Nie
zazdroszczę znajomym, którzy zostali sławni. Delegacje, wywiady,
autografy, konta otwierane w kolejnych bankach, kupa zawracania
głowy.
Ale
zazdroszczę im dobrych zdjęć.
A
ponieważ przyjemnie jest mieć sławnych znajomych, i do tego móc
się tym chwalić na blogu, w te pędy pobiegłem na ich wystawę w
Teatrze Szwalnia. W te pędy- znaczy się już na finisaż
pobiegłem. Bo na wernisaż nie zdążyłem, troszkę jestem życiowo
zapóżniony. Ale nie martwcie się, po finisażu wystawa nadal wisi,
bo jest przy okazji dokumentacją festiwalu "Dotknij teatru"
i zdjęcia nadal będą o nim przypominały.
Tymczasem
znany mi duet HaWa wybił się po kryjomu na niepodległość. Duet
HaWa czyli Aneta Wawrzoła i Grzegorz Habryn. Oni byli fajni nawet i
bez swoich zdjęć- to filmowcy z urodzenia. Montowali filmy
dokumentalne, teledyski, wykładali na warsztatach filmowych i na
filmoznawstwie. Kręcili (świetne!) zwiastuny do przedstawień
Teatru Nowego i Teatru "Pinokio". Można je zobaczyć
tutaj- LINK
Z
filmu do fotografii droga niedaleka, ale jednak te media są znacznie
różne. Film i montaż kieruje się wieloma rygorystycznymi
zasadami, które pozwalają nakręcić coś co da się obejrzeć. Kto
się nie zastosuje tego nie będą oglądać. Dynamika medium
filmowego także wpływa na sposób kompozycji. To nie są pojedyncze
kadry- tylko ciągi sytuacyjne, które wymuszają znaczne
zaangażowanie.
A
fotografia ma co najwyżej takie sugestie- jak przepisy drogowe- kto
się nie zastosuje, ten najwyżej mandat dostanie, ale być może
szybciej dojedzie. Nie wolno- ale można, jak u Szwejka. Niby to
wolność większą daje, ale z drugiej strony trudno opanować to
morze wolności.
Właściwie
należałoby podyskutować o tym z duetem HaWa, ale to może innym
razem. Bo na razie zwiedzę sobie ich wystawę.
Wystawa
w ciekawym miejscu. Teatr Szwalnia. Nie wygląda na teatr, tylko na
szwalnię z lat 70-tych. Kto nie uważny, ten przeoczy witrynę przed
tym kulturalnym przybytkiem i uzna że dżinsy tu szyją. Położenie
Szwalni jednak bardzo korzystne- niemal w centrum i niezbyt daleko od
dworca Łódź Kaliska. Sprzed wejścia widać magazyny kolejowe przy
Włókniarzy.
Wystawa
w teatralnym foyer ma swoje zalety i wady. Zalety- bo tworzy
tematyczny anturaż, i wady- bo niestety zdjęcia giną w czeluściach
i mrokach wystroju, są zbyt mało widoczne. Na finisaż zostały
dodatkowo podświetlone ( filmowym światłem). Ale po finisażu
pozostaną już tylko lampy teatralnego hallu i zdjęcia znów utoną
w anturażu.
Szkoda.
Są to fantastyczne zdjęcia. Teatr jest z założenia swojego
fotogeniczny, ale HaWa wyciskają z tej fotogeniczności ostatnie
soki. Dzięki wieloletniemu wniknięciu duetu w teatralny świat mamy
tu teatr złapany na gorącym uczynku, soczysty, pełen detali,
rozpracowany w szczegółach i różnorodny. Bardzo mi się podoba
rzadka w zdjęciach teatralnych niedosłowność, wręcz
ezoteryczność niektórych zdjęć Grzegorza i Anety, cholernie
daleka od standardu fotosów jakie zwykliśmy oglądać w programach
teatralnych.
Jest
tam uchwycone dużo fajnie podpatrzonych detali, które stawiają
teatr w innym świetle niż może go oglądać przeciętny widz. W
świetle szczegółu, w świetle niejako- makro. Fajnie, że ktoś
ten teatr tak łapie za mordę, jak kierownik sklepu awanturników w
"Misiu" i robi im zbliżeniową fotę: "Tych klientów
nie obsługujemy".
Ja
bym się trochę bał tak wejść butami w teatr. Oni się nie boją.
Wchodzą brawurowo.
Tak
sobie ukułem termin na potrzebę tego wpisu- część tych zdjęć
to są zdjęcia niejako streetteatralne. Hawa trenują na co dzień zdjęcia z ćwiczeń baletu Teatru Wielkiego, tzw bakstejdżowe, i ten reportaż wszedł im nieco w krew- widać że go szukają, nawet na scenie.
Właściwie fotografia teatralna to fotografia całkowicie sztucznego świata, czegoś o stopień bardziej wyrazistego niż życie. Tyle, że w przeciwieństwie do fotografii studyjnej, człowiek z aparatem nie ma wpływu na ten świat. Podpatruje wizje reżysera i scenografa i szuka w nich swoich sensów. Jak się powiedziało- ta umowność jest fotogeniczna, jest stworzona do oglądania. Może przychodzić na myśl, że to raj i łatwizna dla fotografa, ale nie ma tak lekko- co mogę potwierdzić własnym doświadczeniem- ten spektakl jest przeznaczony dla ludzkiego oka, aparat fotograficzny trzeba mocno zmuszać, żeby widział to co chcemy pokazać.
HaWa
umio pokazać to co chco.
Pół
biedy, kiedy zdjęcia są robione na kilku próbach i można
wcześniej poobserwować obiekt swojej sesji. Jednak Hawowcy na
wystawie pokazują dokumentację TEJ właśnie, tegorocznej edycji
festiwalu "Dotknij teatru" (plus kilka zdjęć z
poprzedniej edycji) czyli co do jednego- jednostkowo prezentowanych
przedstawień, strzelanych w biegu i na żywca. Na niewidzianego,
znaczy się. "W trakcie wykonu"- jak mówi HaWa.
Szacun,
chłopaki! (I dziewczyny).
Zdjęcia
w Szwalni zaaranżowano ciekawie, wykorzystując twórczo przestrzeń
do tego nie przystosowaną. Należy tylko żałować, że są tak
słabo oświetlone. Zasługują na znacznie więcej. Co gorsza te
które mi się najbardziej podobają są wystawione w małych
formatach w najciemniejszych kątach (schody!).
Zatem drogi fotofanie- nie pozostaje ci nic innego- latarka w dłoń! Rozświetlać mroki!
Fabrykant.
P.S.
Komu wzrok niedomaga, a latarka nie pomaga- może zajrzeć na stronę
duetu HaWa- LINK
P.S.
II. Już wiem! Zostanę mecenasem sztuki! Spąsorem! Zaspąspruję
Teatrowi Szwalnia dedykowaną służbową latarkę do oglądania tej
wystawy!
lepiej modny obecnie LED...
OdpowiedzUsuńTeraz prawie nie ma innych.
Usuńee ledowe swieca bardzo jasno ale dosc punktowo, chyba lepiej tradycyjna, zarowkowa, szerokokatna ;)
OdpowiedzUsuńa co do samych zdjec... fakt, ze ciezko takie uchwycic i to zasluguje na uznanie, ale zeby mi sie szczegolnie podobaly.. niektore fajne (no tak tak, z dziewczynami :) )
niepredko jednak zobacze jakies tak fantastyczne jak te ostatnio opisywane - pani Magdaleny Wasiczek!
Coś tam się będzie wynajdywać na Fotodinozie. Może jakoś Szanownego Stałego Czytelnika zadowolimy ;)
Usuń