czwartek, 30 listopada 2017

Śmierć rzekoma




Życie pozagrobowe.

Cyfrówka rządzi niepodzielnie. Film fotograficzny złożyli już dawno do grobu. Ale ci co chcą przysypać go ziemią i łopatką nagrobek uklepać proszeni są o zachowanie spokoju.

To fakt, że niektóre z najbardziej znanych klisz fotograficznych nie są już produkowane, a niektóre firmy, niegdyś sławne, stanęły na krawędzi przepaści, a potem zrobiły wielki krok naprzód (cytat strawestowany). Z jednej strony było to źródłem smutku i nostalgii dla wielu tradycyjnych fotografów, z drugiej- źródłem inspiracji. Kodak co prawda wycofał z produkcji swojego Kodachrome, ale jednak znany reporter Steve McCurry wykorzystał ten fakt jako impuls do projektu „Last roll of Kodachrome”- otrzymał w 2010 roku od wytwórni ostatnią kliszę i przez rok strzelał na niej zdjęcia ze swoich wypraw. Trzeba powiedzieć, że postarał się pan McCurry żeby żadnej klatki nie zmarnować. Zdjęcia można obejrzeć- TUTAJ. Też by się chciało tak jak i on- pomnikowo epitafium napisać.

Każdy by chciał poudawać Steva, no to i ja niezgorszy znalazłem na dnie szafki ostatnią rolkę. Tylko nie Kodachrome to był, a parweniuszowski ProFoto 400 BW. No i nie ostatni na świecie, tylko ostatni w szafie. I nie na placu Czerwonym tylko na placu Lenina i nie rozdają tylko kradną (cytat).

(...)
Spytałem jak było
Nie ma o czym mówić, podbiłem Nowy Jork
Raz w zimie
Ludzie na Brooklynie
Wynosili mnie na rękach z klubu”
Sprawdziłem
Nie żebym nie wierzył, ale z nudów.
I wiecie, nie kłamał
Nie wątpię, bo przecież
Zgadzało się we wszystkich detalach
Z wyjątkiem kilku znaczących- Jak Cejlon w sporcie
Nie na Brooklynie- tylko Greenpoincie
Nie na rękach- na nogach
Latem, a nie zimą
I nie z klubu- tylko ze sklepu z wędliną.
               Afrokolektyw „Głaz narzutowy”


Trzeba jednak napisać, że nastąpił niejaki schyłek fotografii srebrowej. Fuji pozamykało część swoich fabryk, Agfa zlikwidowała w ogóle dział minilabów i przestała produkować filmy na rynek fotografii konsumenckiej. Wydawało się jakieś dziesięć lat temu, że to koniec pieśni i ostatni gasi światło.

Ale nie.
Nie gasi. Tradycyjna analogowa fotografia odbiła się od dna i przeżywa fale renesansu. Nie to żeby od razu zaczęli z powrotem produkować masowo Kodachrome, choć Kodak przebąknął coś ostatnio na ten temat (co na to Steve McCurry?), ale pałeczkę przejęli poniekąd inni, jakby bardziej entuzjastycznie nastawieni i mniej konwencjonalni producenci.
Przede wszystkim znana i rozreklamowana Lomografia, nie tyle producent co bardziej ruch klubowy, mająca za główny motyw nostalgię za radzieckimi aparatami marki Lomo. Miałem taki aparat swego czasu- zepsuł się na kluczowej, z mego punktu widzenia, wycieczce do Londynu, wszystkie Big Beny i Tałerbridże propały jak sen jaki złoty i nie było co zbierać. Dlatego do aparatów Lomo odczuwam raczej coś w rodzaju antynostalgii.



Niemniej są tacy, którzy odczuwają pociąg. Jest to pociąg szerokotorowy. Radzieckie Lomo były bardzo ciekawym sprzętem- aparatem miniaturowym, kieszonkowym z bardzo jasnym i niezłym obiektywem. Wzornictwo jak na produkt socjalistycznych republik także niezłej próby. Jednak tendencje do rozszczelniania się i zacinania czynią z niego sprzęt wyróżniający się na tle tła. Każda potwora znajdzie swego amatora- dzisiejsi wielbiciele doceniają przede wszystkim aspekt losowy jaki serwują te aparaty, wręcz DOMAGAJĄ się zdjęć lekko uszkodzonych, niezbyt klarownych, przypadkowo dziwnych. Robionych z nieco loteryjną jakością.
I czyż nie jest to przypadkiem esencja fotografii analogowej? A raczej esencja jej przewag?
Tak, bo ona ma przewagi nad fotografią cyfrową. Nie tylko niedostatki. Może raczej jej wady stały się wobec cyfrówek nie tyle zaletami ile cechami (it's not a bug, it's feature - jak mówią niektórzy).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.