Dlaczego ktokolwiek mógłby mieć chęć
zrobienia zdjęcia na celuloidowej taśmie, pokrytej emulsją, gdy
można stworzyć je za pomocą tak wygodnego ciągu zer i jedynek (A
może dwójek? Któż z nas je oglądał kiedykolwiek). Czy jest w
tym jeszcze coś, oprócz ulotnego sentymentu?
Sentyment to dość ważna rzecz, mimo
wszystko.
„W historii przyszłe wydarzenia
w mniejszym stopniu są uwarunkowane tym, co rzeczywiście miało
miejsce, niż tym co ludzie myśleli że się stało”
Barbara W. Tuchman „Telegram
Zimmermanna”
Zatem sentyment i nastroje rządzą
światem. Nasz emocjonalny stosunek do filmu fotograficznego, jako
narzędzia, które doskonale znamy, jest istotny. Działa z pewnością
znany każdemu retro-sentyment, który każe dziadkom wspominać z
uczuciem swoją Syrenkę (auto), pomimo że musieli wymieniać w niej
przeguby po każdym zawracaniu.
Zastanawiam się czy jest coś więcej.
Kilka razy wspominałem, że film 35mm
wymaga od fotografa większego zastanowienia, dłuższej chwili
namysłu nad przyszłym efektem. To niewątpliwie mobilizujące. A
jeszcze bardziej mobilizujące w dzisiejszej dobie zwyżkowania cen
filmów. Ekonomia, głupcze! Film oferuje swoje 36 klatek jako
fundamentalis limit, że tak rzekę, wspomagany przez Google
translatora. Jest to limit, tak naprawdę psychologiczny. Czy
rzeczywiście wzbranialibyśmy się przed włożeniem następnej
rolki, gdybyśmy uznali to za konieczne? Zapewne nie, ale duma i
uprzedzenie nam nie pozwala.
Film zatem, jest wymagającym
nauczycielem, z trzcinką stojącym nad twoją głową, dopingującym
cię do wzniesienia się na wyżyny. Ma to coś w sobie, i jest
łatwiejsze z aparatem na kliszę, niż z cyfrowym, nawet gdy
narzucić sobie analogiczne rygory.
Film zachowuje się wyraźnie inaczej
niż digitalne pikselki na matrycy. Inaczej chłonie światło,
inaczej oddaje przejścia tonów od czerni do jasności, dużo
większa rolę pełni tu i aparat i fotograf, pomimo że w ciemni
można wprowadzać korekty. Negatyw nie boi się prześwietlenia,
chowa za to skrycie szczegóły w cieniach, które łatwo giną w
odmętach czerni. Ta charakterystyka, zupełnie różna od cyfrowego
świata, w którym znacznie korzystniej zrobić zdjęcie za ciemne,
niż za jasne- także jest pociągająca. Jak odejście od
przyzwyczajeń. Jak trening umysłu. Jak pisanie bloga.
Pociągająca różnica jest jeszcze
taka, że film jest fizycznym obiektem, odbitka jest fizycznym
obiektem, a wywołanie- procesem chemicznym. To rzeczy materialne,
namacalne i żywe. Dlatego też łatwiej mi postrzegać i lubić, tak
jak się lubi psa, aparat analogowy, boż jest to de facto
mechaniczna maszyna, która po szynach, ospale, podczas gdy aparat
cyfrowy w dużej mierze jest czymś w rodzaju komputera, gdzie
nieznane nikomu krążą prądy.
To oczywiście pewna iluzja, ale jak
się napisało: najważniejsze jest to co ludzie myślą że się
stało, a nie to co się stało naprawdę.
Podstawową różnicą jest oczywiście
czas, jaki musi upłynąć pomiędzy tym co widzimy w wizjerze, a tym
co powstanie na finalnym zdjęciu. Cyfrówka jest natychmiastowa i tą
cechą wpisuje się w rytm dzisiejszego świata. Natychmiastowość
świata, ale przez to jego chwilowość i brak trwałości. Czy
pamiętacie jeszcze co w zeszłym tygodniu wrzucili znajomi na
Facebooka? Czy pamiętacie wczorajsze wiadomości telewizyjne? Czy
pamiętacie zeszłotygodniowe artykuły z gazet? Czy pamiętacie co
obiecywali politycy jeszcze pół roku temu? A to przecież wydawało
się całkiem ważne. Przez chwilę.
Film jest inny. Zupełnie inny.
Cierpliwość i spokój. To te rzadkie
cechy, które się z nim wiążą. Film nie za bardzo przystaje do
dzisiejszych czasów. Nie jest szybki. Przypomina głaz w rwącej
rzece.
Przypomina obiad ugotowany
własnoręcznie z wiejskich produktów, wobec torby na wynos z
McDonalda. Rezultat finalny w sumie ten sam- nie jesteśmy głodni.
Ale jakoś inaczej się to odbiera.
Psia jeśt najlepsia, jak wiadomo |
Film jest konserwatywny i retro i
niedzisiejszy. Ale może być też głosem protestu wobec tej
sprawnej, wygodnej, świetnie działającej chwilowości, jaka nas
otacza.
Zanim obejrzymy zdjęcie trochę wody
zdąży upłynąć w Sokołówce. Trzeba poczekać, lecz to bardziej
jak oczekiwanie na prezent pod choinkę, niż jak stanie w korku. Co
prawda na końcu niekoniecznie czeka nagroda, ale nie szkodzi. Jest w
tym magia. Jest w tym element sprawdzenia się. Niektórzy w tym celu
biegają maratony (prawda?), albo rozwiązują krzyżówki. Robienie
zdjęć na filmie 35mm także ma ten pierwiastek, a może robienie
zdjęć w ogóle?
Trzeba to sprawdzić!
Pstryk.
Pstryk.
dalej Łódź, między ulicami Wólczańską i Wołową. |
Fabrykant
z www.fabrykaslubow.pl
https://www.facebook.com/magazyn.classicauto/photos/a.523588767654423.128340.521970881149545/883534168326546/?type=1&theater
OdpowiedzUsuńwszystko płynie (i jedzie)
panta rei
OdpowiedzUsuńPod każdym tekstem chciałbym coś napisać, tylko nie wiem co, bo za diabła się nie znam na fotografii. Ale powiem tylko tyle: pięknie Pan piszesz o tych sprawach i chociaż nie pasjonuję się fotografią, to czytam z zapartym tchem. Dawać więcej!!!
OdpowiedzUsuńDzięki za te dusery! Aż żyć się chce. A nawet pisać. Będziemy próbować dalej.
Usuń