie nasz IX bez cyferki. Co za zawód! Co za strata!
Zawiedzeni
brakiem możliwości wykonania napisu na zdjęciu, spreparowaliśmy
go sami:
Opisy
techniczne obydwu modeli można znaleźć na stronach oficjalnego
Canon Camera Museum:
bardziej
profi: Canon EOS IX
bardziej
amatorski: Canon EOS IX 7/ IX Lite (na rynek USA)
Na rynek japoński wypuszczano także IX'a
z systemem sterowania atofokusem za pomocą oka, wziętym z Canona
50e, nazywało się to EOS IX E.
Tylko
gdzie oni te wszystkie funkcje schowali w aparacie, i jak to znaleźć
bez instrukcji?
Z
instrukcją jest problem. Wielokrotnie przeprowadzane przeze mnie
poszukiwania instrukcji w sieci- nie dały rezultatów. Możliwe, że
gdybym na nią trafił, uzyskałbym już odpowiednie nasycenie żądzy
posiadania i nie musiałbym kupować sobie aparatu. Ale nie ma. 15,65
zł.
Tylko
mi nie mówcie, że właśnie znaleźliście link do pdf instrukcji
Canona IX, bo ja też parę znalazłem. Wszystkie, co do jednej,
prowadzą do instrukcji modelu Canon IX7, a nie do naszego IX. IX7
był bardziej konwencjonalną, brzydszą, uproszczoną wersją
lustrzanki APS dla pstrykaczy, a nasz IX modelem dla
ambitnych-ale-tych-co-się-troszeczkę-boją-kupić-normalną-lustrzankę.
Ja
tam się żadnego aparatu nie boję, dlatego liczę że dojdę z
IX'em do ładu.
PLAN
Plan
jest taki:
- Obejrzeć go. Sprawdzić czy działa.
- Znaleźć film APS. A najlepiej dwa, żeby sobie zamiennie powyjmować i powkładać.
- Postrzelać foty- chętnie każdą z napisem „Kiss my ass”, ale jak wiemy to niemożliwe w tym aparacie.
- Zeskanować filmy.
Punkt
czwarty był w założeniu twórców systemu APS- nieosiągalny. Ale
jak u Szwejka- nie wolno, ale można.
W
tym wpisie załatwimy punkt pierwszy, na następne punkty trzeba
będzie trochę poczekać.
OGLĄD
WYGLĄDU OGÓLNEGO
Zaskoczenie
nr 1:
Eos
IX jest, jak na swój niewielki rozmiar, zaskakująco ciężkim
aparatem. 485 gram.
Zaskoczenie
nr 2:
To
jest aparat z całkowicie metalowym korpusem! Ha! Byłem przekonany,
że to srebrny plastik, jak w amatorskich modelach. Jednak! Full
Metal Jacket!
Zaskoczenia
razem dają następujący efekt: wrażenie wyjątkowej solidności
tego malucha. To uroczy, stalowy gadżet.
Podobno
firma Bang&Oluffsen, w swoim cieniutkim pilocie do stereo
stosowała ołów, żeby dać wrażenie zaskakującej solidności tak
filigranowego urządzenia. Tutaj jest podobnie.
Leży
toto w ręku nieźle, pomimo mikrego występu na prawą dłoń, jest
poręczne i zgrabne, o ile tylko użyjemy lekkiego obiektywu (o tym
później). Lampa błyskowa i pryzmat są niemal płaskie, w
porównaniu do tradycyjnych lustrzanek i aparat sprawia wrażenie
kompaktu z mocowaniem do EOSa.
WYKONANIE
PLANU:
Czy
działa?
Pierwsze
to batery kompartmęt- otwieramy. Ciekawe co tam siedzi?
A
to dwie CR123A. Jak w Canonie 500N. Odłamkowym- ładuj! Jest
odłamkowy!
Przy okazji zauważamy że poprzedni właściciel IX'a używał statywu. Był ci to ani chybi jakiś profesjonał.
Teraz
włączanie. Jakieś 70% Canonów włącza się kółkiem trybów
fotografowania. Ale IX do nich nie należy. Ma osobny włącznik.
Oznaczenia „L” i „A”. „L” to tradycyjny dla Canona
„Lock”. A „A”?
„A”?
Yyyyyy... Eee, to chyba od „Active”, czy co? Nie mogli napisać
„On”?
Żyje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Co
nie znaczy że robi zdjęcia.
Przestawiamy
na tryb Tv, żeby sprawdzić czasy migawki. Oj, migawka nie pochodzi
z najniższej półki. Oj nie. Daje czasy 1/4000 sekundy. Musi to być
element z dwucyfrowych serii, zapewne 50e.
Oglądamy
dalej. Rzuca się w oczy duży chromowany przycisk, ze znaczkiem
nieznanym dzisiejszym canonowcom- zmieniający format/ proporcje
boków zdjęcia. Naciskamy. Na zewnętrznym ekraniku pojawiają się
literki P (panoramic), C (classic), H(high, bodajże). Patrzymy w
lipko. Ja cię! W wizjerze wyświetlacz ciekłokrystakliczny na tle
obrazu! Chyba pierwszy w serii EOS.
Maskuje marginesy dla formatów P i H i punktuje aktywne czujniki
autofokusa.
Na
górze typowe dla Canona sterowanie zdjęciami seryjnymi i
pojedynczymi (Drive), włącznik lampy błyskowej i wyboru punktów
autofokusa. Z lewej pokrętło ze sprężynującym, metalowym uszkiem dające
dostęp do pokrywy komory dla filmu- bardzo to wygodne i nawiązuje
bezpośrednio do starych manualnych aparatów. Classics Noveau.
Z
tyłu po lewej kółko wyboru trybów fotografowania, ze wszystkimi
znanymi trybami, oraz funkcją „Data”, znaną niegdyś jako
element tylnej pokrywy Canonów, dzięki której dało się
naświetlić datę na negatywie.
Żeby
nastawić datę, albo używać bardziej zaawansowanych ustawień
trzeba zajrzeć pod małą pokrywkę na dole, gdzie zgromadzono tajne
przyciski dla agentów z licencją 00.
Pierwszy-
to wymuszenie zwijania filmu, drugi- tryb autofokusa (ciągły,
pojedynczy), trzeci- wielokrotne naświetelenie klatki/ sterowanie
niedoświetleniem i prześwietleniem lampy (działa tylko wtedy, gdy
lampa jest podniesiona), czwarty- NIE WIEM do czego. Ma oznaczenie
symbolem zamka. W cyfrówkach to znak blokowania wykasowania zdjęcia,
ale w aparacie analogowym???
Może
się dowiemy zerkając do instrukcji Canon IX 7.
Przekopałem
się przez instrukcję w pdf ie. Powiem wam że ten cały APS zdechł
jeszcze z jednego powodu. To wszystko było zbyt skomplikowane, w
porównaniu z prostotą cyfrowych kompaktów. W APSie były
dziesiątki możliwości oznaczania zdjęcia napisem, można było
ustawić żądaną ilość odbitek każdej klatki, czy też zażądać
żeby fotolab naświetlił wszystkie odbitki (albo tylko kilka) z
jednakowym, neutralnym ustawieniem- do tego służy właśnie symbol
zamka- jednak odbywało się to BEZ WGLĄDU w samo zdjęcie (no, jak
to w analogu), a zatem nie było wiadomo czy wszystkie te ustawienia
będą dotyczyć UDANEGO zdjęcia. Do tego należało PAMIĘTAĆ by
oznaczenia wprowadzić tuż przed, lub tuż po zrobieniu klatki, a
żądanie neutralnego naświetlenia na pewno przed wyjęciem filmu z
aparatu.
Gdy
zagłębiam się w otchłań APS, główna rzecz jaka jest dla mnie
ekscytująca to jednak możliwość wyjęcia filmu wpół rolki i
zmienienia go na inny (np. bardziej czuły, lub czarno- biały).
Reszta może być atrakcją głównie dla podnietliwych gadżeciarzy,
no ale piszę to wszystko „na sucho”, nie zrobiwszy w życiu ani
klatki filmu APS.
Wszystko
przed nami.
Koniec
dygresji, wracamy do studia:
Dwa
przyciski środkowe służą do ustawienia nadrukowanej na negatyw
daty lub godziny, działają w ten sposób, gdy kółko trybów
przesuniemy w położenie „Date”.
Pod
kciukiem, tradycyjne dla Canonów przyciski sterujące
prześwietleniem i niedoświetleniem, oraz pamięć pomiaru światła.
PANIE
DOKTORZE, CZY TO DZIAŁA?
Czy
oprócz sekretnego życia prądów w korpusie (znowu jak u Lema) nasz
Canon IX jest sprawny?
Nie
do końca. Prawie działa. Chciałby, ale się powstrzymuje.
Nieśmiały.
Od
czasu do czasu zrobi zdjęcie. Ale od czau do czasu. A w międzyczasie
objawy są następujące:
Z
dowolnym obiektywem, lub bez obiektywu migawka otwiera się, lustro
zraźnie podnosi się do góry, ale po strzeleniu zdjęcia aparat
zawiesza się z lustrem podniesionym do góry i wyświetla symbol
rozładowanej baterii. To objawy kropka w kropkę takie, jakie dają
nowsze analogowe Canony, gdy założyć do nich stary obiektyw Sigmy
i przymknąć przesłonę. Identico.
Moje
niefachowe dyletanckie diagnozy, z nikim światłym niekonsultowane:
a)
zła komunikacja między aparatem a stykami na bagnecie obiektywu,
lub
b)
uszkodzone sterowanie lustrem, lub
c)
migawka jest jednak uszkodzona, choć na taką nie wygląda.
Zobaczy
się. Znaczy Paweł zobaczy, mam nadzieję. (ten Paweł- link).
Części do IX są zapewne niedostępne, autoryzowane serwisy zapewne
umywają ręce, a jak by mogły, to i nogi. Natomiast liczę, że
dawcy części znajdą się w szafie Fotodinozy, lub w najgorszym
razie za 30-40 zł na Allegro.
MODYFIKACJA
PLANU
1a.
Naprawić.
WRAŻENIA
Nie
jest to przesadnie skomplikowany aparat. Jest w sam raz. Jako
pierwsza lustrzanka APS marki Canon nie poszła w orgię funkcji.
Producent wycelował precyzyjnie armatę i wystrzelił IX'a w stronę
wyższej półki klientów, potrafiącej fotografować, lub tych
którzy mieliby na potrafienie ochotę. Ujmujący wyglądem i
materiałami. Za sprawą pełnej ustawialności (autofokusa, trybu
ostrzenia), szybkiej migawki i trybu przesuwu zdjęć, dającego
niezłe (jak na owe czasy) 2,5 klatki/ sekundę, to bardzo sprawne
narzędzie dla osób zaawansowanych i dobre dla ambitnych amatorów
do zanurkowania w fotografię. Jedno, czym różni się IX od np.
EOS'a 50E to brak możliwości wyboru sposobu pomiaru światła-
standardowo jest tylko matrycowy. Żeby skorzystać z punktowego
trzeba użyć pamięci pomiaru światła, a żeby dostać od aparatu
pomiar centralny- uśredniony trzeba strzelać w trybie M.
EOS
IX jest skrojony na wymiar pod małe obiektywy. Jest to bądź co
bądź pierwsza lustrzanka Canona z elementem rejestrującym obraz
mniejszym niż standard 35mm- dzisiaj takich lustrzanych cyfrówek
jest najwięcej, mamy do nich spory wybór niewielkich i lekkich
obiektywów na małą klatkę. Wtedy, zapewne też o tym myślano,
ale myślał indyk, jak wiadomo.
Z
dużym obiektywem ten aparat traci jakąkolwiek ergonomię, bo trzeba
trzymać sprzęt za obiektyw i prawą ręką obsługiwać kółko
trybów leżące po lewej stronie korpusu. Pod tym względem, trzeba
przyznać, lepiej wymyślono współczesne małe cyfrówki,
zaczynając od 350D, a kończąc na 100D- mają one większość
przycisków sterowania pod prawą ręką, a do tego JAKIKOLWIEK
uchwyt pod palce prawej ręki.
Niemniej- w przeliczeniu wydanych pieniędzy do fun'u EOS IX zajmuje poczesne miejsce na liście Fotodinozy. Łaskawie wybaczamy mu to, że nie działa.
Będą
następować poszukiwania nienaświetlonego filmu APS, no chyba że
ktoś z czytających ma taki w domu? Chętnie kupię. Równolegle,
może uda się doprowadzić IX'a do stanu wrzenia, tfu, to Fotodinoza
jest w stanie wiecznego wrzenia- do stanu pełnej sprawności. Czego
i Panstwu życzymy.
Zostańcie nastrojeni.
Fabrykant
z
www.fabrykaslubow.pl
Podziękowania
za umożliwienie sesji zdjęciowej dla www.sklepbeznazwy.com.pl - mały, dobrze zaopatrzony kącik w centrum.
Nie jesteś odosobniony w A.P.S. (Ale Poco Sarkazm).Mam taki jeden.. Filmy do niedawna można było kupić na niemieckim E-bayu. Jak Ci się ta kanonada EOS IX znudzi to odkupię go za 16,50 złotych (shipping included). Zrobisz interes bo to 7% zysku - nigdzie takich procentów w obecnych czasach nie dostaniesz..
OdpowiedzUsuńBędziemy się targować. Wg mnie, mój przycisk na biurko jest bezcenny. A jak tam wrażenia z APS-u?
UsuńA tak notabene- to obydwaj mamy zdjęcia w kapeluszu. To chyba rodzinne.
OdpowiedzUsuńWłaśnie udało mi się wytresować mą wnuczkę - wampirka-Nemesię aby przestała się bać jak zobaczy mnie w kapeluszu. Już nie ryczy... N.b. twój tata też lubił kapelusze szczególnie kowbojskie i słomkowe...
Usuń