czwartek, 20 kwietnia 2017

Rum-Zeiss w Ray-Banach



Nie jestem gadżeciarzem. Nawet fotograficznym nie jestem. Stylówa- zero. Podniecają mnie co prawda obiektywy, aparaty fotograficzne i samochody, ale od podniety dość daleko do sięgania po portfel. Nawet Google nie wie jakie reklamy mi wyświetlać, choć Google wie wszystko o każdym. Coś tam wyświetla, ale prawie zawsze nietrafione. Lubię też stare rzeczy, nawet lekko zbyt stare, cenię sobie przeszłość. Gdyby tak Google wyświetlił mi czasem jakąś interesującą wiekową Sigmę, w której nie działa autofokus- o to bym kliknął.
Ale nie wyświetla. Same nówki wyświetla.
Bez łaski. Sam sobie znajdę.
Nie mogę też powiedzieć, że nie interesuje mnie popkultura, komercja i jej obiekty. Interesuje jak najbardziej. Zauważam niektóre chodliwe gadżety, zapamiętuję niektóre marki i ciekawi mnie dlaczego ludzie się o nie zabijają, na przykład stojąc w kolejkach przed sklepowymi premierami (biografii Steva Jobsa jednak jeszcze nie przeczytałem).
Niektóre marki zapisały się trwale w umysłach ludzi i istnieją jako ikony- takie rzeczy które były „od zawsze”, jak się zdaje i budziły jakieś dreszcze u publiczności. Zegarki Patek Philippe, zapalniczki Zippo, samochody Ferrari, ciuchy od Prady, motorówki Riva, buty Nike Air, obiektywy Zeiss, dżinsy Levi Strauss. Wszystko z różnych dziedzin i poziomów, ale jakoś tam kojarzone przez każdego Ziemianina.

Niektóre są niezmienne, niektóre odchodzą w przeszłość. Na przykład aparaty Kodak. Niektóre wydają się istnieć od stu dwudziestu lat, a mają tylko siedemdziesiąt- na przykład Ferrari (O Ferrari poczytajcie na Automobilowni TUTAJ).

A bo ja byłem akurat dzisiaj w aptece. I tam widziałem plakat reklamujący soczewki kontaktowe Bausch & Lomb. Stąd wziął się dzisiejszy wpis. Bausch & Lomb z pewnością nie należy do tej ligi marek, którą rozpoznawałoby się na pierwszy rzut oka. Ale mnie zastanowiło to, że już gdzieś o tej firmie słyszałem i to w zupełnie, zupełnie innym kontekście. Nie pamiętałem jakim. Ale od czego jest wujek Google, który żywi, broni, informuje i śledzi.

Jeśli nie nosicie soczewek kontaktowych, to może nigdy nie słyszeliście o Bausch & Lomb. Ale zapewne słyszeliście coś o okularach Ray- Ban, prawdaż?
Nie znacie okularów Ray Ban? Nigdy ich nie widzieliście na oczy? Wystarczy że gdzieś widzieliście zdjęcie następujących person: Audrey Hepburn, Michaela Jacksona, Marylin Monroe, Jacka Nicholsona, Toma Cruse, Bono, Carego Granta, George Michaela, Blues Brothers, czyli Dana Aykroyda i Johna Belushiego, mających na sobie okulary.
I to nie jest żaden przypadek. To strategia marketingowa.

A nawet jak nie śledzicie pop kultury, tylko wchodzicie na Fotodinozę jak na elitarny blog o klasycznej fotografii, to zapewne znacie jedną z klasycznych fotografii generała Douglasa Mc Arthura wkraczającego na wyspę Leyte (Filipiny), po dwóch latach od wycofania się Amerykanów z Filipin po tym jak ich Japończycy pobili. Jest setka zdjęć z generałem, bo to było wydarzenie stricte propagandowe.

By U.S. Army Signal Corps officer Gaetano Faillace [1] - This media is available in the holdings of the National Archives and Records Administration, cataloged under the National Archives Identifier (NAID) 531424. Wikipedia.


Dziwnym trafem to wszystko się plecie ze światem fotograficznym, choć pozostaje na jego marginesie. Bausch & Lomb jest dzisiaj zupełnie czymś innym niż był i swego zarania. Zatrudnia dziś 13 tysięcy pracowników na caluśkim świecie (w 36-ciu krajach), ma obroty sięgające kilku miliardów dolarów, no i branża już nie ta, choć... jakby nadal trochę ta. Zakres działania- oftalmika, preparaty farmaceutyczne, akcesoria chirurgiczne.

Ray Bany już nie należą do Bausch&Lomb, zostały sprzedane bez sentymentów, bo wielka korporacja nie ma czegoś takiego jak sentymenty. Kasa Misiu, kasa (cytat).
Istnienie tej medycznej firmy supła się gdzieniegdzie z historią fotografii, to tu to tam. Wystarczy trochę poskrobać i od razu wyłazi. Bo Bausch&Lomb to firma stara jak słoń.
Słonie mają dobrą pamięć (cytat).
Patrząc na dzisiejszego giganta na rynku soczewek kontaktowych dość trudno w to uwierzyć. Ale kluczowym słowem jest tutaj "soczewek".

B&L

W 1853 roku John Jacob Bausch i Henry Lomb, dwaj emigranci z Niemiec założyli w Rochester w stanie Nowy Jork zakład produkujący soczewki okularowe i oprawki. Syn Johna, Edward Bausch nauczył się konstruować mikroskopy i dzięki temu firma rozwijała się prężnie, oferując swój sprzęt lekarzom i naukowcom. W 1890 roku Edward Bausch nawiązał kontakt z firmą Carl Zeiss z Jeny, proponując współpracę na rynku amerykańskim. Korzenie niemieckie zadziałały i Bausch & Lomb dostał licencje na liczne patenty Zeissa, w tym obiektywy fotograficzne i lornetki porropryzmatyczne.

Carl Zeiss

Należy tu napisać czym w owym czasie był Zeiss.
Zeiss właściwie nie miał sobie wtedy równych. Innowacje jakie wynalazła firma Carl Zeiss pozwoliły jej zostać najlepszym producentem optyki. Carl Zeiss, zdolny rzemieślnik mechaniki i optyki założył swój warsztacik w mieście Jena i z początku zajmował się głównie naprawami instrumentów naukowych . Miał przygotowanie- wcześniej uczęszczał na wykłady matematyki, fizyki, mineralogii i optyki na uniwersytecie w Jenie. Dzięki kontaktom z uczelni- miał też dużo zleceń. Wkrótce zaczął konstruować mikroskopy i narzędzia pomiarowe według własnego pomysłu, które zyskały spore uznanie- Zeiss dostał złoty medal na wystawie naukowej w 1861 roku- pięć lat później zatrudniał już dwudziestu ludzi i sprzedał swój tysięczny mikroskop. Utrzymywał kontakty z uczelnią w Jenie, a przede wszystkim z fizykiem Ernstem Abbe, którego w 1872 roku namówił do pracy w firmie. Zeiss wiedział że teoretyczny rozwój optyki przełoży się na zyski, a Ernst Abbe był niezwykle biegłym teoretykiem. Opracował podstawowe wzory fizyczne do konstrukcji soczewek, stosowane do dnia dzisiejszego. Wcześniej soczewki produkowano w większości metodą prób i błędów, licząc na doświadczenie szlifierzy, w oparciu o proste schematy, sprawdzane „w naturze”. Dopiero połowa wieku XIX-go dała mocny impuls do rozwoju teorii. Wcześniej pisało się już o działaniach pana Józsefa Petzvala dla firmy Voightländer, mniej więcej w tym samym czasie- LINK

Do tego by teoretyczne wyliczenia Abbego można było przełożyć na rzeczywistość potrzeba było jeszcze jednej rzeczy- odpowiedniego szkła. A takiego nie za bardzo produkowano. Zeiss i Abbe zatrudnili młodego doktoranta chemii z Jeny- Otto Schotta. Ten opracował nowe typy szkła- z dodatkiem litu i boru, które umożliwiły wyprodukowanie obiektywu dającego wyjątkowo czysty i ostry obraz.

Dziś Schott AG to firma zatrudniająca 15 tysięcy pracowników, kontrolowana w całości przez fundację Carl Zeiss.

Ernst Abbe opracował podstawowy typ obiektywu apochromatycznego, złożonego z pięciu elementów szklanych ustawionych w symetryczny układ.
Około 1889 roku do firmy Carl Zeiss dołączył fizyk- doktor Paul Rudolph. Tak w skrócie- my wszyscy z niego. To znaczy my wszyscy, miłośnicy stałoogniskowych obiektywów zawdzięczamy mu jakość swoich szkieł. Zaprojektował on kilka standardowych konstrukcji poprawiających obraz i niwelujących wady optyczne- jeżeli macie w swoim posiadaniu jakąkolwiek 50-tkę, albo obiektyw typu „pancake” to jest to dokładnie to samo, co wyrysował pan Rudolph na swojej desce kreślarskiej sto trzydzieści lat temu, jedynie w nowym opakowaniu.
Obiektywy Zeissa opanowały niemiecki rynek. Były nie do pobicia. Musiało minąć kilka lat zanim inni producenci dali radę wypuścić coś równie dobrego. A ponieważ opanowały niemiecki rynek, to i opanowały świat, bo Niemcy królowali w kwestii fotografii, optyki i aparatów fotograficznych. A Zeiss został największym producentem aparatów na świecie jeszcze przed I Wojną Światową.
(Zeiss musiał zacząć się sprężać dopiero gdy na konkurenta wyrosła mu Leica, ale to było dobre trzydzieści lat później, o Leice się już pisało- LINK).
Tymczasem na przełomie wieków firma oferowała już kilka bardzo dobrych konstrukcji- Protar, Planar i najpopularniejszy Tessar- układ soczewek stosowany do dziś we wspomnianych obiektywach 50mm wszystkich producentów. 

Wszystkie te sprzęty z każdym rokiem produkowano w kolejnych, coraz jaśniejszych wersjach i dodawano kolejne nowe konstrukcje układów soczewek, projektowane pod obiektywy szerokokątne i teleobiektywy.

Ernst Abbe, który został współwłaścicielem firmy Carl Zeiss, po śmierci założyciela postanowił przekształcić formę zarządzania kilkusetosobową fabryką i hutami szkła na fundację. W 1898 roku założył do dziś istniejącą „Carl-Zeiss-Stiftung”, która jest właścicielem Carl Zeiss AG i Schott AG. Abbe miał na myśli szeroką działalność nie związaną wyłącznie z przemysłem, ale też z dotowaniem nauki i wzmacnianiem praw pracowniczych. Dzięki jej działalności uniwersytet w Jenie zyskał stypendia dla naukowców, nowe budynki, a samo miasto- szpital i ogród botaniczny. W statucie fundacji były zapisane idee wspierania pracowników Zeissa, opieki socjalnej i zapewnienia dobrych warunków pracy. Statut ten był bardzo przemyślanym i na swe czasy nowoczesnym aktem- został on później przez wiele niemieckich firm po II Wojnie Światowej skopiowany.

Alians i kariera

Amerykanie z Bausch & Lomb wiedzieli do kogo uderzyć po najbardziej zaawansowaną optykę. I zrobili to akuratnie na początku szerokiej kariery jaką rozpoczynał Zeiss na światowym rynku.


1904 r.


Bausch & Lomb kupił także licencje na dalmierze do dział i wyprodukował pierwszy celownik teleskopowy na potrzeby US Navy. Zeiss, który w tym czasie doskonalił swoje optyczne celowniki był pod wrażeniem jakości produktów z Rochester i zdecydował, że zamiast budować w USA swoją własną fabrykę optyczną- zleci to przedsięwzięcie kolegom z Bausch & Lomb. Firma Carl Zeiss kupiła 20% udziałów w B&L, płacąc za nie m.in. możliwością bezpłatnego wykorzystywania jej patentów na terenie USA, sama zaś zyskując prawa do sprzedaży wyrobów z Ameryki na całym świecie.

1903 r.

1912 r.

Produkcja celowników optycznych w Bausch & Lomb była jedynie marginesem działalności, ale też był to margines wyjątkowo strategiczny, ponieważ była jedynym dostawcą tych urządzeń dla Marynarki Wojennej. US Navy miały zatem na tę produkcję oko- delegując swoich stałych przedstawicieli do fabryki w Rochester i zacieśniając „rządową” współpracę.


B&L robiła karierę. Dostarczyła obiektywy Kodakowi do jego pierwszego „Forda Model T fotografii”- Kodaka Brownie. Jak pamiętamy słynne hasło „naciśnij migawkę- my zrobimy resztę” spowodowało masowe spopularyzowanie fotografii wśród amatorów w USA i Europie. Nie trzeba było być już specjalistą, by robić amatorskie zdjęcia- naświetloną rolkę wysyłało się listem do laboratorium Kodaka, a za kilka dni otrzymywało się odbitki i świeżą rolkę filmu. Dla wielu Kodak Brownie okazało się życiową przepustką do sławy, między innymi dla Alfreda Eisenstaedta- LINK i Zofii Chomętowskiej- LINK już na Fotodinozie opisywanych. No a każdy Kodak Brownie miał obiektyw robiony według patentów Zeissa przez Bausch & Lomb.
Do tego wszystkiego firma dzięki wynalazkom Zeissa opanowywała coraz mocniej rynek mikroskopów, lornetek celowników i dalmierzy.

Wojna

Alians Bausch & Lomb z Zeissem trwał, jak się można łatwo domyśleć- do I Wojny Światowej, dopóki Lusitania pływała sobie spokojnie po morzach świata.
(Znalazłem przy okazji przepiękne zdjęcie Lusitanii, po zdobyciu błękitnej wstęgi, za najszybsze pokonanie Atlantyku- rok 1907- można sobie obejrzeć w powiększeniu)

Kiedy Lusitania jednak poszła na dno, wraz z 1200-ma pasażerami zatopiona torpedą z niemieckiej łodzi podwodnej w 1915 roku nastroje w USA zmieniły się z pokojowych na wyjątkowo wkurzone i alians Bausch & Lomb z niemieckim Zeissem stanął pod dużym znakiem zapytania.
Już wcześniej były kwasy wobec łamania zasad- i w optyce i w sprawie Lusitanii. Luksusowy statek był podejrzewany o tajny transport broni dla Aliantów, a Bausch & Lomb podpadł Zeissowi sprzedażą wielkiej ilości lornetek, celowników i wizjerów do Europy, wbrew wcześniej podpisywanym umowom.
W 1915 Zeiss odsprzedał z powrotem swoje udziały w Bausch & Lomb,a od 1921-go obydwie firmy teoretycznue nie prowadziły już żadnych wspólnych interesów.
Interesów nie prowadziły, ale patenty zostały. W 1921 roku Zeiss dał wyłączność B&L na wszystkie swoje patenty dotyczące optycznych urządzeń militarnych. Nie wiem jak to US Army załatwiła, ale jakoś załatwiła.

Bausch & Lomb po I Wojnie Światowej został głównym i jedynym dostawcą urządzeń optycznych i pomiarowych dla wojska. Mało tego- gdy inni producenci amerykańscy zwijali swoje interesy B&L został JEDYNYM NA PÓŁKULI ZACHODNIEJ producentem szkła optycznego i specjalnego, obsługującym wszystkich amerykańskich optyków i producentów urządzeń z soczewkami.

1904 r.

W 1926 roku zmarł założyciel John Jacob Bausch, a prezesem rozrastającej się firmy został jego syn- Edward. Kilka lat później Bausch & Lomb trafił na giełdę. W latach 30-tych produkował 17 tysięcy różnych rodzajów produktów, od wizjerów po spektroskopy. W USA miał 28% rynku okularów i wielkie udziały w rynku lornetek. Niemniej nadal był firmą nad którą rodziny Bausch i Lomb sprawowały znaczną kontrolę. I nadal, zdaje się, nieformalne kontakty z niemieckim Zeissem zapewniały dalszy rozwój i wzrost zysków.
Lata 30-te Bausch & Lomb spędził na rozwoju techniki obiektywów fotograficznych, ale też i kinowych. Ich obiektywy do projektorów kinowych marki Cinephor, pokryte specjalnymi powłokami przeciwodblaskowymi trafiły do kin w całych Stanach. Dziwnym trafem Zeiss wynalazł rewolucyjny sposób pokrywania soczewek powłokami przeciwodblaskowymi zwany „T” od „transparent” nieco przed tym, w 1935 roku.

Ray- Ban

W latach 30-tych rozwój lotnictwa poszedł gwałtownym skokiem naprzód. Kiedy zaledwie dwadzieścia pięć lat wcześniej Zeiss projektował nowe schematy szkieł, bracia Wright ledwo unosili się nad ziemią w swoim skleconym w szopie z byle czego instrumencie, w latach 20-tych wysokości lotu osiągały już 7 kilometrów. Rekord prędkości z 1929 roku to 530 km/h! Za czasów I Wojny bomby rzucano jedną ręką, drugą trzymając wolant, i strzelano z rewolweru przez śmigło na samolotach zrobionych z dykty i strun fortepianowych, a i tak skuteczność lotnictwa okazała się tak strategiczna, że w latach 30-tych większość krajów przeznaczyła na nie wielkie pieniądze. Powstały tunele aerodynamiczne, nowe technologie produkcji i zaczęto stosować szeroko aluminium i inne metale do konstrukcji samolotów. Osiągi wzrastały niepomiernie. W 1938 roku Włoch Mario Pezzi ustanawia rekord wysokości lotu na 17038 metrów! To ci dopiero!

Nowe osiągi samolotów wiążą się z nowymi trudnościami dla pilotów. W tej sprawie właśnie trzygwiazdkowy generał- porucznik John Mc Creaddy zaszedł w 1929 roku do firmy Bausch & Lomb, aby zamówić specjalne okulary dla pilotów US Air Forces. Przede wszystkim chodziło o oślepienie i kontrasty na dużych wysokościach, lepszą widoczność w chmurach, a także o ewentualne zapobieżenie zaparowaniu szkieł.
Prototyp powstał jako okulary z plastikową ramką, wyposażone w specjalne szkło Anti-Glare, kalichromatyczne i odcinające część błękitnego widma, co polepszało widoczność detali we mgle. Bausch & Lomb szybko zmienił ramki na metalowe i wypuścił je na rynek cywilny w 1936 roku rejestrując nazwę Ray- Ban, bardziej dobitnie określającą przeznaczenie. (Ray- promień, Ban- wiadomo każdemu trollowi internetowemu). Model dla pilotów nazywał się Ray-Ban Aviator i zrobił szaloną karierę. Robi po dziś dzień. Stał się znakiem firmowym amerykańskich lotników, a jak wiadomo- zwycięscy lotnicy są bardzo lubiani. Trzeba było poczekać tylko do jakichś zwycięstw i darmowa reklama okularów była zapewniona.




Wojna II

Nadchodziły czasy Hitlera. W Niemczech u Zeissa wspomniane akty pracownicze Fundacji Carl Zeiss stanowiły dla nazistowskich władz pewną zadrę, zwłaszcza punkt mówiący o „tolerancji dla wyznania, pochodzenia i statusu pracowników”, a sama firma i profil jej produkcji był jednym z najważniejszych fundamentów niemieckiej armii. Wkrótce w zarządzie zasiedli hitlerowscy działacze i pomimo sprzeciwu starych akcjonariuszy, w tym córki Ernsta Abbego przeforsowali zmiany statutu fundacji. Od tej pory firmy Zeiss i Schott siedziały grzecznie we wskazanym im miejscu i produkowały co trzeba było produkować na rzecz niemieckich zbrojeń.
Jak wiemy stosunek Ameryki do Hitlera i wojny w Europie był niejednoznaczny. Wiele więzi gospodarczych łączyło firmy i ludzi z obu stron Atlantyku. Wiele amerykańskich koncernów obficie finansowało niemieckie zbrojenia, lub sprzedawało strategiczne produkty w postaci paliwa lub surowców do produkcji amunicji. Tuż przed wybuchem wojny udzielono Niemcom także wielkich kredytów. Pisało się o tym w artykule na Fotodinozie o IG Farben- LINK
Wobec Bausch & Lomb rząd amerykański miał pewne obawy, ponieważ dla US Army firma ta była właśnie takim strategicznym amerykańskim Zeissem. A zauważano nadal zależności pomiędzy oboma koncernami, pomimo braku formalnych umów.
W 1940 roku oskarżono B&L na podstawie ustaw antymonopolowych o zmowę z Zeissem i zawyżanie cen produktów. Bausch & Lomb szybko zgodził się zapłacić grzywnę, oraz zerwać wszelkie kontakty z Niemcami. Firmie zależało na jak najszybszym załagodzeniu sporu z rządem, bo już za rogiem czekały lukratywne kontrakty na dostawy wojskowe.

W trakcie II Wojny amerykański koncern produkował dla US Army wszystko- od celowników optycznych, lornetek, po wizjery, dalmierze i peryskopy. No i Ray- Bany.

Lubił je nosić wspomniany generał Douglas Mc Arthur, którego zdjęcie z 1944 roku podczas wyzwalania Leyte, kiedy to spektakularnie kroczy przez płyciznę z łodzi desantowych na brzeg, obiegło wszystkie gazety świata.
Dwa lata wcześniej generał na rozkaz prezydenta Roosevelta musiał ewakuować się z Filipin, zostawiając walczące tam wojsko amerykańskie, które, ostatkami sił, ulegało japońskiemu atakowi. Po wylądowaniu w Australii generał zapowiedział: „Wrócę” („I shall return”).
I wrócił.
Ray- Bany zaczęły być powszechnie kojarzone.

Na II Wojnie Światowej Bausch & Lomb zarobił olbrzymie kokosy- urósł jeszcze bardziej, rozszerzając w USA sieć swoich dealerów i 150 laboratoriów polerowania szkła.

To jest najlepszy plakat związany z B&L jaki znalazłem.

Zeiss również nie próżnował- zatrudniając tysiące robotników przymusowych produkował wszystko co było potrzebne Wehrmachtowi. Niejaki Herbert Kortum, matematyk, fizyk i mineralog, sympatyk partii nazistowskiej, członek SS, zajmował się U Zeissa na przykład nowatorskim elektro-mechanicznym systemem naprowadzania bombowców na cel, wykorzystującym żyroskop jego konstrukcji. Bardzo chciał służyć w Sicherheitsdienst des Reichsführers-SS u Heinricha Himmlera (biorącej główny udział w organizacji holokaustu), ale nie został przyjęty, bo oceniono go jako karierowicza. Jednak jego wysiłek naukowy został doceniony orderem Krzyża Zasługi Wojennej I klasy, a on sam awansował na stopień Obersturmführera.
To dzięki niemu spuszczano na nas bomby z niezwykłą precyzją.

Pod koniec II Wojny Jena i zakłady Zeissa zostały zajęte przez Amerykanów. Na mocy umowy alianckiej Jena miała się jednak dostać pod skrzydła strefy radzieckiej. Amerykanie wywieźli zatem stamtąd nie tylko sporą część maszyn przemysłowych, ale i wszystkich naukowców pracujących na Uniwersytecie w Jenie (w tym Herberta Kortuma) do Oberkochen pod Stuttgartem, gdzie stworzono nowy ośrodek dla Zeissa, początkowo pod nazwą Opton Optische Werke Oberkochen GmbH ale już w 1947 przemianowany na Carl Zeiss. Od tej pory istniały dwie firmy Carl Zeiss- wschodnia i zachodnia, obydwie kontynuujące dawną produkcję i pracujące w tej samej branży.

Liczne międzynarodowe procesy o nazwę jakie się potem rozpoczęły, w których zachodnie sądy przyznawały rację Zeissowi z Oberkochen, a wchodnie VEB Zeissowi z Jeny zakończyły się ugodą, w której zachodnie produkty mogły być sprzedawane na wschodzie pod marką „Opton”, a wschodnie na zachodzie pod marką „Zeiss Jena”.

Co ciekawe o markę Zeiss komunistyczne NRD walczyło jak o wolność, w zupełnym przeciwieństwie do innych marek, jakie zostały po wschodniej stronie, np. BMW czy Agfa- te ostatnie szybko i bez protestów przemianowano na EMW i ORWO. Świadczy to, moim zdaniem , o większej rozpoznawalności nazwy Zeiss, bądż co bądź eksportowanej na wszystkie kontynenty, w przeciwieństwie do niszowego BMW.
Co jeszcze ciekawsze, w nadziei na rychłe zespolenie strefy amerykańskiej i radzieckiej z początku Zeiss ze wschodu i Zeiss zachodni współpracowali dosyć ściśle, zdarzało się, że Oberkochen sprzedawało NRD-owskie wyroby pod swoją marką. Dopiero od połowy lat 50-tych rozdział nastąpił na dobre. Obydwa konary Carl Zeiss w obydwu państwach niemieckich rosły w siłę, tworząc coraz większe koncerny. NRD-owski Zeiss przejął po swoje skrzydła aparaty Pentacon i Praktica, oraz firmy Meyer-Optik i Ilhagee, a dla bloku sowieckiego stał się dostawcą technologii kosmicznych i wojskowych, między innymi mikroprocesorów i półprzewodników.

Amerykanie

Bausch & Lomb wyszedł na II Wojnie znacznie wzmocniony, jednak pod koniec lat 40-tych kurek z zamówieniami rządowymi został zakręcony i zmalał do zaledwie 15% obrotów. Jednak firma nie zasypiała gruszek w popiele, coraz większą część swoich dochodów przeznaczając na rozwój, badania i szukanie nowych produktów i nowych rynków. Zwłaszcza że Japończycy i ich przemysł optyczny zaczynali już deptać im po piętach, co się jeszcze pogłębiło w latach 60-tych. Pisało się już o tym trochę TUTAJ.

Najpierw koncern postarał się podbić gimbazę. 
Skupił się na wyprodukowaniu szkolnego mikroskopu za niską cenę. Optykę z większych modeli wpakowano do obudowy zrobionej całkowicie z plastiku, co pozwoliło sprzedawać ten sprzęt po bezkonkurencyjnie niskiej cenie 12$. To pozwoliło utrzymać zyski. Ray- Bany też notowały postępy, poszerzano ich gamę i stosowano nowe typy zaawansowanego szkła, odcinającego odpowiednie partie świetlnego spektrum. Od czasu premiery modelu „Wayfarer” w 1956 roku, który był „inspirowany krzesłem projektu Eamesa i skrzydlatymi błotnikami Cadillaców” stały się bardzo popularne, a kiedy Peter Fonda w filmie Easy Rider (1969) brylował w kolejnych klasycznych brylach Ray Bana- „Olympian” sprzedaż jeszcze skoczyła do góry.

B&L rozpoczął także zaawansowane badania nad soczewkami kontaktowymi.
Jak się okazuje nie jest to najnowszy wynalazek. Pierwszy był niejaki Leonardo da Vinci, który wymyślił szklane soczewki przykładane bezpośrednio do oka. Potem na przestrzeni wieków próbowano ten wynalazek wcielić w życie, ze słabym jednak skutkiem- między innymi szklaną wersję kontaktów zaprezentował znany nam Carl Zeiss. Przełom nastąpił w 1960 roku w Czechosłowacji, gdzie Otto Wichterle i Drahoslav Lim opracowali metodę produkcji soczewek z miękkiego hydroksyetylometakrylanu (właśnie połamaliście sobie język usiłując to przeczytać) i sposób masowego przemysłowego ich wytwarzania. Bausch & Lomb kupił patent Czechów i udoskonalił go, wypuszczając w 1971 roku pierwsze na rynku współczesne soczewki Softlens nadające się do życia i pozwalające na długie ich noszenie.
To był hit.
Firma, będąca już wtedy wielką korporacją została hegemonem na światowym rynku soczewek sprzedając w roku ich premiery ponad 100 tys. par. Musiało minąć piętnaście lat zanim konkurencja zaczęła zagrażać Bauschowi.

Ale zanim zaczęła zagrażać, koncern przeprowadził zmasowaną akcję, poniekąd pionierską przez to właśnie zmasowanie.

Kamera, akcja.

Otóż w latach 80-tych okulary Ray- Ban, zaprojektowane czterdzieści lat wcześniej zaczęły przeżywać pewien regres. Ich wygląd wydawał się nieco „daté” w kiczowatych i żarówiastych latach dyskoteki. Bausch & Lomb doznawał pewnej konfuzji co z tym ma zrobić. 

Ale gdy Jake i Elwood Blues w 1981 roku włożyli swoje Wayfarery (nauczyłem się je rozpoznawać w trakcie pisania tego artykułu- może jednak zostanę gadżeciarzem) i zagrali „Everybody Needs Somebody to Love” i „Sweet Home Chicago” sprzedaż niespodziewanie skoczyła do góry. Jak może pamiętacie- Ray Bany są noszone przez bohaterów filmu „Blues Brothers” w dzień i w nocy, kilka razy jest to nienahalnie podkreślone w dialogach, a w scenie pocałunku okulary grają wręcz główną rolę, kiedy to Jake Blues zdejmuje je na chwilę niczym przyłbicę.
To wyznaczyło kierunek. Zarząd B&L podpisał wart 50 tys dolarów kontrakt z firmą Unique Product Placement na promowanie Raybanów. Pomiędzy rokiem 1982 a 1987 okulary Bausch & Lomb pojawiały się w ponad 60-ciu filmach i serialach rocznie! Na początku lat 80-tych sprzedawało się 18 tysięcy modeli Wayfarer, ale kiedy Tom Cruise założył je w „Risky business” jeszcze tego samego roku (1983) sprzedano 360 tysięcy! W połowie lat 80-tych sprzedaż osiągnęła już niewiarygodne 1,5 miliona sztuk.
Na plakacie- Tom Cruise w otoczeniu kobiet i gadżetów. Okulary większe niż Tom.


Don Johnson w „Miami Vice”, Bruce Willis w serialu „Moonlighting” („Na wariackich papierach”), Michael Jackson, Madonna, Billy Joel, Elvis Costello, chłopaki z U2, Depeche Mode, George Michael i Freddy Mercury. Wszystkich ich widzieliście w Ray Banach.

W 1986 roku nastąpił renesans Ray Banów Aviator. Wiecie dlaczego? Bo nakręcili „Top Gun”. Nie było tam aktora, który by ich nie nosił. A wszyscy zabójczo przystojni. Notabene oprócz wzrostu sprzedaży okularów „Top Gun” miał wpływ na jeszcze jeden wzrost- liczba ochotników do sił powietrznych USAF wzrosła po tym filmie- uwaga uwaga- o 500%.
Pod koniec kontraktu placementowego Bausch & Lomb miało już 1/3 rynku okularów w USA- rynku wartego 500 milionów dolarów. Opłaciło się.


Dziś

Niestety im bliżej czasów współczesnych, tym mniej ciekawie robi się dla Fotodinozy. Za to ciekawiej dla ekonomistów, prawników i księgowych. Przejęcia, wrogie i przyjazne, międzynarodowe fuzje i konfuzje, połączenia i rozłączenia, akcje i reakcje. Bausch & Lomb przestało już bawić się w jakiekolwiek romantyczne i popkulturowe skojarzenia, przelało połowę swych interesów do Chin i Azji w ogóle i zajęło się wyłącznie branżą medyczną. Nazwę firmy możemy zobaczyć głównie w aptekach, albo u okulisty. O obiektywach fotograficznych dawno już zapomniano. Marka Ray-Ban została sprzedana włoskiej Luxotice w 1999 roku.

Co by tu nie mówić- zjednoczony po upadku muru berlińskiego Zeiss także się mocno zorientalizował- bądź co bądź jest dziś filarem obiektywów japońskiego Sony, a gros jego wyrobów fotograficznych produkuje japońska Cosina, włączając w to wszystkie najnowsze Otusy i Batisy, oraz serie Z, które tylko udają że są germańskie z urodzenia. Takie teutońskie, solidne i z bauhausowym wzornictwem, ale ze skośnymi oczami.




Ciekawe co by na to powiedzieli panowie Carl Zeiss, John Jacob Bausch i Henry Lomb? Czy by im się podobały te wszystkie zmiany?

Czasem dzieło człowieka znacznie przerasta jego wcześniejsze wyobrażenia.

Fabrykant


Źródła i źródełka
(te niemieckie w google translatorze):







12 komentarzy:

  1. no no no, alez ciekawie sie czytalo! swietny artykul, bardzo lubie Twoje szerokokatne artykuly historyczne!
    trosze szkoda ze ostatni akapit w takim wielkim skrocie, ale i tak mogl bys ten artykul sprzedac Zeissowi i Bausch&Lombowi zeby sobie wrzucili w zakladke "historia firmy" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Ale fakt, że historie firmowe opisane na stronach Zeissa i Bauscha są bardzo skrótowe, od założenia przechodzą za dwa akapity do osiągnięć współczesnych.

      Usuń
  2. Pozwolę sobie skomentować ten fragment:
    "Zegarki Patek Philippe" - moi starsi znajomi tak, młodzież nie ma pojęcia co to. Raczej Rolex lub Omega (filmy z Bondem).
    "zapalniczki Zippo" - tutaj raczej odwrotnie, ale jak się pokarze zdjęcie to każdy kojarzy.
    "samochody Ferrari, ciuchy od Prady" - ok, każdy
    "motorówki Riva" - praktycznie nikt
    "buty Nike Air" - podobnie jak z Zippo
    "obiektywy Zeiss" - zupełnie nikt poza jednym myśliwym, który ma lunetę tej firmy i zbiera na lornetkę
    "dżinsy Levi Strauss" - i tutaj był dla mnie kompletny szok. Większość zna firmę, ale mój szwagier (który w tym roku skończył 18 lat) zarówno na poprawna wymowę (Liwaj), jak i polska wymowę (Lewi) zareagował zdziwieniem. "Pierwsze słyszę" powiedział.

    Same Ray Bany dla mnie są znane. Moja mama ma już którąś parę oprawek na szkła korekcyjne, ale nie wie ze to "dobra" firma, bo nie zwraca uwagi na takie rzeczy - po prostu się jej podobały;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Może zbyt pochopnie uznałem te firmy za znane, bo one są znane "w pewnych kręgach", które zresztą zależą od stopnia ugadżetowienia pytanych osób. No cóż, uznajmy że to uproszczenie. Zwłaszcza z motorówkami Riva to mocne uproszczenie. No ale liczmy że skoro młode pokolenie ogląda Bondy, to może i Rivę skojarzy. Ostatnia pojawiła się, o ile dobrze pamiętam w "Quantum of Solace" ;).

      Usuń
    2. Natomiast, po namyśle, zupełnie nie mogę się zgodzić ze znajomością zapalniczek Zippo tylko przez młodych ludzi- Zippo wypłynęło na rynek bodajże podczas II Wojny Światowej, jako dostawca dla armii USA, być może nie są znani w Polsce, ale na świecie znają Zippo nawet pradziadkowie.
      Natomiast co do Nike Air- dzieki bogu minęło już ze 30 lat od premiery tej serii- sprawdzam w Wikipedii- dokładnie 30 lat. Więc ci pierwsi młodzi, którzy je nosili, to teraz już są starzy. W Polsce na pewno kojarzą je wszyscy, którzy oglądali w latach 90-tych MTV.

      Usuń
    3. Przez te drzewka nie wiem gdzie pisać... to sobie tutaj naskrobię;)

      Ustalmy tylko co rozumiemy przez "znane". Z wyglądu czy z nazwy i wyglądu?

      Zippo moim rodzicom nie mówi kompletnie nic. Te metalowe zapalniczki - od razu wiedzą o co chodzi.

      MTV oglądało głównie pokolenie dzisiejszych ~40 latków. Starsi jeszcze nie oglądali, młodzi już nie oglądają ;)

      Nawiązując do wypowiedzi Szczepana - my jesteśmy na na granicy w której znamy zarówno Pateka jak i Airy. Jednak "my" to nie "każdy Ziemianin".

      Usuń
    4. Drzewka są "defaultowe" w Bloggerze. Na razie nie zastanawiam się nad zmianą ;) .
      Widzę że przeprowadziłeś risercz! Też mam ten zamiar- z ciekawości. Ale ze znajomością marek jest bardzo łaciato. Rodzice "tych co ogladali MTV" załapują się na znajomość Nike Air, tych którzy nie mieli kablówki- nie.
      Już sam miałem odpowiedzieć Szczepanowi, że on, niezależnie od wieku- nie liczy się jako znany erudyta. Erudytów w riserczu nie obsługujemy ;) .
      A może po prostu należy usunąć z wpisu określenie "każdy Ziemianin" i jak będzie bardziej ogólne- to myśl przewodnia się wybroni.
      Tak naprawdę marka znana wszędzie i właściwie każdemu- jest jedna- to Coca Cola.

      Usuń
  3. Nie wiem, czy jako urodzony w 1980r. wpadam do szufladki "stary", czy nie, ale doskonale kojarzę wszystkie wymienione marki i sam w tym ssmym kontekście wybrałbym te same albo prawie te same.

    A artykuł, jak zawsze, najwyższa klasa i pełne napięcie od początku do końca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, choć wpis stylistycznie trochę niedomaga. Muszę trochę poprawić.
      Miotam się, jak napisała mi koleżanka- "pomiędzy wnikliwością badacza a potrzebą unikania dłużyzn scenarzysty". Racja.

      Usuń
  4. wcale sobie języka nie połamałem czytając miękki hydroksyetylometakrylan, bo już umiem czytać w myślach! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję że myśli niepołamane. To by szkoda była.

      Usuń
    2. hmm... moja żona twierdzi, że myśli mam połamane od kiedy mnie zna... no nie wiem, trudno samemu zdiagnozować połamanie myślowe

      Usuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.