piątek, 12 września 2014

Pożegnanie z Sojusznikiem



Przedostatni Mohikanin często zabija ostatniego Mohikanina, żeby nim zostać.

St. J. Lec



Ostatni papieros skazańca. Ostatnie tango w Paryżu. Ostatnich gryzą psy. Ostatni będą pierwszymi. Czasem coś się ostatecznie kończy.



Na dnie szafy znalazłem rolkę. Kodak ProFoto 400BW. Nieprodukowany od 5-ciu czy 6-ciu lat. To ostatnia rolka.



Nie mogę pozować na konesera, który w zaciszu domowej ciemni traci noce na ręczne wywołanie filmu i zastanawia się za dnia nad parametrami naświetlenia odbitek za pomocą powiększalnika. To dawno temu było, ale minęło, jak sen jaki złoty.

Mogę co najwyżej pozować w innych dziedzinach, ale jeśli chodzi o zdjęcia na filmie, to lesersko oddaję je do wywołania i skanowania do laboratorium. I dlatego pokochałem Profoto 400BW szczerym i prostym uczuciem. Bo to film do procesu automatycznego- C41.



W najlepszym okresie kosztował 10 zł.



Zastanawiające, że sam proces C- 41 jest jednym z epokowych wynalazków Kodaka z roku 1935-go, razem z filmem Kodachrome. Od 1935 roku aktualnym do dzisiaj, a nawet do ostatniego istniejącego w niewiadomej przyszłości filmu, póki będzie potrzeba jego wywołania. Już nikt nie wymyśli nic w tej dziedzinie. To już martwy język. Jak łacina.



Ten Kodak to wymyślił właściwie wszystko, co kojarzy się z popularną, tradycyjną fotografią- w 1888 roku stworzył doskonały w swej prostocie wynalazek- giętki i trwały podkład dla emulsji światłoczułej, pozwalający produkować filmy w rolkach, zamiast dotychczasowych „suchych kaset”, proste aparaty dla każdego- Brownie (zaprojektowane przez Franka.A. Brownella w 1900 r)

Pierwszy Brownie 1900 r.
Brownie z 1935



(Wszystkie modele: http://www.brownie.camera/). Do tego genialny system wywołania. „Ty naciśnij przycisk, my zrobimy resztę”. Wysyłało się naświetlony film w aparacie do producenta, a otrzymywało gotowe odbitki i aparat załadowany na nowo.



„Podstawą systemu Kodaka jest oddzielenie w fotografowaniu tego, co może zrobić każdy, od tego, co może zrobić tylko ekspert (...). Dzięki naszemu aparatowi każdy, kto ma dość inteligencji, aby wycelować i nacisnąć przycisk – mężczyzna, kobieta, dziecko – nie musi korzystać ze specjalnych urządzeń lub posiadać wiedzy fachowej z dziedziny fotografii. Z aparatu można korzystać bez uprzedniego przeszkolenia, bez ciemni i chemikaliów

George Eastman, założyciel Kodaka.



Ten Kodak wymyślił nawet pierwszy aparat cyfrowy, z obrazem zapisywanym na taśmę magnetyczną i odtwarzanym na ekranie telewizora- w roku 1975-tym. Stworzył go Steve Sasson, inżynier Kodaka, aparat miał rozdzielczość 0,01 Mpx.

Aparat i jego twórca
Jednostka odtwarzania zdjęć


Ten Kodak później nawet produkował liczne matryce cyfrowe, które kupowali inni duzi producenci do swoich kompaktów, a także same aparaty cyfrowe.


A mimo tego wszystkiego niemal nie wyzionął ducha. Analizy, które czytałem na ten temat są dość pobieżne, pomimo sporej ilości słów, na przykład ta historia upadku Kodaka:


Z pewnością o wiele za mało energii poświęcano samym aparatom cyfrowym, żaden z kompaktowych Kodaków nie zapisał się jakoś szczególnie w annałach, a lustrzanki produkowano tylko dzięki uprzejmej współpracy Canona i Nikona, a potem Sigmy- były dosłownie przeróbkami analogów tych producentów na cyfrowe warianty. 

Co ciekawe, pierwsze eksperymenty budowano jeszcze na Nikonie F3 (rok 1991) i Nikonie F801s (1992).
 
Z lewej jednostka zapisująca, z prawej cyfrowy F3


Ostatnie (np. DCS PRO SLR/n i SLR/c 2002-2005), najbardziej zaawansowane, pełnoklatkowe lustrzanki Kodaka już w czasie premiery były krytykowane za niejaki anachronizm obsługi, bo sam Canon i Nikon wypuszczały już własne cyfrowe modele.
Z lewej Kodak DCS 620x na bazie Nikona F5 z prawej Nikon D1

Tu w krótkich żołnierskich słowach z półobrotu test Kena Rockwella Kodaka DCS 14n. Tutaj, między wierszami podsumowania, można wyczytać dlaczego Kodak zbankrutował:



Tu masywny test DCS PRO SLR/c:




Z pewnością zbyt wiele energii poświęcono filmom i aparatom APS, które okazały się klęską, tuż u progu rozkwitu ery cyfrowej.

Z pewnością rynek filmów przeżył gwałtowne załamanie, które należało przewidzieć.

Ale jednak zastanawia ta prosta droga od milionera do pucybuta.



Może Kodak był już zbyt duży i nieruchawy. (Jakieś mało ruchawe te wasze człowieki?- cytat), bo był blisko pozycji monopolisty w branży, która przeżyła nagły kataklizm.



Tymczasem filmy, zgodnie z przewidywaniem wszystkich stały się z produktu popularnego dobrem luksusowym. Tylko wariaci je jeszcze kupują. Zresztą, to jasne, zupełnie niedobrze robią ci wariaci, skoro mogą kupić sobie cyfrówkę, a kupują jakiś beznadziejny i niewygodny w użyciu relikt. Trzeba ich skasować na kupę szmalu.



Dlatego Kodak wykasował w okolicach 2008- czy 2009 roku Profoto 400BW za 10 zł.

To może nie był jakiś wyjątkowej jakości film. Może nie przypominał ziarna filmów do klasycznego wywoływania, może nie dawał jakichś wyjątkowych kontrastów. Ale komu to przeszkadzało? Był doskonałym koniem roboczym, dla tych którzy go potrzebowali. Siup rolkę do wywołania, a za chwilę skan, lub stykówki i wkładamy następną rolkę.

Właściwie to strzeliłem na nim wszystkie swoje ulubione zdjęcia ery analogowej. Był fajny i niedrogi.

Kodak Profoto 400BW, Tamron 20-40/2,7-3,5
Kodak Profoto 400BW, Tamron 20-40/2,7-3,5
Kodak Profoto 400BW, Tamron 20-40/2,7-3,5


Teraz proszę państwa już nie ma tak dobrze. Jest luksus. Jest Kodak BW400CN- za 25 złotych rolka. Przedostatni Mohikanin. A, przepraszam. Nie ma już BW400CN. Też już przechodzi do historii:




Ten cały luksus wydatnie przyczynia się do poprawy jakości zdjęć.



Nawet jeżeli jeszcze kupimy BW400CN, to trzy razy zastanowimy się czy nacisnąć spust za tą cenę, a jeszcze zawczasu ze dwa razy poprawimy kadrowanie.



Jedyna nadzieja jest taka, że produkcja kliszy nie jest specjalnie skomplikowana, ani kosztowna i zawsze znajdzie się jakiś Chińczyk, Tajwanin czy Tajwańczyk, ewentualnie Wietnamczyk, który zwietrzy w tym interes. Agfa już sprzedała licencje i pozwala ciąć swoje materiały do zdjęć lotniczych (nadal produkowane, po co?) na cienkie taśmy filmu 35mm, pomimo że sama ich nie produkuje.

Ale film, jako taki, z pewnością nie zniknie, bo jest w nim ta osławiona magia, czar tajemnicy i przyjemność. To nie ściema.



A teraz wkładam do aparatu ostatnią rolkę Profoto, pamiętając o wszystkich jego zasługach. Jakoś będzie trzeba sobie dać bez niego radę.



Salut dla Sojusznika!




Fabrykant

z www.fabrykaslubow.pl

P.S: Efekt strzelenia ostatniej rolki Profoto 400BW jest tutaj:
 http://fotodinoza.blogspot.com/2015/02/konkurs-na-blog-roku-2014.html




1 komentarz:

  1. Mam aparat Brownie ale mym największym klejnotem jest aparat Eastman&Kodak Co, opatentowany - Jany.5.1897 ! Był na film zwojowy (rolka) szerokości ok.5 cali i robił zdjęcia w formacie 5x7 cali! Oczywiście prosty obiektyw anastygmat nie pozwalał skompensować krzywizny pola i zdjęcia siłą rzeczy musiały być mniej ostre na rogach (dopiero potem wynalazcy wpadli na pomysł aby płaszczyzna zdjęcia była wklęśnie zaokrąglona. Ten pomysł zastosowano w ostatnim dziesięcioleciu XIX wieku do ręcznych przeglądarek stereoskopowych , gdzie gotowe 2 zdjęcia stereoskopowe naklejone były na półokrągłą tekturkę z opisem. Oczywiście mam taką przeglądarkę z setką zdjęć wspaniałej jakości. Mam też jeden z ostatnich amatorskich a nie profesjonalnych jak ten w kooperacji z Nikonem, aparatów cyfrowych Polaroida - innego pioniera fotografii (wyświetlacz (obok wizjerka optycznego) ma welkość znaczka pocztowego.
    Jeszcze o Kodaku - nadal produkowane są filmy kinematograficzne 35 mm choć Hollywood też powoli przechodzi na systemy cyfrowe. A ten proces wywoływawczy E-41 na początku rozczarował fotografów purystów bo nia dawał ziarna, typowego dla emulsji srebrowych...

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.