poniedziałek, 26 października 2020

Za kulisami u Scheiblera.





Wchodzimy na strych jednej z najstarszych elektrowni w Łodzi. Scheiblerowskiej elektrowni, zbudowanej w 1910 roku. Pierwszego żelbetowego budynku przemysłowego w dawnym Królestwie Polskim. Głowę trzeba schylić, bo przejście na strych niskie jak cholera, kask szoruje o powałę, którą jest połać dachu. Latarki świecą, pchamy się pomiędzy konstrukcję kratownic. Tutaj trochę jaśniej, bo światło dają małe owalne okna w szczytach, z witrażowym szkłem. Przed nami rząd słupów. Ta żelbetowa pierwocina jest dla mnie wzruszająca w swej naiwności. Jeszcze takiej nie widziałem (ale ja mało widziałem). Otóż kompletnie inaczej, niż we współczesnych konstrukcjach żelbetowych scheiblerowski dach jest idealnie wzorowany na układzie drewnianym - to jakby przeskalowana wszerz, grubaśna tradycyjna więżba.. Słupy, zastrzały jak się patrzy. Tyle, że trzy razy grubsze, z betonu zbrojonego stalą. Pierwotne, ale zmyślne. Najlepszy dowód, że stoi do tej pory, pomimo stu dziesięciu lat na karku.











Ciekawy jestem, ile osób tu w międzyczasie zaglądało. Chyba niezbyt wielu. Posadzkę zalega kurz - zmieszane pierze gołębi z kłębkami bawełny. Te kłębki bawełny spotkam jeszcze raz w jednej z fabrycznych hal. Mam to szczęście, że pamiętam je jeszcze, unoszące się w powietrzu na łódzkich ulicach. A konkretnie na Ogrodowej, obok wielkiej przędzalni największego konkurenta Scheiblerów - Poznańskiego. Pamiętam: przez otwarte okna słychać monotonny szum maszyn, zwielokrotniony szelest miliona wrzecion, a w powietrzu unoszą się małe białe pyłki. 

Latarki omiatają strych elektrowni, w pewnym momencie - odkrycie!

czwartek, 15 października 2020

W pędzie na południe.


Hajda na południe, hajda! Jak hajduk jaki z węgierskiej puszty! Niby nic, a cieszy. Tydzień na południowym wschodzie, na międzymorzu. Sentymentalnym nieco śladem, bo się przecie już tam bywało. Taki Dunaj na przykład, to płynie sobie z zachodu na wschód. Natomiast Turcy zawsze odwrotnie. Bierzemy przykład z Dunaju i prawie pod turecką granicę nas zawiewa, na koronawiruz nie zważając. 

Lecz gdybyś zechciał w inną jechać stronę,
od wilka bieżaj, na radość nie zważaj,
lecz obróć się na dąb czołem.
Klon znajdziesz za dębem i za dołem.


Beskid Niski.



Beskid Niski, strona słowacka.

Furda tam wiruz korona! Wiruz przeminie, a Dunaj będzie płynąć przełomem przez Karpaty wiecznie, do końca świata i o jeden dzień dłużej. Trzeba to zobaczyć!

Testament

Rumunia







Rakija

Czy coś daje taka wycieczka?

Tak. Daje. Rozeznanie w geografii daje. Takie tysiąc siedemset kilometrów, to nawet na globusie widać. Tylko globus płaski, jak pupka niemowlaka. Kłamie. Kłamie ten globus. Jeden Węgier ma płasko. Wszyscy inni muszą