fot: Tōmatsu Shōmei |
Jednak
niektórzy potrafią, dzięki temu ukształtowaniu, dać ponadczasowy
obraz historii i polityki, zogniskować w soczewce działania jakiś
przejmujący symbol czasów z których pochodzą i kultury w której
się wychowali.
Japonia
nie daje mi spokoju. Dziwny kraj. W którym trzęsienia ziemi
wystąpiły nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Po nich świat już
nie był taki sam. Nie sama Japonia w towarzystwie takich krajów.
Japonia
przegrała II Wojnę Światową i przegrała ją bardzo. Może nawet
bardziej niż Niemcy, choć ciężko to oceniać. Podobnie jak w
Niemczech ideologia skoncentrowanego nacjonalizmu, wspierana przez
propagandę poddała się w obliczu klęski i wyparowała,
zostawiając za sobą zgliszcza. Ale też wydaje się, że w Japonii
odbyło się to gwałtowniej, dotkliwiej i dla społeczeństwa było
większym szokiem. Zwłaszcza, że spuszczono im na koniec na głowy
bombę atomową.
A tuż
przed jej spuszczeniem całe społeczeństwo Japonii zbroiło się na
potęgę w bambusowe dzidy, tasaki i siekiery, będąc gotowym na
przyjęcie amerykańskiej inwazji i odparcie wroga, gdy tylko wysadzi
swoje wojska z barek desantowych na plażach wyspy. Sztab amerykański
oceniał swoje przyszłe straty w razie takiej inwazji na milion
żołnierzy.
Właściwie
należałoby zacząć od początku, choćby w skrócie, żeby lepiej
zrozumieć co fotograf Tōmatsu Shōmei miał na myśli.
II Wojna
Światowa według Rosjan i Amerykanów zaczęła się w 1941 roku.
Według Polaków zaczęła się w 1939 roku, a według Chińczyków
w 1937-mym. Taka to dziwna wojna była. Dlatego wśród zwycięzców
II Wojny Światowej są między innymi Amerykanie, Rosjanie,
Brytyjczycy, Polacy i Włosi. A wśród przegranych- Niemcy,
Japończycy i Włosi. No i niektórzy Polacy. Bardzo to skomplikowane
i nie do ogarnięcia.
Japonia
przed wojną była krajem w którym cesarz miał siłę boską, a
rządziła w dużej mierze armia, oraz rodzinne klany przemysłowe
zwane zaibatsu. Przemysł rozwijał się niesłychanie dynamicznie,
brakowało tylko surowców do produkcji. To przywiodło armii myśli
o ekspansji w celu uzyskania ich źródeł. Na tle innych krajów
regionu, ludnych ale rolniczych, Japonia błyszczała niczym diament
i czuła się coraz lepiej, wzmacniana propagandą o swej wielkości.
W 1937 roku zajęła Mandżurię i dużą część Chin (uwikłując
się w wojnę partyzancką, która trwała aż do kapitulacji
Japonii). Po 1941 roku, kiedy rozpirzono z lotniskowców strategiczny
port Pearl Harbour i podtopiono potęgę amerykańskiej floty,
Japończyczy konsekwentnymi działaniami zdobyli po kolei wszystkie
swoje cele. Wszystkie. Zajęli obszar od granic Indii na zachodzie,
do Australii na południu, Alaski na północy i Hawajów na
wschodzie, zyskując dostęp do strategicznych surowców- rud metali,
źródeł kauczuku, ropy naftowej i plantacji konopii. Mimo tego, że
okupowana Europa produkowała dla Niemiec znacznie więcej stali niż
Japonia- tej ostatniej udało się zdobyć więcej niż Hitlerowi i
początkowo- bez żadnych konsekwencji i wielkich kosztów.
Według
doktryny rządu Japonii, opartej na samurajskim kodeksie bushido
armia japońska miała być niezwyciężona i niezłomna, a jej
przeciwnicy słabi, nastawieni pacyfistycznie i łatwi do pokonania.
Co okazało się prawdą. Choć do czasu.
Wyszkolenie
żołnierzy stawiało na niezłomność i poświęcenie, kształtowało
ludzi w duchu średniowiecznych tradycji i forsowało jedność.
Wróg, zwłaszcza Amerykanie, był przedstawiany w najgorszych
barwach, jako mordercy nie cofający się przed niczym i godni
jedynie unicestwienia.Zwycięstwa podbudowały społeczeństwo i
armię, potwierdziły całą wiarę jaką pokładano w siłę
Japonii. Miała już rządzić wiecznie na Pacyfiku. Na to się
zanosiło.
Potem
jednak Ameryka się obudziła i zaczęła rozkręcać. Początkowo
mogła prowadzić tylko działania defensywne, wobec potężnej floty
japońskiej, ale powolutku szło coraz lepiej. Pierwsze przesilenie
nastąpiło na wyspie Guadalcanal niedaleko Australii, gdzie od
sierpnia do grudnia 1942-go prowadzona była morska nawalanka
podzielona na dziesiątki bitew, w której zatonęło 48 okrętów z
obu stron, z czego trzy lotniskowce. Cieśnina Guadalcanal jest zwana
od tej pory Cieśniną Żelaznego Dna (Ironbottom Sound).
Amerykanie
zdobyli w końcu Guadalcanal.
Ale to
jak zorganizowali swój wysiłek wojenny, to się w głowie nie
mieści. W 1939-tym ameryka nie produkowała czołgów w ogóle, a
na armię wydawała 15% dochodu narodowego. W 1942-gim na cele
wojenne wyasygnowano połowę dochodu, wyprodukowano 25 tysięcy
czołgów, a w następnym roku już 75 tysięcy. W 1942-gim
Amerykanie wodowali już jeden okręt wojenny DZIENNIE, a pod koniec
1943-go już TRZY! Trzy okręty dziennie! Wyobrażacie to sobie? Pod
koniec 1943-go Ameryka i Wielka Brytania produkowały, uwaga uwaga-
14 samolotów NA GODZINĘ!
Produkcja B24 Liberator w przeorganizowanych zakładach Forda. Domena publiczna, źródło- Wikipedia |
Notabene
w wojnie na Pacyfiku dużą rolę odegrały szyfry i deszyfrowanie
wrażych depesz. Na szczęście dla Amerykanów Japonia oparła swoje
urządzenia szyfrujące na bazie niemieckiej Enigmy, której
działanie jak wiemy zostało złamane przez polskich matematyków
jeszcze przed wojną. Problemem było tylko łamanie poszczególnych
kodów używanych do szyfrowania. Dzięki temu udawały się czasem
wprost niesłychane akcje- na przykład zgładzenie głównodowodzącego
japońskiej armii i głównego autora jej sukcesów- admirała
Isoroku Yamamoto.
Deszyfranci
amerykanscy stacjonujący na Wyspach Salomona dowiedzieli się, że
admirał Yamamoto będzie wizytował jednostki wojskowe na wyspie
Bougainville. Widomość via Waszyngton została przesłana na
Guadalcanal, do najbliższej amerykańskiej bazy lotniczej. Odległośc
jaka dzieliła ową bazę od lotniska na jakim miał lądować
Yamamoto wynosiła 700 km w linii prostej, a około 1000 km jeśli
chciało się unikać japońskich działek przeciwlotniczych.
Wytypowano najlepszych pilotów na P-38 Lightning i w najwyższym
pośpiechu zainstalowano dodatkowe zbiorniki paliwa. Akcję miały
wykonać 4 samoloty myśliwskie, ale z powodu licznych awarii przy
starcie udało się wystartować tylko trzem. Jeden z trójki miał
kłopoty z dodatkowym zbiornikiem paliwa i ostatecznie w ataku na
bombowce, którymi leciał Yamamoto z jego świtą wzięły udział
tylko dwa Lightningi. Po krótkiej walce powietrznej z osłaniającymi
Mitsubishi Zero udało się zestrzelić dwa bombowce, w jednycm z
nich zginął głównodowodzący japońskiej armii.
Amerykanie
utrzymali całą operację w tajemnicy, nie chwalili sie nią
oficjalnie, chcąc utrzymać deszyfrację depesz w sekrecie. Wszyscy
piloci zostali natychmiast odesłani do USA, żeby przypadkiem nie
wpadli w ręce wroga.
Podobnym
sukcesem, podtrzymującym morale amerykańskich żołnierzy, a w
zamiarze demolującym to morale w japońskim społeczeństwie, było
wysłanie odwetowych bombowców B25 z lotniskowca USS Hornet nad
Tokio, jeszcze w kwietniu 1942 roku- zapewne widzieliście tę
historię w ckliwym “Pearl Harbour”, w którym pułkownika Jamesa
Doolittle, twórcę tego rajdu w jedną stronę grał Alec Baldwin.
Samoloty lądowały w Chinach. A właściwie wylądował tylko jeden,
reszta załóg wyskoczyła z samolotów na spadochronach.
Potem
bombardowania japońskich miast powtarzały się częściej i były
coraz łatwiejsze, bo z coraz to krótszych i krótszych dystansów.
Propaganda
Japonii mówiła o wielkiej armii japońskiej, która z pewnością
uchroni wyspy przed barbarzyńskim wrogiem. A jeśli nie- to naród
winien swej ojczyźnie poświęcenie.
Coraz
trudniej było w to wierzyć, wobec zmiany taktyki amerykańskich
bombardowań w 1945- użycia bomb zapalających zamiast
dotychczasowych burzących.
A jak
wiemy- budownictwo Japonii używa głównie drewna i papieru jako
materiałów konstrukcyjnych.
Czytałem
swego czasu świetną książkę wspomnieniową Roberta Guillain'a
“Od Pearl Harbour do Hiroszimy”, który przeżył w Japonii całą
drugą wojnę- można tam wyczytać co czyniły naloty zapalające
japońskim miastom, oraz o zadziwiajcych różnicach kulturowych
między Europejczykami a Japończykami.
W
pierwszym marcowym nalocie ogniowym nad Tokio milion ludzi straciło
dach nad głową, a 84 tysiące zginęło. Były to większe straty,
niż te które dokonała potem bomba atomowa na Hiroszimę.
“Wojskowi,
przedstawiciele władz i zwykli ludzie wspólnie zmagają się z
zuchwałym nieprzyjacielskim nalotem na oślep. Taki atak nie
zatrzyma naszej tężyzny wojennej gotującej się na ostatnią bitwę
w Ojczyźnie. Raczej wzmocni naszego bojowego ducha i nasze
pragnienie zniszczenia nieprzyjaciela “
Saotome Katsumoto, gazeta “Asahi, marzec
1945”
W samym
tylko maju 1945 roku w nalotach ogniowych zniszczono 50,8%
powierzchni zabudowy miasta, kiedy to Amerykanie uznali, że dalsze
bombardowanie stolicy jest już niepotrzebne i przerzucili się na
inne miejscowości.
Obrona
cywilna, pożarnicza, przeciwlotnicza i jakakolwiek inna nie miała
szans poradzić sobie z tzw samonapędzającą się burzą ogniową
jaką wywoływały naloty.
Robert
Gullan pisze, że Japończycy wchodzili na dachy murowanych budynków,
co bardziej oddalonych od centrum bombardowania i wobec niemocy
przeciwdziałania oglądali tę masakrę jak fajerwerki, nagradzając
co lepsze wybuchy brawami i owacjami...
Amerykanie
atakowali już bezpośrednio wyspy Japońskie, bo mieli już własne
bazy na Okinawie i Iwo Jimie. Japończycy szkolili w tym czasie
masowo pilotów kamikaze- ich samoloty nie dawały rady nawet w
starciu z amerykańskimi B29, które mogły latać na dużych
wysokosciach i z duzymi prędkościami- ale nawet ta taktyka nie
przyczyniała się do przełomu. Japonczycy zestrzelili 147
amerykańskich bombowców, ale w tym samym czasie utracili w walkach
i bombardowaniu 4200 własnych samolotów.
Bateriom
artylerii przeciwlotniczej zaczęło brakowac już amunicji. Sztab
armii japońskiej postanowił wycofać resztki myśliwców do chwili
ostatecznej obrony granic.
Mimo
tych klęsk armia Japonii nie zamierzała się poddawać.
Mobilizowano ludzi do obrony i polecano im zaopatrzyć się w
podręczną broń na wypadek inwazji. Odmówiono podpisania
kapitulacji bezwarunkowej, a ludność zaczęła konstruować łuki i
dzidy z bambusa.
Przekonał
ich dopiero niedoparty, straszliwy argument- jeden samolot i jedna
bomba zdolna zniszczyć w jednej chwili całe miasto.
Hiroszima. Domena publiczna. U.S. Navy Public Affairs Resources Website: http://www.chinfo.navy.mil/navpalib/images/historical/hiroshima.jpg |
Od 2
Września 1945 Japonia przeszła pod okupację Stanów Zjednoczonych,
a raczej Sił Sprzymierzonych, na których czele stanął generał
Douglas Mc Arthur. Przyjęto jednak zasadę rządów Japończyków
pod dyktando władz okupacyjnych.
Generał Douglas Mc Arthur i cesarz Japonii Hirohito. Niektórzy uznają, że strój generała podczas tej pierwszej oficjalnej wizyty był dla cesarza despektem. Domena Publiczna. Źródło- Wikipedia. |
Wypuszczono
także z więzień wszystkich socjalistów i komunistów. Powtórzmy-
Amerykanie wypuścili z więzień japońskich komunistów! (Jakiż to
kontrast do tego co działo się po wojnie w Grecji, a o czym pisało
się z okazji Kontroli Greckiego Kryzysu – LINK.)
Osądzono
część zbrodniarzy wojennych.
Okupacja
Japoni trwała formalnie do 1952 roku, kiedy to geopolityka zmieniła
priorytety Amerykanów- tuż za rogiem powstały Chiny Ludowe, a
stosunki z ZSRR zmroziła Zimna Wojna. Japonia była jedynym krajem,
w którym USA miało wpływy, i który mógł być sojusznikiem na
Dalekim Wschodzie.
Stany
zaczęły silnie wspierać gospodarczo Japończyków, zrezygnowały
też z egzekwowania reparacji wojennych. Przemysł na wyspach dostał
zielone światło, a kraj niespodzianie eksplodował nową siłą
rozwoju.
Już w
1953 roku Japonia przegoniła w PKB poziom Włoch. W 1966 Wielką
Brytanię. A w 1967- Niemcy i wskoczyła na trzecie miejsce na podium
najbogatszych krajów świata.
W
piętnaście lat od kraju pod obcą okupacją, w którym większość
dużych miast była zniszczona w czasie bombardowań wojennych w 40%,
do pozycji trzeciego najbogatszego kraju na ziemi! Konsumpcjonizm,
radia tranzystorowe Sanyo (jedno jeszcze leży u mnie w piwnicy),
telewizory, Tokio jako centrum Dalekiego Wschodu, japońska optyka i
Toyoty. Wszystko to wydaje się jakimś szaleństwem. Nie mówiąc
już o tym gdy weźmiemy pod uwagę wahnięcia jakim podlegała
Japonia licząc je nie od 1953-go a od 1943-go roku, kiedy to była
imperium panującym nad całym Pacyfikiem...
Wolna i
kwitnąca Japonia niemniej nadal miała i ma na swoim terytorium
potężne bazy dawnego wroga, który niegdyś spuścił im na głowy
armagedon- na Okinawie zajmują 20% powierzchni wyspy, a dalsze
znajdują się na Honsiu. Amerykanie mają podpisany z Japonią
układ, na mocy którego mają ich bronić w razie zewnętrznego
zagrożenia.
Wszystko
to nie mogło nie odbić się na kulturze i samopoczuciu Japończyków.
Wszystko
to staje mi przed oczami, kiedy oglądam zdjęcia pana Tōmatsu
Shōmei, rocznik 1930-ty.
Nie są
to zdjęcia słodkie.
Nie są
to zdjęcia do zrozumienia w lot.
fot: Tōmatsu Shōmei |
Tōmatsu
Shōmei pracując dla “Shashin Bunko”
musiał wyrobić sobie odpowiednie spojrzenie na świat- czasopismo
wymagało wyrażenia sensu reportażu w samych tylko obrazach, bez
użycia słów, dawaniu do myślenia.
W 1956
roku został freelancerem i zajął się reportażami, dotyczącymi
rzeczy jakie go interesowały. I rzeczami jakie go ukształtowały. A
ukształtowały go czasy wojny i amerykańskie bombardowania.
Ukształtował go rozpad i ruiny.
fot: Tōmatsu Shōmei |
W 1960
roku japońska Rada Sprzeciwu wobec Bomb Atomowych i Wodorowych
zleciła mu zrobienie fotroreportażu o Nagasaki. Zrobił swoje
najbardziej znane i rozpoznawalne zdjęcia- detali pozostałych w
ruinach, a także ludzi okaleczonych w wybuchu Fat Man'a. Ukazały
się w albumie “11.02 Nagasaki” i w licznych wydaniach prasowych.
Najsłynniejsze jest chyba zdjęcie roztopionej butelki, znalezionej w jednym z
małych muzeów- miejsc pamięci o tragedii miasta:
fot: Tōmatsu Shōmei. |
fot: Tōmatsu Shōmei, Figury aniołów z katolickiej katedry Urakami Tenshudo zniszczczonej w Nagasaki. |
fot: Tōmatsu Shōmei. Drugie jego najsławniejsze zdjęcie. Zegarek wydobyty z ruin Nagasaki ok. 700 m od epicentrum wybuchu, 1961. |
W czasie
gdy Japonia dokonywała swojego piętnastolecia przemian- z kraju
upadłego w trzecie mocarstwo świata, Tōmatsu Shōmei fotografował
życie na ulicach Tokio i protesty studenckie z 68- go roku. Pod
koniec lat 60-tych zaczął stosować kolorowe filmy.
fot: Tōmatsu Shōmei "Protest 1, Tokio 1969" |
Fotografował
jako programowy outsider, oglądał wydarzenia jak sam mówił
“oczami bezpańskiego psa”, zgłębiał to co go nurtowało i
martwiło i dawał niejednoznaczne, czasem prawie surrealistyczne,
choć skłaniające do myślenia zdjęcia. Zdjęcia nastrojów
fot: Tōmatsu Shōmei |
fot: Tōmatsu Shōmei, "Uprawa 2, Nagoya 1959" |
fot: Tōmatsu Shōmei, "Tokio Taxi 1967" |
fot: Tōmatsu Shōmei |
fot: Tōmatsu Shōmei, "Protest, Tokio 1968" |
fot: Tōmatsu Shōmei |
fot: Tōmatsu Shōmei |
fot: Tōmatsu Shōmei |
fot Tomatsu Shomei, Kadena-cho, Okinawa 1969. To co przelatuje na tym zdjęciu to nie jest samolot pasażerski. To jest bombowiec B52. |
Shōmei koncentrował się na Japonii. Niewiele podróżował. Ale w 1964-tym wyjechał na kilka tygodni do Afganistanu, żeby zrobić tam fotoreportaż. Przyjął spojrzenie kompletnie odmienne niż większość fotografów jego czasów. Założył że nie jest w stanie poznać Afganistanu i zrozumieć go. Nie jest w stanie wniknąć w życie obcej mu kultury. Może dać tylko efekt swoich impresji. Sfotografować to co wyda mu się ciekawe, czy dziwne, ale nie próbować zrozumieć.
fot: Tōmatsu Shōmei, "Świątynia, Afganistan 1964" |
Powstał z tego album “Salaam Aleikoum” bez wyjaśnienia- pozbawiony tytułów i opisów zdjęć.
Jak to
szło?
Drewnianą kostkę
można opisać tylko z zewnątrz. Jesteśmy zatem skazani na wieczną
niewiedzę o jej istocie. Nawet jeśli ją szybko przepołowić,
natychmiast jej wnętrze staje się ścianą i następuje
błyskawiczna przemiana tajemnicy w skórę.
Dlatego niepodobna stworzyć
psychologii kamiennej kuli, sztaby żelaznej, drewnianego
sześcianu.
Zbigniew Herbert
Po
tym jak zobaczyłem zdjęcia Tōmatsu Shōmei w książce “Jak
czytać fotografię” Iana Jeffreya- nie dawały mi one spokoju. Nie
mogłem też zracjonalizować intencji ich twórcy, określić je na
prywatny użytek dla własnej segregacji wszechświata. Książka w
tym specejalnie nie pomagała. Ale w końcu mnie olśniło.
To są
zdjęcia Antysłodkie. Protest przeciwko słodyczy.
Przepracowanie
traum.
Fabrykant
Źródła
i źródełka:
“Burza
nad Pacyfikiem” Zbigniew Flisowski- olbrzymia dwutomowa cegła,
opisująca każde starcie okrętów na Pacyfiku w trakcie II Wojny.
Świetnie napisane i monumentalne dzieło.
“Od
Pearl Harbour do Hiroszimy” Robert Guillain- wspomniane w tekście.
“Jak
czytać fotografię” Ian Jeffrey
swietny artykul! w koncu wiem w miare dokladnie jak to juz bylo z ta wojna Japonsko-Amerykanska
OdpowiedzUsuńps: powinien byc przed artykulem o Vivitarze, wtedy ta niechec do Japonskich produktow byla by bardziej oczywista :)
bosz... to zdjęcie sterty stewardes... cudowne
OdpowiedzUsuńbtw: dzięki za lekcje jap-am!
Wiele rzeczy o Japonii dowiedziałem się z książeeczki "Jak spadła pierwsza bomba atomowa" ("Als die erste Atombombe fiel")}niemieckiego korespondenta prasowego w powojennej Japonii - Hermana Vinke. Dzieci japońskie opisują ,jak przeżyły tę bombę. Właściwie nawet mało dramatycznie. Autor opisuje też skandaliczną powojenną nienawiść Japończyków wobec Koreańczyków. W Hiroszimie od bomby zginęło bardzo wielu Koreańczyków, bo pracowali oni w zakładach zbrojeniowych w centrum miasta, jako robotnicy przymusowi. Po wojnie rząd japoński przyznał odszkodowania ofiarom bomby. Ale Japończycy nie chcieli jako świadkowie potwierdzać, że Koreańczycy byli obecni w momencie zrzucenia bomby. Lekarze japońscy nie chcieli potwierdzać Koreańczykom, że mają obrażenia , czy pozostałości po chorobie popromiennej.
OdpowiedzUsuńTen cały świat może doprowadzić do depresji, niestety.
UsuńTen B-52 cudowny! Wiedziałem, że to on, zanim przewinąłem zdjęcie aż do podpisu. "Leci B-52, a Wietnamczyk w gacie sra!" - sie nie mogłem powstrzymać. Tak śpiewaliśmy w przedszkolu... za Gomułki (późnego), na melodię "Prażonej kukurydzy". Oczywiście nie podczas oficjalnych występów. Chlapnięcie na czerwono też super!
OdpowiedzUsuńW ostatnich miesiącach wojny rząd w Tokio proklamował doktrynę "100 milionów diamentów". Zakładała on, że jak zginie, nawet samobójczo, 100 milionów Japończyków odmawiajączch poddania się przed wrogiem, to wróg ten, Amerykanie, zawstydzi się, to honor Japonii będzie uratowany i zapewniony po wsze czasy.W oparciu o tę doktrynę, wojska japońskie okupujące Wyspy Aleuckie przy Alasce, popełniły zbiorowe samobójstwo jak im zabrakło amunicji.Ale doktryna o zawstydzeniu się wroga sprawdziła się u Amerykanów po wojnie w Wietnamie i u RFN w odniesieniu do byłych kolonii niemieckich w Afryce.
OdpowiedzUsuń