piątek, 26 września 2014

Mashup: Połączenie świąt Wielkiej Nocy ze świętami Bożego Narodzenia.



Inspiratowrowi- Filipowi Appelowi
Myślałby kto, że era walki fotografii analogowej i cyfrowej jest definitywnie skończona. Że cyfra wygrała na wszystkich polach, pobiła brutalnie, zngębiła, zmiażdżyła film fotograficzny, znokautowała niczym Mike Tyson znokautowałby Ewę Kopacz, niczym Andrzej Gołota bezbronnego przechodnia, niczym Goliat Dawida, a nie, wróć, to odwrotnie było.

Jest jedno pole, na którym cyfra nie pobiła jeszcze fotografii analogowej. I powiem wam, że raczej nigdy nie pobije.

Sentyment.

Za nic ludzkość ma stare cyfrówki. Stara cyfrówka to śmieć. Za to stara Leica, czy też manualny Nikon- to cenny gadżet, rzecz rosnąca w cenie. A do tego- dla wielu- stary, wierny, wypróbowany przyjaciel.

Jak porównać podłączenie kabla USB do komputera z pieczołowitym procesem wywoływania filmu w ciemni, moczeniem papieru w kuwetach i powiększaniem odbitek w tajemniczej czerwonej poświacie fotograficznej żarówki?

Jak tu porównać natychmiastowość cyfrówki, z tajemniczą magią, jaka dzieje się w zamkniętym pudełku analoga, dostępną dopiero po skończeniu filmu i wywołaniu go?

Jak tu porównać stary, ukochany sprzęt, który przeszedł z nami tak wiele i nigdy nie zawiódł, do bezdusznej nówki prosto z Media Markt?

Jak porównać cyfrowy kompakt, który zdycha przy byle upadku ze stołu na dywan, podczas gdy niebacznie upuszczony kompaktowy analog przekoziołkował z wierzchołka Matterhornu aż do centrum Zermatt i nadal działa (dobrze że my nie przebyliśmy z nim tej drogi).

I człowiek chciałby czasem tak połączyć ten sentyment z nowoczesnością w domu i zagrodzie.

I niektórzy łączą.

I to od dawna.



Najciekawszym pomysłem jaki powstał kiedykolwiek, pomysłem wzbudzającym drżączkę pożądania, był pomysł firmy Silicon Film. Idea ta powstała, uwaga uwaga w roku 1998. W roku 2001 zaprezentowano na targach PMA w Las Vegas prototyp:





Wieść gminna, jeszcze dziesięć lat temu, niosła, że patent został natychmiast kupiony przez jakąś dużą firmę fotograficzną, która natychmiast spaliła go i zjadła popiół przed przeczytaniem. To na szczęście nie była prawda. W ciągu ostatnich lat zainteresowanie dziejami Silicon Film (do dziś istniejącego) wzrosło i można poczytać wiadomości z pierwszej ręki.
Zestaw składał się z trzech części- właściwego "Silicon Filmu", kieszeni dokującej i kieszeni na przechowywanie. Zestaw miał symbol EFS-1



Silicon Film EFS-1 narobił wiele szumu, pracowano nad nim parę lat, niestety wiele trudności nie zostało pokonanych. Przede wszystkim osiągi techniczne nie były porażające- sensor był mniejszy o 30% od APS-C i miał 1,3Mpx. Jak na ówczesne czasy Silicon Film był niezwykle trudny w produkcji- czytaj kosztowny. Urządzenie pasowało do kilku jedynie typów lustrzanek- Canona EOS 1, EOS 5, Nikona F3, F5 i F90.


Były pewne problemy z uzyskaniem certyfikatów CE i FCC, niezbędnych, by rozpocząć sprzedaż w USA i Europie. Na to wszystko nałożyły się problemy z zarządzaniem firmą. Wprowadzenie do produkcji przeciągało się, tworzono kolejne prototypy, lecz w końcu zabrakło funduszy. Silicon Film złożył wniosek o upadłość w tym samym tygodniu gdy runęły wieże WTC w 2001 roku. Szacuje się, że do wprowadzenia EFS-1 do produkcji zabrakło 3-ch miesięcy.



Jednak jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy.

Ku naszej nadziei nadal trwają prace po naszej stronie Atlantyku nad podobnym pomysłem. Nazywa się DigiPod i pracuje nad nim pan James Jackson. Na razie w fazie testów i jeszcze daleko do sprzedaży. Ale można wesprzeć donacją crowfundingową:


Szeroki opis z pewnym porównaniem obu projektów jest tutaj. Komentarze też warte przeczytania:






Skoro daleko, to amatorzy musieli sami wziąć sprawy w swoje ręce i chwycić za śrubokręty. Śrubokręt, to jest śruba i okręt. Mówi się wkrętak- jak pouczał nas mój pan od zajęć technicznych w podstawówce.

Pewien pan chwycił za śrubokręt, tfu- wkrętak i wykręcił takiego Frankensteina. Z przodu muzeum, z tyłu liceum.

Z przodu dalmierzowa Konica z obiektywem 38/1,8:



Z tyłu, świetnie wykonana nowa pokrywa z ekranem od Sony NEX:



Szczegóły projektu tutaj: http://frankencamera.wordpress.com/



Właściwie nie ustępuje to wcale firmowemu Nikonowi Df, o którym pisałem tutaj.

Zważywszy, że pan ów ma 18 lat- szacun wielki. To chyba najlepiej wykonany Frankenstein, w skrócie Franek jaki widziałem. Bo już się widywało takie, tylko gorzej zrobione. Na sukces pana Olliego Bakera złożyło się kilka rzeczy, oprócz jego talentu- przede wszystkim nowe technologie druku 3D, które pozwalają dzisiaj rzeźbić w plastiku wedle fantazji, nowe mniejsze aparaty z porządną matrycą, takie jak Sony NEX.
Tylna ścianka z drukarki 3D

Pan Ollie Baker w pięciu słowach rozwiązał moją największą zagadkę dotyczącą zgrania cyfrowego wnętrza z analogowym body- jak sprawić żeby wszystko to zadziałało w tym samym momencie naciśnięcia spustu, i ustawiło odpowiedni czas naświetlenia (w Silicon Filmie, tak jak w kompaktach cyfrowych nie ma migawki i czas naświetlenia jest ustalany dopływem i odcięciem prądu do matrycy, natomiast w analogowym body jest migawka, która ma taką samą rolę- jak je pogodzić i sprawić żeby działały wspólnie?). Okazało się to proste jak drut- wystarczy ustawić w cyfrowych trzewiach na stałe czas BULB, czyli dopływ prądu do matrycy podczas całego naciskania spustu, a resztę pracy wykona mechaniczna migawka z analoga. Ale po pierwsze trzeba było na to wpaść, a po drugie zastosować jako bazę taką cyfrówkę, która ma możliwość ustawienia czasu na BULB. Korzystnym faktem jest pojawienie się w ostatnich latach wielu bezlusterkowców, które mają taki tryb, w przeciwieństwie do kompaktów z lat wcześniejszych.

Równie korzystny jest ten fakt dla sprawy ustawiania ostrości, bo matryca nie leży idealnie w płaszczyźnie w jakiej znajdował się film i ostrość jest „przesunięta”. Nic prostszego- Sony NEX ma programową regulację.

Bebeszki Sony NEX'a

Frankenstein, w skrócie Franek Konica, jest ładny i do tego działa. Używa obiektywu, jakiego nie używa żadna inna cyfrówka, chociaż... Chociaż jakby się uprzeć, to można przerobić podobny obiektyw Konici na gwint do lustrzanek, plus słono płatną redukcję Sony E/ M42 (w języku mechaników- excuses le mot- przepierdolkę) i założyć go do Sony NEX bez żadnego rozbebeszania.

Efekty zdjęciowe, pi razy oko- identyczne. Ale:

a) to ścieżka prosta, a kręta ścieżka Olliego Bakera jest ciekawsza i bardziej chwalebna

b) zestaw nie miałby za grosz hipsterskiego nimbu, tak jak ma go Franek Konica.

c) byłoby to pójście w szpony komercji, a tego byśmy nie chcieli

d) uzyskalibyśmy bezduszną cyfrówkę, a nie uduchowionego analoga.



Widzę tylko jedną ścieżkę bardziej ekstremalną niż Franek Konica. Jeszcze bardziej inżyniersko- hipsterską: przerobienie cyfrówki na aparat na film 35mm.

Nie dość że trudniejsze, to jeszcze większa vintage- ekstrema. Kto chętny?



Fabrykant

z www.fabrykaslubow.pl

1 komentarz:

  1. Panie, Pink Floyd zapowiedział nowy album uwaga! studyjny. Tylko dwóch żyjących i jeden już nie. Da się? Da! Po 20 latach. A wracając już to i 35 mm będzie, No może nie za chwilę, może za 20 chwil.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.