poniedziałek, 6 listopada 2017

Pionier versus pionier




Biedny Henry Fox Talbot. Przegrał z francuskim syndykatem zmowy i własnymi pomysłami na życie. Może i wygrał zza grobu, ale jaka to pociecha? Czy Państwo Szanowni też chcieliby wygrać zza grobu?

Wygrałem zza grobu 2:0!

Co mu tam w tym grobie z tego, że na jego metodzie robi się dziś sentymentalne kokosy. Co mu tam po wieczności, wobec doczesnej klęski. A może nie? Może jednak uśmiecha się pod wąsem?

Nie miał wąsów ani brody, i być może dlatego się spod nich nie uśmiechał.
Kiedy jesteś piękny i młody nie nie nie zapuszczaj wąsów ani brody (cytat).

Nie zaznał biedy, a nawet wręcz przeciwnie- pochodził z warstwy uprzywilejowanej. Jak zresztą wszyscy pionierzy fotografii. Kto walczył o życie- mógł się zajmować co najwyżej malarstwem albo grafiką (Van Gogh i inne liczne przykłady). Dopiero ten kto syty i beztroski mógł się zajmować tak niepotrzebną rzeczą jak fotografia. Fox Talbot zresztą fotografię miał dopiero na tylnym miejscu priorytetów- za matematyką, botaniką, archeologią i lingwistyką i chemią. Zwłaszcza że to on wynalazł fotografię i przed nim jej po prostu nie było na świecie. Co? Że to nie on tylko Daguerre?
No właśnie.

Ukończył Cambridge, pracę magisterską pisał w Paryżu pod okiem Francoisa Arago, a potem zajmował się matematyką i fizyką wysyłając swoje prace do Royal Society. Z fizyki już niedaleko do optyki, a tęż powiązał z eksperymentami chemicznymi. Pierwszym kamieniem węgielnym była solarigrafia. „Photogenic drawing” jak nazwał rzecz sam twórca.

Ja sam byłem solarigrafistą w wieku lat sześciu! Pamiętam to dokładnie jakby było dzisiaj- nogi krzeseł made by Spółdzielnia „Ład” przytrzymują rozłożony przez Mamę na zielonej wykładzinie papier światłoczuły (było coś takiego za komuny, nie wiem gdzie dostępne i po co- muszę popytać) na którym kładę listki, spodek, modelik Fiata 127 i gumowego Misia Fozzie, a za piętnaście minut papier ciemnieje zostawiając pod przedmiotami jasne plamy konturów. Coś pięknego! Szkoda że tak mało trwałe- kontury znikają wkrótce pod wpływem światła.

Fox Talbot wymyślił właśnie sposób ich utrwalania.
Podczas swojej podróży poślubnej do Włoch w 1833 roku wpadł na pomysł rejestrowania obrazów z camera obscura i ich utrwalania. Podczas tych działań, eksperymentując z najróżniejszymi związkami światłoczułymi srebra i utrwalając je tiosiarczanem sodu Talbot stworzył pierwszy na świecie negatyw.
To jest jednak coś, prawda?
Negatywem fotografia stała przez następne sto pięćdziesiąt lat, aż do epoki cyfrówek, kiedy to podniecają się nim już tylko wariaci (to ja, to ja!)
Z negatywu pan William Henry potrafił uzyskiwać obraz pozytywowy, jednym słowem pierwszy raz w historii powielać obraz fotograficzny. Całość tego procesu nazwał on „kalotypią”, dzisiaj używaną równolegle z „talbotypią”

Zainspirowany swoimi postępami Talbot rozkładał po całym swym rodzinnym pałacu małe aparaty typu camera obscura z soczewką, w których godzinami naświetlał się papier fotograficzny, nasycony wcześniej chlorkiem sodu i azotanem srebra. Rodzina nazywała te pudełka "pułapkami na myszy", bo można się było o nie potknąć w każdym pokoju.


Fot. William Henry Fox Talbot, 1835, domena publiczna.


Talbot miał miał wiele naukowych koników jak wiemy, i po pierwszych próbach na kilka lat odłożył nieco na bok sprawy swojego utrwalania światła. Do czasu gdy w 1839 roku dowiedział się niespodziewanie że Louis Daguerre w Paryżu ogłosił się pionierem fotografii. 




Louis Jacques Daguerre

Fox Talbot przysiadł natychmiast fałdów, żeby także opracować naukowo i patentowo swoją technikę, zwłaszcza że była całkowicie różna od dagerotypii i innymi środkami chemicznymi uzyskiwana.
Dagerotypy były jednostkowym obrazem pozytywowym, uzyskiwanym na metalowej płytce, podczas gdy talbotypia posługiwała się papierem i dawała możliwość wielokrotnego powielania. Dagerotypia stwarzała fotografie krócej naświetlane i ostrzejsze, a talbotypia bardziej miękkie i wymagające początkowo bardzo długiego wystawiania na światło. Te wszystkie rzeczy dawały XIX wiecznemu odbiorcy powód do preferowania metody Daguerre’a. Z perspektywy ostatnich stu pięćdziesięciu lat rozwoju możemy dopiero dostrzec że talbotypia była właśnie tym lepszym sposobem- jednostkowość obrazu fotograficznego załatwia się dzisiaj zamaszystym autografem wziętego artysty nabazgranym w prawym dolnym rogu, podczas gdy możliwość wielokrotnego odbijania zdjęć wydaje się bezcenna.

Fot. William Henry Fox Talbot, ok 1845, domena publiczna.
Bulevard du Temple, Fot. Louis Jacques Daguerre, 1838, domena publiczna.
Fot. William Henry Fox Talbot, 1844, domena publiczna.
Fot. Louis Jacques Daguerre, 1837, domena publiczna

W tym samym roku zostały zatem ogłoszone równolegle dwie metody fotografowania. Francuska i angielska.

 Fox Talbot ogłosił swoją, pisząc elaborat do Royal Society, zaprezentowany gremium przez Michaela Faradaya. Tymczasem Daguerre został ogłoszony pionierem we Francuskiej Akademii nauk przez tegoż samego Francoisa Arago, u którego Fox Talbot pisał swą pracę magisterską. Nastąpiło tu zupełnie różne podejście do wynalazku – Daguerre przez Akademię upublicznił światu za friko wyniki swoich badań, podczas gdy William Fox Talbot postanowił opatentować swój wynalazek i udzielać na niego licencji. To podejście spowodowało tak różny odbiór obu technik, że (przynajmniej w naszej części świata) Fox Talbot został niemal zupełnie zapomniany, podczas gdy Daguerre jest uznawany za głównego ojca fotografii, no może z małą pomocą przyjaciela Niciphora Niepce’a.
Rząd francuski rzucił się do promowania dzieła Daguerre’a i wygłaszania z emfazą słów o jego pionierskiej roli. Prasa całego świata podchwyciła to, bo wynalazek fotografii cieszył się wielkim zainteresowaniem. Nawet prasa brytyjska. Dagerotypia stała się wszędzie poza Wielką Brytanią, na którą Daguerre nie dał zgody freeware’owej, techniką powszechnie dostępną, podczas gdy kalotypia/talbotypia wymagała wszędzie opłat licencyjnych. Od razu widać, że gorszy pieniądz wypiera lepszy, że pecunia non olet, że światem rządzi pieniądz i że… Nie no, dość tych głupich przysłów.
Inna zupełnie sprawa to kwestia artystycznej jakości fotografii, którą uprawiali obaj panowie. Może należałoby zrobić kiedyś bitwę pionierów? Temat na osobny wpis. Już sobie go wyobrażam. Tu Fox Talbot lutuje z lewej starą miotłą i poprawia prawym sierpowym stogiem siana! Na to Daguerre prawym prostym Bulwarem de Temple i łup go w słup martwą naturą z atelier!
Talbot wyruszył szybko promować swoją technikę we Francji, ale było już za późno – nie stała się ona powszechna, choć zyskała wąski krąg wyznawców, między innymi Gustave Le Greya. Wyznawcy ci ponieśli wynalazek Talbota w przyszłość, doskonaląc ten proces. Popularność zyskał dopiero po przeniesieniu na inne media – klisze fotograficzne (szklane płytki) i błony filmowe – nadal na zasadzie negatyw-pozytyw, ale z zastosowaniem już innej chemii. Tradycyjnie, tj. zgodnie z patentem Talbota, był wykorzystywany do lat 20. Potem zanikł.
Talbot po przegranych procesach o pierwszeństwo i o wykorzystanie jego prac do stworzenia późniejszej tzw „metody kolodionowej” zniechęcił się do fotografii. Nakłady poniesione na eksperymenty i ochronę patentową nigdy się nie zwróciły, wynalazca żądał na samym początku zbyt wiele za licencję, w czasie gdy użytkowanie metody Daguerre’a było darmowe i rozpowszechniało się coraz bardziej. Potem Fox Talbot obniżał stawki, jednak nic już za jego życia nie spopularyzowało kalotypii. Wynalazca zabrał się więc za inne dziedziny naukowe – może i dobrze, bo zawdzięczamy mu między innymi odczytanie sumeryjskiego pisma klinowego z Niniwy i kilka twierdzeń matematycznych.
Czyli klęska czy zwycięstwo, panie mecenasie? Zwycięstwo idei negatywu. To, co wymyślił William Henry Fox Talbot, okazało się być znacznie bardziej ponadczasowe niż sądzono. I zwycięstwo jeszcze jedno – ostatnimi laty talbotypia znowu zyskuje zwolenników i wyznawców jako sztuka uprawiana dla przyjemności! Co prawda tylko wśród wariatów, ale zawsze. Czyżby 2:1 zza grobu?
Fabrykant
Źródła i źródełka:




9 komentarzy:

  1. Jak już udało mi się wcisnąć w sposób niezauważony w fabryczny firewall fotodinozę to ona przenosi się w cholerę.
    I jak tu żyć z ręką na pulsie? Jak czytać? Jak żyć?

    ps. w domu sobie poczytam. Albo zaraz w komórce z komórki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie w cholerę, tylko połowicznie. W piątek (chyba) na Fotodinozie niezły kosmos będzie- zostań Pan nastrojon z pulsem 60 na minutę.

      Usuń
  2. Drogi Fabrykancie, przed laty podziwiałem na Fotodinozie bardzo ładną historyjkę o początkach aktu fotograficznego, wrzuconego do stawu bo żona fotografa nadchodziła. Ale duet/duell Talbot_Daguerre też bardzo udany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Oni tak sami z siebie. Bo mój wpis o Nicyporze Niepce'u był jednak pierwszym w dorosłym życiu fikcyjnym opowiadaniem jakie napisałem (dorosłym?). O tutaj jest, jakby co:
      https://fotodinoza.blogspot.com/2014/05/downtown-abbey-la-francaise-czyli.html

      Usuń
  3. a to nie mozna tak, zeby calosc byla tutaj i gdziestam indziej?

    ps. ja za dzieciaka tez tak utrwalalem kontury przedmiotow, tylko w tym celu wykorzystywalem nikomu juz nie potrzebny papier swiatloczuly, ktory odkrylem, ze jak sie w wodzie namoczy to wlasnie staje sie (strasznie slabo, ale jednak) swiatloczuly.
    niestety to juz byly czasy, gdzie dziadek oddawal filmy do minilabu, a nie bawil sie juz sam w ich wywolywanie i robienie odbitek, a szkoda bo ciekawilo mnie to bardzo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie bardzo, bo wtedy "klikalność" będzie tutaj, a tam nie i mnie stamtąd wyrzucą jako nierokującego.
      Tutaj w całości będą artykuły fotodinozowe. Artykuły z innych źródeł w których piszę/ będę pisał będą się ukazywać jako początki z linkiem. Mogę co najwyżej ich tu nie wrzucać, jeżeli jest to dla Was drażniące.

      Usuń
    2. nie jest az tak irytujace, zeby ich nie czytac z zaciekawieniem, takze jak musi byc tak, to niech bedzie, lepiej tak niz wogole :)
      niech zyja tam w blogiej naiwnosci, ze ktos tam cos jeszcze innego przeczyta ;) albo obejzy jakies ich reklamy (jesli sa, ja tam mam adblocka :) )
      Swoja droga to bardzo ciekawe, czy istnieje chociaz jedna osoba, ktora kupila cos dlatego, ze mu sie wyswietlila tego reklama i jej nie zamknal?!

      Usuń
    3. Polecę Szanownemu Panu na SNG Kultura blog Piotra Groblińskiego, myślę że przypadnie do gustu.
      A co do osób które kupiły coś z wyskakującej reklamy- to nie znam takiego przypadku. Ale czasem tam wyskakują filmy, na które potem idę do kina.

      Usuń
    4. Takie sobie, czasami smieszne nawet, ale zadko, poza tym nudne, do tego to "wspolczesny typ": jakies "bieganie w polprofesjonalnych butach" itp, do tego nawet niema prawa jazdy, w zwiazku z tym i jego pisanina jakas taka nowomodna, zupelnie nie moj klimat, a do tego za krotko - zanim cos zacznie to juz koniec. W sumie takie cos mogl by pisac kazdy, podziekuje.
      A moze to ja sie zbytnio przyzwyczailem do artykulow wysokiej jakosci, dzieki Tobie, Szczepanowi i Zlomnikowi i takie cos, to dla mnie przedszkole? Znowu ta wzglednosc, ehh :)

      Usuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.