Inspiratowrowi- Filipowi Appelowi
Myślałby
kto, że era walki fotografii analogowej i cyfrowej jest definitywnie
skończona. Że cyfra wygrała na wszystkich polach, pobiła
brutalnie, zngębiła, zmiażdżyła film fotograficzny, znokautowała
niczym Mike Tyson znokautowałby Ewę Kopacz, niczym Andrzej Gołota
bezbronnego przechodnia, niczym Goliat Dawida, a nie, wróć, to
odwrotnie było.
Jest
jedno pole, na którym cyfra nie pobiła jeszcze fotografii
analogowej. I powiem wam, że raczej nigdy nie pobije.
Sentyment.
Za
nic ludzkość ma stare cyfrówki. Stara cyfrówka to śmieć. Za to
stara Leica, czy też manualny Nikon- to cenny gadżet, rzecz rosnąca
w cenie. A do tego- dla wielu- stary, wierny, wypróbowany
przyjaciel.
Jak
porównać podłączenie kabla USB do komputera z pieczołowitym
procesem wywoływania filmu w ciemni, moczeniem papieru w kuwetach i
powiększaniem odbitek w tajemniczej czerwonej poświacie
fotograficznej żarówki?
Jak
tu porównać natychmiastowość cyfrówki, z tajemniczą magią,
jaka dzieje się w zamkniętym pudełku analoga, dostępną dopiero
po skończeniu filmu i wywołaniu go?
Jak
tu porównać stary, ukochany sprzęt, który przeszedł z nami tak
wiele i nigdy nie zawiódł, do bezdusznej nówki prosto z Media
Markt?
Jak
porównać cyfrowy kompakt, który zdycha przy byle upadku ze stołu
na dywan, podczas gdy niebacznie upuszczony kompaktowy analog
przekoziołkował z wierzchołka Matterhornu aż do centrum Zermatt i
nadal działa (dobrze że my nie przebyliśmy z nim tej drogi).
I
człowiek chciałby czasem tak połączyć ten sentyment z
nowoczesnością w domu i zagrodzie.
I
niektórzy łączą.
I
to od dawna.
Najciekawszym
pomysłem jaki powstał kiedykolwiek, pomysłem wzbudzającym
drżączkę pożądania, był pomysł firmy Silicon Film. Idea ta
powstała, uwaga uwaga w roku 1998. W roku 2001 zaprezentowano na
targach PMA w Las Vegas prototyp:
Wieść
gminna, jeszcze dziesięć lat temu, niosła, że patent został
natychmiast kupiony przez jakąś dużą firmę fotograficzną, która
natychmiast spaliła go i zjadła popiół przed przeczytaniem. To na
szczęście nie była prawda. W ciągu ostatnich lat zainteresowanie
dziejami Silicon Film (do dziś istniejącego) wzrosło i można
poczytać wiadomości z pierwszej ręki.
Zestaw składał się z trzech części- właściwego "Silicon Filmu", kieszeni dokującej i kieszeni na przechowywanie. Zestaw miał symbol EFS-1
Silicon
Film EFS-1 narobił wiele szumu, pracowano nad nim parę lat,
niestety wiele trudności nie zostało pokonanych. Przede wszystkim
osiągi techniczne nie były porażające- sensor był mniejszy o 30%
od APS-C i miał 1,3Mpx. Jak na ówczesne czasy Silicon Film był
niezwykle trudny w produkcji- czytaj kosztowny. Urządzenie pasowało
do kilku jedynie typów lustrzanek- Canona EOS 1, EOS 5, Nikona F3,
F5 i F90.
Były
pewne problemy z uzyskaniem certyfikatów CE i FCC, niezbędnych, by
rozpocząć sprzedaż w USA i Europie. Na to wszystko nałożyły się
problemy z zarządzaniem firmą. Wprowadzenie do produkcji
przeciągało się, tworzono kolejne prototypy, lecz w końcu
zabrakło funduszy. Silicon Film złożył wniosek o upadłość w
tym samym tygodniu gdy runęły wieże WTC w 2001 roku. Szacuje się,
że do wprowadzenia EFS-1 do produkcji zabrakło 3-ch miesięcy.
Jednak
jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy.
Ku
naszej nadziei nadal trwają prace po naszej stronie Atlantyku nad
podobnym pomysłem. Nazywa się DigiPod i pracuje nad nim pan James
Jackson. Na razie w fazie testów i jeszcze daleko do sprzedaży. Ale
można wesprzeć donacją crowfundingową:
Szeroki
opis z pewnym porównaniem obu projektów jest tutaj. Komentarze też
warte przeczytania:
Skoro
daleko, to amatorzy musieli sami wziąć sprawy w swoje ręce i
chwycić za śrubokręty. Śrubokręt, to jest śruba i okręt. Mówi
się wkrętak- jak pouczał nas mój pan od zajęć technicznych w
podstawówce.
Pewien
pan chwycił za śrubokręt, tfu- wkrętak i wykręcił takiego
Frankensteina. Z przodu muzeum, z tyłu liceum.
Z
przodu dalmierzowa Konica z obiektywem 38/1,8:
Z
tyłu, świetnie wykonana nowa pokrywa z ekranem od Sony NEX:
Właściwie
nie ustępuje to wcale firmowemu Nikonowi Df, o którym pisałem tutaj.
Zważywszy,
że pan ów ma 18 lat- szacun wielki. To chyba najlepiej wykonany
Frankenstein, w skrócie Franek jaki widziałem. Bo już się
widywało takie, tylko gorzej zrobione. Na sukces pana Olliego Bakera
złożyło się kilka rzeczy, oprócz jego talentu- przede wszystkim
nowe technologie druku 3D, które pozwalają dzisiaj rzeźbić w
plastiku wedle fantazji, nowe mniejsze aparaty z porządną matrycą,
takie jak Sony NEX.
Tylna ścianka z drukarki 3D |
Pan
Ollie Baker w pięciu słowach rozwiązał moją największą zagadkę
dotyczącą zgrania cyfrowego wnętrza z analogowym body- jak sprawić
żeby wszystko to zadziałało w tym samym momencie naciśnięcia
spustu, i ustawiło odpowiedni czas naświetlenia (w Silicon Filmie,
tak jak w kompaktach cyfrowych nie ma migawki i czas naświetlenia
jest ustalany dopływem i odcięciem prądu do matrycy, natomiast w
analogowym body jest migawka, która ma taką samą rolę- jak je
pogodzić i sprawić żeby działały wspólnie?). Okazało się to
proste jak drut- wystarczy ustawić w cyfrowych trzewiach na stałe
czas BULB, czyli dopływ prądu do matrycy podczas całego naciskania
spustu, a resztę pracy wykona mechaniczna migawka z analoga. Ale po
pierwsze trzeba było na to wpaść, a po drugie zastosować jako
bazę taką cyfrówkę, która ma możliwość ustawienia czasu na
BULB. Korzystnym faktem jest pojawienie się w ostatnich latach wielu
bezlusterkowców, które mają taki tryb, w przeciwieństwie do
kompaktów z lat wcześniejszych.
Równie
korzystny jest ten fakt dla sprawy ustawiania ostrości, bo matryca
nie leży idealnie w płaszczyźnie w jakiej znajdował się film i
ostrość jest „przesunięta”. Nic prostszego- Sony NEX ma
programową regulację.
Bebeszki Sony NEX'a |
Frankenstein,
w skrócie Franek Konica, jest ładny i do tego działa. Używa
obiektywu, jakiego nie używa żadna inna cyfrówka, chociaż...
Chociaż jakby się uprzeć, to można przerobić podobny obiektyw Konici na gwint do lustrzanek, plus słono płatną redukcję Sony E/ M42
(w języku mechaników- excuses le mot- przepierdolkę) i założyć
go do Sony NEX bez żadnego rozbebeszania.
Efekty zdjęciowe, pi razy oko- identyczne. Ale:
Efekty zdjęciowe, pi razy oko- identyczne. Ale:
a)
to ścieżka prosta, a kręta ścieżka Olliego Bakera jest ciekawsza
i bardziej chwalebna
b)
zestaw nie miałby za grosz hipsterskiego nimbu, tak jak ma go Franek Konica.
c)
byłoby to pójście w szpony komercji, a tego byśmy nie chcieli
d)
uzyskalibyśmy bezduszną cyfrówkę, a nie uduchowionego analoga.
Widzę
tylko jedną ścieżkę bardziej ekstremalną niż Franek Konica.
Jeszcze bardziej inżyniersko- hipsterską: przerobienie cyfrówki na
aparat na film 35mm.
Nie
dość że trudniejsze, to jeszcze większa vintage- ekstrema. Kto
chętny?
Fabrykant
z
www.fabrykaslubow.pl
Panie, Pink Floyd zapowiedział nowy album uwaga! studyjny. Tylko dwóch żyjących i jeden już nie. Da się? Da! Po 20 latach. A wracając już to i 35 mm będzie, No może nie za chwilę, może za 20 chwil.
OdpowiedzUsuń