Już
łapałem za wieczne pióro, żeby napisać o Eliotcie Erwittcie, już
wystukiwałem na klawiszach walizkowego Remingtona esej o Georghiju
Pinkassovie. Ale nie.
Ten
Henryk Cartier-Bresson miał po prostu skłonności do zdjęć
idealnych. Kocham Pana, panie Henryku.
Nie
mogłem przejść obojętnie, zważywszy na lekko ironiczny wydźwięk
tej fotografii, oraz jego archaiczną motoryzacyjność i
motoryzacyjną archaiczność.
Zdjęcie
ma supergraficzną, prostą i piękną kompozycję. Myślę że nawet
nie trzeba rysować na nim kolorowych kreseczek żeby to dostrzec.
To
zdjęcie jest tak skomponowane że odpowiada na wszystkie pytania na
temat.
A
skąd ci ludzie się wzięli?
Z
parkingu.
A
czym przyjechali?
A
tymi samochodami
A
potem?
Potem
przyszli drogą.
A
kiedy to było?
W
latach 50-tych, widać po samochodach.
A
teraz co oglądają?
Tytuł:
Mecz bejsbola, Milwaukee, Wisconsin, USA.
Przetoczyła
się między mną, a współwłaścicielką Fabryki Ślubów
dyskusja: Czy ludzie idący ulicą w tle są niezbędni do tego
kadru. Bo może bez nich zdjęcie byłoby czystsze kompozycyjnie-
same linie i płaszczyzny. Zobaczmy zatem:
Według
mnie zdjęcie traci. Traci na opowieści, choć może zyskuje na
niedosłowności. Ale kompozycyjnie też jest pozbawione ważnego
mocnego punktu. Poza tym bez idących ludzi nie uświadomimy sobie że
samochodów jest taka masa, że trzeba pół kilometra dojść
piechotą do celu.
Nie
ma tylko na zdjęciu meczu bejsbola. Ale dzięki Bressonowi
dowiedzieliśmy się coś o stosunkach społecznych, rozrywkach i
zamożności w USA lat 50-tych. Jednym bystrym spojrzeniem.
Fabrykant
P.S.
Wcześniejsze
analizy klasycznej fotografii Bressona znajdziecie klikając na etykietę "notka o klasycznym zdjęciu" pod artykułem
Ciekawe zdjęcie. Ciekawie opisane, proszę Pana. Szkoda, że nie ma linii tym razem, lubię analityczne linie.
OdpowiedzUsuńLinie chwilowo nieczynne. Zapraszamy później.
Usuń