Otóż mam dla Państwa Szanownych bardzo dobrą książkę w prezencie. A raczej to autor ma ją dla nas. "Aparaty i obrazy, w stronę kulturowej historii fotografii". Jest do pobrania za darmo jako PDF - TUTAJ. Przeczytałem z wielką przyjemnością - bardzo pasuje do tematyki mojego bloga.
Jakub Dziewit, jej autor, który jest kulturoznawcą, kuratorem wystaw i wykładowcą Uniwersytetu Śląskiego, bierze na warsztat fotografię i jej rezonans społeczny i kulturowy. Książka, pomimo naukowo - filozoficznego wstępu, jest tak naprawdę swobodną gawędą autora na tematy bardzo dla fotografii ważne - porusza kwestię jej "prawdziwości" i kwestię jej mimetyzmu względem rzeczywistości, czyli naśladowania istniejącego świata. Większość eseju jest poświęcona tej kwestii. A temat jest doprawdy kluczowy, bo czy fotografia jest prawdą? Czy mówi prawdę? Albo chociaż do prawdy dąży? Czy też udaje, oszukuje oko widza, kłamie w owe żywe oczy, nagina, montuje i kadruje, upiększa i fotoszopuje?
Rzeczy aktualne (jak się okazuje) od zarania, aż do dzisiaj, kiedy to w atmosferze skandalu zrzucani z podiów są kolejni fotografowie wygrywający konkursy metodą "na klonowanie Photoshopem", a z pomników zrzucani są kolejni nestorzy fotografii, których oskarża się o manipulowanie obrazem - między innymi słynny Steve McCurry - LINK.
Dziewit przedstawia początki powstawania fotografii, relacjonuje poważne kłopoty pierwszych fotografów z odwzorowaniem rzeczywistości - zdjęcia musiały być tworzone maksymalnie sztucznym sposobem, żeby dać wrażenie czegoś naturalnego, np. składane z kilku obrazów. Już pionierzy zyskali też świadomość możliwości manipulacji, jakie niesie "obiektywna" na pozór fotografia. Pierwotne było przecież mniemanie publiczności o tym, że fotografowanie to pozbawione wpływu twórcy "malowanie samym światłem", bezpośrednie odwzorowanie widzianego świata:
"Prostem szaleństwem byłoby, gdyby którykolwiek z artystów pomyślał nawet ubiegać się o niedościgłą dla ludzkiej ręki dokładność i doskonałą precyzję, jaką daje sama przyroda, działająca w machinie fotograficznej"
Tygodnik Ilustrowany 1860 rok.
Fotografia została wynaleziona, a raczej wdrożona w życie w okolicach 1827 roku, a już kilkanaście lat później trzeba było się żegnać z tymi słodko naiwnymi przekonaniami.
No i co teraz, proszę publiczności? Kłamali ci pionierzy fotografii jak z nut, czy może za pomocą ograniczonej ilości dostępnych słów próbowali opisać świat swym fotograficznym poematem?