piątek, 22 lipca 2016

Rue de'l Evangelie. René-Jacques 1946


Oczywiście znów coś zapadło w pamięć. Obraz wbił się jak klin. Nie można się otrząsnąć. Raz zobaczone nie da się już odzobaczyć.
Fotografia z Paryża sprzed osiemdziesięciu lat, zrobiona przez pana René-Jacques'a. Widok, który fotograf odszukał w dzielnicy przemysłowej.
To zdjęcie jest przykładem obrazu wypracowanego w każdym calu, nasyconego treścią, pomimo, że jest zwyczajnym pejzażem, wydaje się proste i może nawet zwyczajne. Upływ czasu dodał temu kadrowi sznytu retro, patyny czasów minionych, a wraz z nim nieco nostalgii.

Aspekt kulturowy
Temat zdjęcia jest na wpół symboliczny, na wpół symboliczny. De facto na obrazie panuje południowa nuda i pustka. Jednak jest to pejzaż ujęty przez fotografa, który niesie zderzenie współczesności z reliktami starych czasów.
To panorama pustki, prawie wymarłej przestrzeni, tylnych ulic, mało uczęszczanych. Stalowe konstrukcje gazowych zbiorników wyznaczają rytm perspektywy, jaskrawe słońce wzmacnia kontrast detali. Byłby to może i pejzaż bez znaczenia, gdyby nie Chrystus w kapliczce. Relikt przeszłości, wciśnięty kątem między przemysłową architekturę a wiadukt. Coś co nie pasuje.
Kontrast tradycyjnej religijności z nowoczesnym światem jest od zawsze tematem nośnym. Symbolem odbieranym automatycznie, choćbyśmy byli agnostykami. Ten kontrast niesłychanie łatwo przedstawić jako gloryfikację religii i potępienie nowoczesności. W stronę przeciwną raczej nie widać na to nadziei. Tradycyjna wiara, choćby wielu widziało w niej tylko rygor, opresję, krępujące więzy, czy nawet przesąd, ma nad ateistyczną nowoczesnością kilka przewag, między innymi przewagę estetyczną.
To z punktu widzenia fotografa, abstrahując nieco od wartości moralnych.
Otóż tradycyjna religijność wiąże się z ogólnie rzec biorąc z poświęceniem. Nie znam żadnego agnostyka chętnego do pokrojenia się za swą niewiarę, natomiast parę przykładów w drugą stronę jest dość znanych. Poświęcenie się jest także zaangażowaniem się na mniejszą skalę- między innymi w tworzenie obiektów kultu. Otóż ateizm obiektów kultu nie tworzy.
 Gdy skrzyżujemy ten fakt z nieustannie w trakcie historii rosnącymi kosztami pracy, wychodzi na to, że ateistyczna współczesność ma małe szanse przebić tradycję w budowaniu obiektów godnych zachwytu. I godnych zdjęcia.
Jakoś cienko widzę współczesny modernizm w roli obiektu jakichkolwiek nostalgicznych sentymentów. Oczywiście- budowle inżynierskie naszej epoki budzą podziw i zachwyt. Ale ciężko nazwać to nostalgicznym sentymentem.
Rzeczy niegdyś powszechnie wypracowywane ręką rzemieślnika znikają na rzecz detali produkowanych fabrycznie, masowo i jak najprościej. Rzeczy wycyzelowane ustępują miejsca kształtom uproszczonym, ręczna praca jest coraz droższa i mało kogo na nią stać. I wydaje mi się że dlatego zawsze będziemy wzdychać do starych kapliczek i katedr z kamienia, choćby zatwardziałym ateistom się to nie podobało. I dlatego też współczesność na ogół wypada niejako blado, a nawet i brutalnie wobec wycyzelowanej tradycyjnej przeszłości.
Widać było to nawet 80 lat temu, gdy René- Jacques przykładał oko do wizjera by sfotografować kapliczkę na Rue de'l Evangelie.
Nawet ta nazwa, choćby bez kapliczki wywołuje w kontekście treści zdjęcia pewien smutek. Z treści jaką symbolizowała nazwa nie pozostało zbyt wiele. To relikt starego Paryża, który zmienił się nie do poznania. Niemal nie do poznania- został Chrystus na krzyżu.
Odczytywanie symboliki zdjęcia jest rzeczą bardzo indywidualną i obarczoną ryzykiem. Zdjęcie to narzuca przez swoją czystość i prostotę jego symboliczne odczytywanie. Każde zdjęcie można bądź co bądź odczytywać symbolicznie, a zdjęcie Chrystusa na krzyżu w szczególności.
Dla Iana Jeffreya, autora książki "Jak czytać fotografię" Chrystus jest na tej fotografii symbolem prawdziwego cierpienia, gdy uchwyceni przez fotografa anonimowi przechodnie symbolizują codzienny trud.
Ja, oprócz wspomnianego zderzenia teraźniejszości z przeszłościa, w której mocniejsze uczucia wzbudza ta ostatnia, w kapliczce z krucyfiksem widzę przede wszystkim symbol trwania.
Nie wiem czy takie były intencje fotografa, ale tak mogę tłumaczyć sobie ten klarowny i kontrastowy kadr. Symbol niezmiennej trwałości, wobec różnych zmienych tego świata.
Oglądając inne historyczne zdjęcia- temat zderzenia chrzescijańskiej tradycji z mocno zdewastowaną współczesnością powtarza się często. Można nawet wysnuć ryzykowny wniosek, że im bliżej czasów aktualnych tym kontrasty bardziej brutalne- już nie secesyjne ramy gazowych zbiorników, ale wręcz śmietniki i pogorzeliska stanowia tło dla kapliczek i krzyży. Czy nam to coś mówi o świecie i religii? Bardzo możliwe.

Bruce Davidson, New Jersey 1965

Kompozycja
Niedoszły prawnik René- Jacques, o którym przygotowuję z trudem i bardzo powoli wpis biograficzny, wypracował swój pejzaż z kapliczką do maksimum. Zdjęcie wymagało niewątpliwie zjawienia się na Rue de'l Evangelie o właściwej porze dnia, żeby uchwycić widoczny tu efekt światła i cienia. Konieczne było także wyczekanie na postaci drugiego planu- wóz i przechodnia. Sądząc po nastroju pustkowia panującym na zdjęciu- być może trzeba było czekać i godzinę.
Słońce świecące ostro i pionowo rysuje na bruku krechę od krawędzi wiaduktu, czy mostu spod którego fotografował René- Jacques. Ulica w perspektywie rozświetlona jest jasnością, a wóz i przechodzień niemal nie rzucają cienia. De facto nic nie zakłóca czystego układu kompozycji. Jej elementy pozostają w pięknej równowadze. Zabierzcie jeden z nich, a zdjęcie straci wyraz. Fotograf bardzo starannie ustawił linie prowadzące zdjęcia- tak by stworzyć równoległość cienia i realnych obiektów i utworzyć graficzny szkielet na którego tle wybijają się główne motywy.

Zarówno krucyfiks jak i wóz konny są symetrycznie rozmieszczone bliżej krawędzi zdjęcia, niż zwykło się było umieszczać główne elementy. Leżą one blisko złotego podziału długiego boku fotografii, a nie w tzw. "mocnych punktach". To sprawia, że kadr wydaje się bardziej poziomy i panoramiczny niż jest w rzeczywistości. I to podkreśla też mocno owe pierwszoplanowe detale wobec tła jakie widać pomiędzy nimi.
Fotografia René-Jacquesa jest pod kilkoma względami ucieleśnieniem perfekcyjnego zdjęcia. Wszechstronnego treścią i formą. Nasyconego znaczeniem i skomponowanego niczym obraz.  Kojarzy się z malarskimi przedstawieniami miasta sto lat wcześniejszymi, starannie zakomponowanymi i malowanymi według podrysu z camera obscura. Malutkie anonimowe figurki wozu i przechodnia, dające odniesienie skali i samotny Chrystus w swojej niszy, jako memento przeszłości. Czy żeliwny zawór zbiornika gazowego tuż nad dachem kapliczki nie jest także symbolem jakiejś ironii, jakiegoś niezamierzonego sparodiowania świętej figury? Wszystko tu symboliczne i zachęcające do odczytywania.
Lubię takie zdjęcia.

Fabrykant
deista.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.