Muhammad Ali, fot. Thomas Hoepker 1966. |
Ktoś kto zrobił w życiu sto tysięcy przeciętnych zdjęć, ale wśród nich trzy genialne, może być uznany za genialnego fotografa. Wystarczy żeby umiał wybrać te właściwe do upublicznienia.
Przeglądając foty na Magnum
Photography, dla przyjemności żeglując sobie po oceanie zdjęć
różnych, zacząłem zastanawiać się jak wielką rolę pełni
działalność edytorska w życiu fotografa. I nie chodzi mi tu o
edycję w sensie przemysłowego odchudzania i wygładzania modelek w
Photoshopie, a o prosty wybór zdjęć przeznaczanych do ujawnienia
światu, zrobiony przez ich autora.
Prawie każdy świadomy esteta, którym
ma być w założeniu fotograf, dokonuje selekcji materiału. Od XIX
wieku trafiło do kosza niezmierzone morze różnych zdjęć, a inne,
znacznie mniejsze morze, takie Morze Bałtyckie, trafiło na salony.
Oceniając te proporcje można dojść do wniosku, że rola
selekcjonera jest właściwie równie ważna jak rola pana od
robienia zdjęć, szczególnie gdy te dwie role gra
jedna i ta sama osoba.
Marna dola
selektora - pana od płyt,
Nikt na niego nigdy nie patrzy, każdy słucha bit.
Marna dola selektora - pana od płyt,
Mało kto ceni jego robotę, każdy czeka na hit.
Taki nawijacz na przykład nie będzie miał biedy,
Stoi na scenie, a dziewczyny wtedy
Kredyt biorą z jego oczu i głosu,
Będą go potem spłacać w każdy możliwy sposób
On bierze majka i jest już spakowany,
Piękny jak bajka uderza dalej w tany.
Popija drinki i czeka na money
Uwielbiany, ukochany, pożądany, narąbany
Jest rozpieszczany!
Marna dola selektora - pana od płyt,
Nikt na niego nigdy nie patrzy, każdy słucha bit.
Marna dola selektora - pana od płyt,
Mało kto ceni jego robotę, każdy czeka na hit.
A selekta nieboga dźwiga winyli pięć ton,
Wypije piwko za dużo, zniszczy gramofon.
Ma robotę do rana, a rano biedaczek ma zgon,
Od przygięcia nad dj-ką wieczny ma skłon.
Laski nie piszczą, kiedy na scenę wchodzi,
Nie rozpoznają go ludzie młodzi.
Sypia za dnia, nie widzi słońca,
Przerąbana taka selektora robota.
Nikt na niego nigdy nie patrzy, każdy słucha bit.
Marna dola selektora - pana od płyt,
Mało kto ceni jego robotę, każdy czeka na hit.
Taki nawijacz na przykład nie będzie miał biedy,
Stoi na scenie, a dziewczyny wtedy
Kredyt biorą z jego oczu i głosu,
Będą go potem spłacać w każdy możliwy sposób
On bierze majka i jest już spakowany,
Piękny jak bajka uderza dalej w tany.
Popija drinki i czeka na money
Uwielbiany, ukochany, pożądany, narąbany
Jest rozpieszczany!
Marna dola selektora - pana od płyt,
Nikt na niego nigdy nie patrzy, każdy słucha bit.
Marna dola selektora - pana od płyt,
Mało kto ceni jego robotę, każdy czeka na hit.
A selekta nieboga dźwiga winyli pięć ton,
Wypije piwko za dużo, zniszczy gramofon.
Ma robotę do rana, a rano biedaczek ma zgon,
Od przygięcia nad dj-ką wieczny ma skłon.
Laski nie piszczą, kiedy na scenę wchodzi,
Nie rozpoznają go ludzie młodzi.
Sypia za dnia, nie widzi słońca,
Przerąbana taka selektora robota.
Pablopavo "Marna dola selektora"
Co ciekawe aspekt wyboru dobrego
spośród zrobionych zdjęć jest raczej w edukacji fotograficznej
zupełnie pomijany. Duży nacisk kładzie się na to JAK dobre
zdjęcie zrobić, jak kadrować, komponować, jak naświetlać,
natomiast selekcja zdjęć oparta na tych zasadach jest zamilczana i
temat nigdy nie poruszany. Nauczyciele fotografii chcą wychować
samych geniuszy, którzy nie wyrzucają do kosza żadnych zdjęć. To
oczywiście pokłosie czasów filmów i fotografii analogowej. Na
pierwszy rzut oka- nie przystające do epoki słitfoci, selfików i
bezkosztowości zapisywania obrazów jako ciągu jednynek i zer.
A przecież chciałoby się, żeby
niektórzy ludzie powstrzymali się od upubliczniania niektórych
swoich dzieł.
Otóż rola selekcji w dzisiejszych
czasach jest bardzo duża. Zawsze była, tylko nie każdego
dotyczyła.
Czasem selektor był inną osobą niż
fotograf i miał utrudnione zadanie- musiał wybierać z tego co
było. Znana jest sprawa Roberta Capy, który w czasie II Wojny
światowej fotografował inwazję w Normandii, przesłał klisze do
Stanów, a tam schrzanili jej wywołanie. Zdjęcia i tak musiały być
z tego wybrane i poszły do druku.
Czasami selekcja była zbyt intensywna
i wykosiła dobre zdjęcie, które warte było zachowania- tu
przykładem jest odnaleziona niedawno w archiwum fotografia Chrisa
Niedenthala, który ujął Lecha Wałęsę w domowych pieleszach w towarzystwie Anny Walentynowicz (abstrahując od późniejszych ich losów). Zdjęcie zaginęło na długie lata w archiwum.
Podobnie moi przyjaciele- pojechali
swego czasu z grupą zapalonych i natchnionych fotografów do Egiptu
i podążali tam bocznymi, nieturystycznymi ścieżkami. Po spędzeniu
miesiąca na życiowych wakacjach wrócili do kraju i po jakimś
czasie poprosili swoich znajomych o zdjęcia z tej wyprawy. Otrzymali
trzy fotki. Tylko te trzy, zdaniem autorów, nadawały się do
upublicznienia jako dzieła epokowe. Reszta się nie zakwalifikowała.
Przeglądam zdjęcia Raymonda
Depardona, jednego z moich fascynujących i zastanawiam się ile zdjęć
wyrzucił do kosza. Ile zdjęć wyrzucili do kosza Cartier Bresson,
Eliott Erwitt czy Mark Power? Chyba dość dużo. Można się o tym
przekonać kupując książkę, którą bardzo chciałbym mieć, ale
kosztuje kilkaset złotych (a gdy pierwszy raz wychodziła w druku-
400 dolarów)- „Magnum Contact Sheets”. Muszę więc zadowolić
się tym co wyświetla Google- a wyświetla dość sporo:
LINK do obrazów Google
LINK do obrazów Google
Pierwszy wniosek jaki się nasuwa-
niektórzy fotografowie agencji Magnum strzelali te zdjęcia jakby
trzymali w rękach cyfrowe aparaty- nie liczyli się z kosztami. Ale
tylko niektórzy, bo kilku z nich nie miało takiej wygody- Josef
Koudelka fotografując Praską Wiosnę wykorzystał więcej niż 1/3 fotografii,
Philippe Halsmann robiąc studyjne zdjęcie Salwadora Dali z
fruwającymi kotami i strumieniem wody- nie można tu niestety dać
formułki „żadne zwierzę nie ucierpiało podczas realizacji tego
materiału”, było to wszystko skrajnie trudne, bo losowe- wybrał
je z bodaj 7-miu ujęć.
Wydaje się to być ciekawe i
pouczające. Być może sprawię sobie jednak ten album.
Należy tu sobie uświadomić, że już
w latach 80-tych istniały aparaty, które strzelały klatki z
szybkością 10 na sekundę. Znaczy się jeden film dawało się
zapełnić zdjęciami w 3,5 sekundy. No dużo to nie jest. Z tamtych
lat pochodzą historie z rajdu Paryż- Dakar, kiedy to fotoreporter
podróżował z asystentem, a ów asystent z dwoma worami. W jednym
miał filmy świeże, a w drugim naświetlone.
Pokłosiem tej epoki są w albumie
„Magnum Contact Sheets” zdjęcia pięćdziesięciu Margaret
Tatcher z tego samego ujęcia, zrobione przez Petera Marlowa, z
których jedno trafiło na okładkę Newsweeka.
To było jeszcze wtedy, gdy
fotografowanie pociągało za sobą koszt filmu i jego wywołania- a
więc nie było Zupełnie Bezkarne, tak jak dzisiaj.
W dzisiejszych czasach wodospad zdjęć jeszcze przyspieszył. Dzisiaj mamy z fotografiami inny problem- ograniczenie percepcji. Jest zupełnie niemożliwe żeby cała ludzkość siedząc przed monitorami przez całą dobę była w stanie obejrzeć wszystkie zdjęcia jakie w tejże dobie zrobiono. Zdjęcie i jego znaczenie zdewaluowało się jeszcze bardziej niż tekst, co Stanisław Lem ujął celnie w swoim „Prawie Lema” w latach 80-tych:
W dzisiejszych czasach wodospad zdjęć jeszcze przyspieszył. Dzisiaj mamy z fotografiami inny problem- ograniczenie percepcji. Jest zupełnie niemożliwe żeby cała ludzkość siedząc przed monitorami przez całą dobę była w stanie obejrzeć wszystkie zdjęcia jakie w tejże dobie zrobiono. Zdjęcie i jego znaczenie zdewaluowało się jeszcze bardziej niż tekst, co Stanisław Lem ujął celnie w swoim „Prawie Lema” w latach 80-tych:
Nikt dziś nic nie czyta
Jeśli czyta- to nic nie rozumie
Jeśli rozumie- natychmiast
zapomina.
I jest to fakt- zdjęcia zostają
zapomniane na chwilę po ich zrobieniu. Ba, niektórzy fotografowie
przyznają się do tego, że swoich zrobionych tysięcy zdjęć NIGDY już
więcej nie zobaczą. Naciśnięcie spustu jest zatem ostatnim
pożegnaniem.
Nie u wszystkich oczywiście. Tomasz
Tomaszewski stwierdził że na swój jeden projekt reporterski poświęca około
piętnaście tysięcy zdjęć. Fotografowie National Geographic
mówią, że jest to raczej bliżej 20 tysięcy. JEDNAK te zdjęcia
są starannie przeglądane i selekcjonowane. Czy wszystkie z nich są
chociaż Dobre? Nie sądzę. Tomasz Tomaszewski uznawany jest jednak
za świetnego fotografa, podobnie reporterzy z NatGeo. I NIE każdy
może być za świetnego uznany, choćby nie puszczał spustu migawki
od rana do wieczora. Wśród dziesiątek dobrych i przeciętnych
zdjęć dobrego fotografa znajdzie się zawsze sporo zupełnie
wybitnych. Należy je tylko wybrać.
I właśnie ten wybór robi się
krytyczny. Bardziej krytyczny w czasie powodzi zdjęć, niż wtedy
gdy było ich tylko trzydzieści sześć. Albo dwadzieścia cztery.
Bo oczywiście można opublikować tysiąc zdjęć naraz. Tylko już
nikt dzisiaj ich nie obejrzy.
Jakie z tego morały można wyciągnąć?
Jeden chyba. Żeby się trochę ograniczać. Ograniczenia całkiem
nieźle wpływają na jakość zdjęć, sądząc po dziełach tych pradawnych fotografów, którzy mieli do dyspozycji całe trzy klatki
filmu. I ich nie zmarnowali.
Niewykorzystane tysiące zdjęć
klasycznych fotografów- te kiepskie klatki, poruszone, na których
Margaret Tatcher robi kretyńską minę, a Muhammad Ali zamyka oczy-
dają na szczęście pewne nadzieje zwykłemu fotografowi. Że
fotografia to nie jest dzieło idealnych robotów. A nawet wręcz
przeciwnie. Że selekcją jesteśmy w stanie ugrać nieco jakości.
Że to dziedzina sztuki jednak jest, rządząca się jakimiś tam
prawami, ale też subiektywna. Bo niektóre miny, te niewybrane miny Margaret Tatcher bardziej mi się podobają niż ta okładkowa.
Zatem rodacy: Per aspera
ad astra!
Fabrykant
Źródła i źródełka:
A co by się stało gdyby fotograf wyselekcjonopwał do publikacji te " nieudane" zdjęcia na których portertowany człowiek ma głupią minę! Chyba by mu się już nie kłaniano a redakcja byłaby ochrzaniona jeśli portretowany był bardzo ważny. A przecież głupia mina to też prawda.
OdpowiedzUsuńŚwiat nie lubi wyglądać tak jak wygląda.
UsuńNo i znów zamiast iść spać po ciężkim tygodniu siedzę i oglądam zdjęcia.
OdpowiedzUsuńI cieszę się, że jednak się powstrzymuję przed robieniem zdjęć "jak leci".
Dla mnie cała sztuka polega na tym, żeby nie przebierać.
Zdjęcie ma być takim, jakie było w momencie naciśnięcia migawki. Ma być dobrze skomponowane, naświetlone, ma być wynikiem pracy włożonej przed.
To jest słuszna koncepcja. Ale trzeba do niej skupienia. Mi zwykle nie wychodzi.
UsuńMi też... Założenie swoje, praktyka - swoje.
UsuńDruga rzecz, że w szybkich zdjęciach reporterskich takie założenie jest z góry skazane na porażkę. Nie da się.
UsuńWyjątek - Josef Koudelka. :)
UsuńTaaak. Przypomina mi to odległe już czasy kiedy z przyjacielem regularnie jeździliśmy koleją z Poznania do Wielkopolskiego Parku Narodowego na fotowyprawy. Wychodziliśmy z założenia że współczesne aparaty małoobrazkowe są zbyt szybkostrzelne zaawansowane technologicznie żeby zastanowić się nad kadrem. I że najlepsze konstrukcje zaprojektowano przed naszym urodzeniem. Dlatego w naszych plecakach można było znaleźć korpusy Pentaconsix ze szklarnią a na ramionach jak karabiny sterczały statywy Manfrotto 055B i 190B. Pierwsze wyjazdy kończyły się zrobieniem nawet całej rolki filmu (dla niezorientowanych: 12 klatek) potem doszło do redukcji na poziomie 3-5 ujęć ale na tym się nie skończyło. Kiedy któregoś razu wróciliśmy bez jakiejkolwiek naświetlonej klatki nasze wyprawy ustały. Padliśmy ofiarami nadmiernej selekcji przed zrobieniem zdjęcia… Potem mieliśmy rozmaite wspólne perypetie sprzętowo-fotograficzne ale do takiego finału już nie dochodziło. I z nas dwóch to Rafał był i jest zdecydowanie lepszym fotografem. Jeśli mi wolno zareklamować blog przyjaciela to wkleję tutaj link, ale tylko za pozwoleniem Fabrykanta.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia dlaczego wyprawy fotograficzne ustały gdy wróciliście bez żadnej klatki? Trzeba było pociągnąć ten trend dalej. Widzę to tak, że jedziecie z dwiema rolkami filmu w torbie, a wracacie z pięcioma. Kolejny etap: wyjeżdżacie z dwoma aparatami, wracacie z sześcioma. Opcja: wyjeżdżacie z MF, wracacie z LF. I trzema fleszami studyjnymi. Szkoda, że na to nie wpadliście. Tak się dziwnie składa, że jutro będę się widział z Rafałem, więc go podpytam, skąd taki brak inwencji. A, jego blog też bardzo polecam.
UsuńWszystko wolno, wklejaj Pan.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, jest bardzo zapracowany więc większość zdjęć wykonuje w trakcie służbowych podróży: wylegala.blogspot.com
OdpowiedzUsuńkiedyś to była selekcja, nie to co teraz..
OdpowiedzUsuń