czwartek, 15 października 2020

W pędzie na południe.


Hajda na południe, hajda! Jak hajduk jaki z węgierskiej puszty! Niby nic, a cieszy. Tydzień na południowym wschodzie, na międzymorzu. Sentymentalnym nieco śladem, bo się przecie już tam bywało. Taki Dunaj na przykład, to płynie sobie z zachodu na wschód. Natomiast Turcy zawsze odwrotnie. Bierzemy przykład z Dunaju i prawie pod turecką granicę nas zawiewa, na koronawiruz nie zważając. 

Lecz gdybyś zechciał w inną jechać stronę,
od wilka bieżaj, na radość nie zważaj,
lecz obróć się na dąb czołem.
Klon znajdziesz za dębem i za dołem.


Beskid Niski.



Beskid Niski, strona słowacka.

Furda tam wiruz korona! Wiruz przeminie, a Dunaj będzie płynąć przełomem przez Karpaty wiecznie, do końca świata i o jeden dzień dłużej. Trzeba to zobaczyć!

Testament

Rumunia







Rakija

Czy coś daje taka wycieczka?

Tak. Daje. Rozeznanie w geografii daje. Takie tysiąc siedemset kilometrów, to nawet na globusie widać. Tylko globus płaski, jak pupka niemowlaka. Kłamie. Kłamie ten globus. Jeden Węgier ma płasko. Wszyscy inni muszą

się męczyć pod górkę, albo z górki i co poradzisz? Karpaty trzymają Rumunię jak w kleszczach, w uścisku duszącym, acz wspaniałym. Będąc takim Szwajcarem można się cieszyć z własnych gór, dzikich alpejskich szczytów. Pieknie jest i malowniczo na zabój. Jak trzeba, to się tunel wierci, pieniędzy starcza, bo co przecznica - to bank tam stoi. W Rumunii niestety nie stoi. Tyż pięknie, ale tuneli brak. Dlatego za naszego życia nie doczekamy autostrady łączącej Gdańsk z Bukaresztem, niestety, choć mamy duże szanse w przyszłym roku na autostradę Gdańsk - Oradea (buduje się i to żywo). Jednak my, niedzielni turyści - to nic. Co gorsza nie doczekają autostrady do Bukaresztu także Rumuni. Niedoczekanie ich! Jak kto nieszczęsny mieszka na północno wschodnim krańcu tego kraju, to do stolicy ma dwa dni drogi. No, może trochę przesadzam, ale niewiele. Niemniej cała Rumunia buduje drogi z szybkością wielką, modernizuje na potęgę, łączy i fedruje jak tylko może.







Jedziemy sobie na przykład drogą międzynarodową, najmiędzynarodowszą E79 przez wstęp do Karpat, a tu nagle roboty drogowe. Ruch wahadłowy, koparki kopią, walce walcują, kruszarki kruszują, panowie regulują ruch. I na odcinku dziesięciu kilometrów ów międzynarodowy szlak staje się jedną wielką budową, przez którą jadą tiry. A niech to szlag! Ale nie ma wyjścia, bo niewiele dróg jest w alternatywie.





Węgry

Rumunia jest też wspaniała swoją egzotyką i to egzotyką, która niedawno u nas była codziennością. Krowa. Koń. Kury, kaczki, drób, droga na Ostrołękę. Kto dziś widział u nas zwykłą domową krowę? Nie ma. Wszystkie stoją na fermach, karmione od góry i dojone od dołu. W Rumunii ten dawny, bukoliczny i swojski pejzaż jest wszędzie na wyciągnięcie ręki w każdym zakątku malowniczych Karpat. Nigdzie tak jak tutaj nie ma tak dzikiego kontrastu, pomiędzy nowoczesnymi samochodami, wypasionymi SUVami Mercedesa i Porsche, nowymi Volkswagenami przedstawicieli handlowych, a często widocznymi konnymi wózkami, snującymi się po wioskach. Czasem muł zaryczy, a cygańscy starcy siedzą na przyzbach pykając fajeczkę w swoich nieodłącznych kapelutach. Do tego ta dachówka. Dachówka jest wszędzie, rudawa, czasem spłowiała od słońca, malownicza i dająca harmonię, w naszej Polsce zupełnie nieobecną. Harmonia w Polsce, to była panie dziejku przed pierwszą wojną, jak na żadne dachówki nikogo stać nie było, tylko wszystko było strzechą kryte, drewniane i wyglądało biednie, ale jak z obrazka. Teraz wygląda bogato, ale jak z ruskiej dyskoteki.

Można odetchnąć w tej Rumunii od kakofonii polskich dachów.

I potem te Karpaty, majestatycznymi pagórami, pełnymi akacjowych lasów, rzeczne doliny, przez które jedyne szlaki wiodą, cerkiewki nanizane na zakręty szosy. Przełom Dunaju przez Żelazne Wrota (Porțile de Fier), gdzie rzeka o połowę szersza niż Wisła meandruje po górach, a wraz z nią meandrujemy i my.

Furda tam wiruz, na takie widoki!




Tylko Węgrzy sikać nie dają. Z powodu wiruz-korona przez Węgry tylko tranzyt. Trzeba je przejechać w maksymalnym czasie 12 godzin, najlepiej nie zatrzymując się (co jest akurat banalne - nam zabrało to półtorej godziny), a tankować można tylko na specjalnie wyznaczonych stacjach. Trzech na krzyż. A jak mi się siku chce, proszę pana Węgra?

Most Przyjaźni, Ruse.




Ruse, Bułgaria



W kontraście do Węgier w bułgarskim naddunajskim Ruse, o którym zawsze myślałem, że jest brudnym, portowo - przemysłowym miastem (tak wyglądało z daleka, jakże się myliłem!), w owym Ruse zatem, akademickim, bulwarowym na maksa i kipiącym zielenią - koronawirus nie występuje. Wieczorem wszystkie deptaki są pełne i wszystkie knajpy są pełne, jak na Piotrkowskiej. Nie zauważyłem ani jednej maseczki na facjacie. Znaczy się wiruz neegzistuje.

A, no i jeszcze psy i koty. To jest dopiero! Dunaj dzieli południowowschodnią Europę na część psią i kocią. 

Tak naprawdę to Rumuni i Bułgarzy nigdy nie darzyli się zbyt wielkim sentymentem. Mieli także spory terytorialne o Dobrudżę, zaanektowaną przez Rumunię po drugiej stronie granicznej rzeki. Do tego dochodzą różnice widoczne do dziś w tym, co potocznie nazywa się charakterem narodowym. Niektórzy mówią, że takie coś jak charakter narodowy nie istnieje i że nie należy uogólniać. Ale ja uważam, że istnieje, jak najbardziej. Z obywateli da się wyciągnąć pewną średnią, będącą miksem kultury, wychowania, sposobu bycia, historii i tradycji. Zatem wyciągam, a co tam, nie powstrzymuję się - Rumuni to ekstrawertyczni, pełni temperamentu południowcy, Bułgarzy to introwertyczni zdystansowani ludzie wschodu. Nic to, że siedzą na południe od tych pierwszych. Zatem stosunki są obarczone pewną dozą niechęci, czy też mijających się interesów. Dlatego też na granicy pomiędzy Rumunią a Bułgarią, granicy o długości 608 kilometrów, są na dzielącym Dunaju - ta dam! -  całe dwa mosty. Obydwa z musu. Do pierwszego mostu zmusił Bułgarów i Rumunów Stalin - leży pomiędzy Giurgiu a Ruse i nazwany został Mostem Przyjaźni, zbudowany w latach 1952- 1954. Do drugiego mostu zachęciły oba kraje fundusze Unii Europejskiej - powstał pomiędzy Widyniem a Calafatem dopiero w 2013 roku. Wcześniej musiał wystarczyć ten wcześniejszy i niezbyt liczne rzeczne promy.

Kot, Bułgaria


Kot, Bułgaria.



Pies. Rumunia.

Pies. Rumunia.



Różnicę w sposobie życia i układania sobie otoczenia w obu tych narodach widać gołym okiem, pomimo to, że pejzaż i zamożność po obu stronach mostów jest podobna. Po stronie rumuńskiej na każdym skrzyżowaniu i zakręcie znajduje się pies. Pies kundel, wolnochodzący, choć niepozbawiony obroży. Merdający ogonem, a czasem obszczekujący tiry na trasach międzynarodowych. Po przebyciu Dunaju psy znikają ucięte jak nożem. Na każdym kroku i w każdej knajpie, pod każdym hotelem i straganem leżą koty. Psy występują z rzadka, jedynie w wersji smyczowej, wypasionej, rasowej, zawsze przyczepionej do właściciela.

No i kto tu mówił, że różnic charakterów narodowych nie ma? Hę? 

Nesebyr, Bułgaria.








Rumunia.


Jakież jeszcze korzyści można wyciągnąć z takiej wycieczki, oprócz zbudowania sobie w głowie mapy fizycznej południowowschodniej Europy z zaznaczeniem poziomic, oraz nabrania całkowitej pewności, że droga Najkrótsza w Rumunii nigdy nie oznacza drogi Najszybszej?

Że świat jest piękny. A oglądanie tego świata, to rzecz jaką tygrysy lubią najbardziej.

Co i Państwu Szanownym polecam.

Fabrykant

(nasycony)

P.S. Prawie wszystkie zdjęcia strzelone przez szybę samochodu, w pędzie. Nie zawsze trzymają jakość. Sorry.

P.S. Zdjęcia starych gratów zebrane na wycieczce, wraz z komentarzem drogowym można obejrzeć na mojej Motodinozie - TUTAJ

9 komentarzy:

  1. Ładna wyprawa. Gratulacje, że udała się Panu w tych czasach. My marzymy o powrocie do Rumunii (za rok lub dwa). Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Simca pierwszorzędna. Pozostałe zdjęcia także. Klimatyczne.
    A Bałkany mają coś w sobie urzekającego. Byłem w Rumunii 8 lat temu, ciekaw jestem ile się zmieniło. Ja akurat w Siedmiogrodzie się smyczyłem. Widoki bardzo ładne (choć jakby wyczyścić je z działalności człowieka to bardzo podobne do naszych Beskidów, tam od Sącza na wschód), miejscowości i architektura urokliwa. I ludzie, niesamowicie otwarci i gościnni, i komunikatywni. Mimo iż z języków obcych ja tylko germańskie, a oni po romańsku.
    Ciekawy też był miks kulturowy, Rumuni, Cyganie, Sasi (chyba w rejonie Siedmiogrodu tylko występowali licznie i pozostały ich resztki), no i oczywiście dumni Węgrzy. Na mszę katolicką tylko u nich. Tęsknią oni bardzo za Wielkim Królestwem. I siedzą tak na diasporze.
    Jeszcze parę pytań weryfikujących ;)
    Palinkę na wirusa próbowaliście Szanowny Panie?
    Dalej tam tyle śmieci po rowach leży?
    Dalej tak mało znaków na drogach?
    I Dacie 1300 dalej takie szybkie?
    -wojluk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wirusa stosowaliśmy rakiję, bo większość czasu spędziliśmy jednak w Bułgarii. Przetestowaliśmy wiele gatunków - wszystkie bardzo dobre na Covid. W Rumunii jednak sporo zmian - śmieci mniej, znaków więcej. Jeżeli chce Pan Szanowny zobaczyć wszystkie Dacie, jakie widziałem po drodze, to zapraszam na motodinoza.blogspot.com. Jednak agresywność i ostra jazda w Rumunii bardzo widoczne (nie mają gdzie się wyżyć, autostrad mało), tyle że dziś w gorszym wydaniu, bo już nie Daciami, tylko Octaviami przedstawicieli handlowych. Np. wyprzedzanie na drodze jednojezdniowej z lewej strony wysepki, na ciągłej linii.

      Usuń
  3. No to zachęcił mnie Pan do tej Bułgarii. Kuchnie ponoć też mają dobrą.
    Wychodzi, że Rumunii dalej rączy tyko pojazdy szybsze. Na motodinoze wejdę koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogólnym ogóle - mimo wszystko Rumunia jest nieco ciekawsza i znacznie bardziej różnorodna niż Bułgaria. Także narodowościowo i architektonicznie. Natężenie zabytków jest też w Rumunii większe. Ale oba kraje polecam, byle nie nastawiać się na ład, porządek i szwajcarski ordnung.

      Usuń
  4. Ach, promy na Dunaju! Czas oczekiwania do 12 godzin, brud smród i łapówkarstwo... tylko zdjęć nie mam, bo mi film z aparatu zabrali. A powód był niezwykły - w pasach przygranicznych po 2 stronach hodowla ziół, które ludzie palą. I to nie był tytoń...
    Rumunię przemierzałem pociagami - przeżycie niezapomniane. Bilety za grosze, zamówienie u kierownika pociągu _całego_ wagonu w pociągu nocnym - 15DM lub 10 USD.
    Linie kolejowe imienia Ceaușescu - po 4 tory wyjeżdżające w piękne portale tuneli... i kończące się 10 metrów dalej... bo tunel wykuty na 1 tor... całe linie obsiane kukurydzą szerokości metra, żeby biedę zasłonić...
    Ale ludzie - mili, uczyni.
    Tylko nie ma kiedy tego powtórzyć...
    Dzięki za szybki reportaż!

    OdpowiedzUsuń
  5. No jak to tak narzekać na nasze dachy? Polska wieś Eternitem przecież stoi! i ma się dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie tylko polska wieś.
    Byłem tam w zeszłym roku, fotki niestety nie zrobiłem. Ale z pomocą przychodzi google:
    https://goo.gl/maps/2yrSQ8Ssp9oKdg8W7
    tylko nie wiem czy to bardziej na motodinoze nie pasuje.
    -wojluk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachodnioeuropejski eternit jak się patrzy! A jak się nie patrzy - też eternit.

      Usuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.