Nie
bylismy pierwsi, jak wiadomo. Przodkowie byli pierwsi.
Łódź powstała od wytyczenia, na surowym korzeniu paru wzgórków i rzeczek. Jako oddalone od siebie osiedla tkaczy, foluszników i innego rzemiosła tkackiego, w środku lasów i pól.
A
long time ago came a man on a track
Walking thirty miles with a sack on his back
And he put down his load where he thought it was the best
He made a home in the wilderness
he built a cabin and a winter store
And he ploughed up the ground by the cold lake shore
And the other travellers came riding down the track
And they never went further and they never went back
Then came the churches then came the schools
Then came the lawyers and the came the rules
The came the trains and the trucks with their loads
And the dirty old track was the telegraph road
Walking thirty miles with a sack on his back
And he put down his load where he thought it was the best
He made a home in the wilderness
he built a cabin and a winter store
And he ploughed up the ground by the cold lake shore
And the other travellers came riding down the track
And they never went further and they never went back
Then came the churches then came the schools
Then came the lawyers and the came the rules
The came the trains and the trucks with their loads
And the dirty old track was the telegraph road
Rozwój
był jak erupcja wulkanu, bo trafiła się niespotykana koniunktura.
Lodzermensche, tacy jak ja to wiedzą, ale dla nielodzermenschów
zamieścimy pewne dające do myślenia informacje- otóż w ciągu
100 lat, licząc od 1815 do 1915 roku Łódź zwiększyła ilość
ludności 600-krotnie. I jest to od starożytności do dzisiaj nie
pobity miejski rekord Europy.
W
1815 w mieście Łódź mieszkało 799 obywateli
A
w 1915- 600 000.
A
kiedy już przyszli ci prawnicy ze swoimi prawami i powstała ta
linia telegraficzna- przydaliby się fotografowie do sfotografowania
tego wszystkiego.
Zaczęło
się jakiś rok temu od zdjęcia. Zamieszczonego w miesięczniku
Karta nr 75/2013, w artykule"Łódź czterech dekad". Nigdy
nie czytałem miesięcznika "Karta". Kupiłem go za kilka
złotych w knajpie Niebostan, która jest też antykwariatem (a
antykwariaty mamy dobre, już pisałem). Nigdy nie bywałem w knajpie
Niebostan. W Niebostanie byłem dzięki Gregiemu, który podzlecił
nam zrobienie zdjęć dla Centrum Dialogu. Nigdy nie bywałem
wcześniej w Centrum Dialogu. Były to zdjęcia z cyklicznej imprezy
"Żywa biblioteka". Nigdy nie byłem na tego typu
wydarzeniu.
"Żywa
biblioteka" polega na zaproszeniu osób które wyróżniają się
jakimś wykluczeniem, skazą czy społeczną osobnością, do rozmów
z przychodzącymi widzami. Człowiek wykluczony ma stać się niejako
"książką", którą można pytać o dowolne rzeczy, byle
go nie obrażać, a "człowiek- książka" będzie szczerze
odpowiadać.
Mogę
dyskutować o tej imprezie długo. Ale podsumuję krótko- Ma ona
swoje duże zalety i duże wady. Dużą zaletą jest dialog i
poszerzanie komunikacji między ludźmi, odkrywanie świata. Dużą
wadą jest traktowanie wszystkich wykluczonych równo i tak samo. Co
na jednym poziomie (zwłaszcza w odbiorze nastoletnich
odwiedzających) stawia niewidomą panią jak i byłą narkomankę,
oraz dominikanina i chłopaka który upodobał sobie chodzenie w
damskich sukienkach. Ich intencje i motywacje są skrajnie różne i
skrajnie różny mają wpływ na coś, co nazwałbym dobrem wspólnym.
Nie
podoba mi się także instrumentalne traktowanie uczestniczących w
wydarzeniu ludzi- pomimo tego, że odbywa się to za ich zgodą.
Podświadomie kojarzy mi się to z cyrkowym panoptikum. No co ja
poradzę.
Centrum
Dialogu nie wartościuje, bo jest politycznie poprawne i ma
szlachetne intencje. Ale ja mogę wartościować i choćbym polubił
daną osobę bardziej czy mniej- inaczej będę oceniał coś co
przytrafia jej się losowo, a inaczej to, o czym sama zadecydowała.
Inaczej będę oceniać chęć zbawienia świata (choćby miała ta
chęć fałszywe podstawy), wobec chęci dogodzenia sobie i swoim
żądzom (jakiekolwiek by nie były).
Niemniej
wszystko to było nowe i ciekawe i jakkolwiek przyczyniło się to do
poszerzenia mojego spojrzenia na świat. A przy okazji kupiłem
miesięcznik "Karta", który także się do tego przyłożył,
ale zupełnie nie tycząc mojego ,światopoglądu tylko zwracając
uwagę na historię. Odległą w czasie, ale bardzo bliską w
przestrzeni.
Historię
łódzkiej fotografii.
Bardzo
przyjemną historię pierwszych fotografów serwuje strona Baedeker
Łódzki:
choć
według różnych innych źródeł- nie jest ona dokładna. Telewizja
kłamie, jak wiadomo. A internet, to już kłamie z całej siły.
Otóż
wygląda na to, że piewszym łódzkim fotografem nie
był Józef
Zajączkowski (jak pisze powyższy Baedeker), tylko lwowiak
pochodzenia niemieckiego- Dominik Zoner.
Zoner
poznał dagerotypię w 1840 roku w Wiedniu, a potem został wędrownym
fotografem jeżdżąc po Galicji i Zaborze Rosyjskim z
przedstawieniami „pokaz
miniatur z wyobrażeniami przedmiotów, krajobrazów i gmachów
przedstawionych za pomocą optycznego przyrządu” oraz "widowisk
fizyczno – optycznych”.
Osiadł
w rozkwitającej Łodzi, otworzył atelier i drukarnię przy
dzisiejszej ulicy Legionów nr 3 w 1861 roku. Zakład znajdował się
w oficynie z przeszklonym dachem.
Fotograf robił portrety mieszczan, ale też jest uznawany za autora pierwszego zdjęcia nowej Łodzi przedstawiającego dzisiejszy Plac Wolności. Nie wiadomo tylko czy na pewno to zdjęcie było pierwsze.
Nawet nie tak wiele się tu zmieniło. Też jesień i pogoda chmurna. Tylko na środku placu stanął jakiś facet z szablą.
Foto: Dominik Zoner |
Fotograf robił portrety mieszczan, ale też jest uznawany za autora pierwszego zdjęcia nowej Łodzi przedstawiającego dzisiejszy Plac Wolności. Nie wiadomo tylko czy na pewno to zdjęcie było pierwsze.
Fotografia: Dominik Zoner ok. 1862 |
Nawet nie tak wiele się tu zmieniło. Też jesień i pogoda chmurna. Tylko na środku placu stanął jakiś facet z szablą.
Foto: Fotodinoza 2015 |
Syn Dominika- Leopold Zoner wrócił do Łodzi, gdzie został znanym fotografem, wydawcą i drukarzem niemieckojęzycznej gazety "Lodzer Tageblatt", oraz książek po niemiecku, rosyjsku i polsku.
Niesamowicie
ciekawą postacią rozkwitającej Łodzi był Józef Zajączkowski,
według niektórych źródeł- pierwszy fotograf w mieście. Przy
placu Wolności pod numerem 8 miał swoje atelier w latach 1862-
1863. Bardzo krótko- to fakt, ale zrozumiały. Oprócz zajmowania
się fotografią był to człowiek ryzykujący całym życiem dla
Polski- zaangażowany konspirator w powstaniu styczniowym i podczas
jego trwania tajny narodowy naczelnik miasta. W jego zakładzie
zbierała się śmietanka konspiratorów łódzkich. Po niepowodzeniu
powstania Zajączkowski musiał opuścić Łódź, ścigany przez
carską ochranę i wyemigrować do Galicji. Pozostawił po sobie
zdjęcia łódzkich lodzermenschów i podmiejskich włościan.
Tych powyższych
panów można typować na pierwszych łódzkich fotografów, ale
wymienię jeszcze dwóch innych panów, którzy doprowadzą mnie do
finalnego zdjęcia z miesięcznika "Karta". Jednego pana
wymieniam ze względów na osobistą prywatę, bo zdjęcie jego autorstwa leży
u mnie pod szkłem na stole w dużym pokoju- to Eliasz Stumman,
fotograf o 10 lat późniejszy niż pionierzy.
Stumman otworzył zakład w 1871 roku na Piotrkowskiej 17 potem przeniesiony pod nr 16, potem pod 20 i wreszcie pod numerem 18 zakład zaprojektował mu najbardziej znany architekt łódzki- Hilary Majewski. Z tym projektem, to mogło być według mojej wiedzy- różnie. Majewski, będący architektem miejskim podpisywał często swoim nazwiskiem projekty innych budowlańców. Ale mniejsza. Stumman jest znany z widoków fotograficznych miasta, z którymi wydał album w 1884 roku, a niedługo potem drugi- z pierwszą panoramą Łodzi zrobioną z komina fabrycznego przy dzisiejszej ulicy Kilińskiego. To ci dopiero! Też bym tak chciał!
Parę lat wcześniej W
1867 roku przyjechał do Łodzi na tourne pierwszy czarnoskóry
tragik szekspirowski- Ira Aldridge. Był światowej sławy aktorem-
jego nazwiskiem są do dziś nazywane teatry na całym świecie. Do
dziś także zachowało się krzesło z jego imieniem w The Royal
Shakespeare Company- przyznawane tylko najwybitniejszym, co świadczy
o jego klasie. Grywał w "Otellu' i "Makbecie". Otella
zamierzał zagrać z lokalnym łódzkim zespołem aktorskim. Niestety
zachorował na zapalenie płuc i zmarł. Penicylina miała być
wynaleziona niestety sporo później. Został z wielkimi honorami pochowany na łódzkim
cmentarzu Starym, pogrzeb w którym uczestniczył prezydent miasta,
zgromadził tysięczne tłumy mieszkańców. Aktor początkowo
spoczął pod skromnym nagrobkiem. Po dwudziestu z górą latach
córka Aldridge'a ufundowała mu piękny pomnik, z fotografią. A
fotografię na porcelanie wykonał Eliasz Stumman, najprawdopodobniej
ze zdjęcia zrobionego przez siebie, podczas poprzedniego pobytu Iry
Aldridge'a w Polsce (był u nas siedmiokrotnie).
Artem Czkwianianc, kupiec, właściciel znanej restauracji i winiarni na Piotrkowskiej 69 (wspomnianej przez Reymonta w "Ziemi Obiecanej"). Foto: Eliasz Stumman. |
Stumman otworzył zakład w 1871 roku na Piotrkowskiej 17 potem przeniesiony pod nr 16, potem pod 20 i wreszcie pod numerem 18 zakład zaprojektował mu najbardziej znany architekt łódzki- Hilary Majewski. Z tym projektem, to mogło być według mojej wiedzy- różnie. Majewski, będący architektem miejskim podpisywał często swoim nazwiskiem projekty innych budowlańców. Ale mniejsza. Stumman jest znany z widoków fotograficznych miasta, z którymi wydał album w 1884 roku, a niedługo potem drugi- z pierwszą panoramą Łodzi zrobioną z komina fabrycznego przy dzisiejszej ulicy Kilińskiego. To ci dopiero! Też bym tak chciał!
Ira Aldridge |
Stumman
wykonywał zdjęcia zakładów przemysłowych na zlecenie łódzkich
fabrykantów- głównie Karola Scheiblera, fotografował strażaków
fabrycznych i strażaków Łódzkiej Straży Ogniowej Ochotniczej
(notabene Leopold Zoner, syn Dominika był jednym z filarów tej organizacji).
W
1895 roku odbyła się uroczyście w Łodzi "Pierwsza Wystawa
Przemysłowa" w parku Helenów. Park ów, założony przez właścicieli browaru- rodzinę Anstadtów był ówcześnie jednym z najmodniejszych punktów miasta- olbrzymim terenem z altanami, stawami, terenami sportowymi, kaskadami wodnymi i pomnikami, pięknie utrzymaną zielenią, z wejściem za (dość podobno słoną) opłatą.Park Helenowski. Foto: Bronisław Wilkoszewski |
Wystawa Przemysłowa była dodatkową nobilitacją dla tego miejsca, atrakcją dla łodzian i dumą dla notabli.
Uczestniczyło w niej 120 wystawców, a fotograf Eliasz Stumman był jednym z nich - w pawilonie wystawowym miał własną gablotę (gablotę wg. Wikipedii, w rzeczywistości był to rodzaj wielkiego tablaeu), w której eksponował swój dyplom mistrzowski, cztery duże portrety i dwadzieścia siedem zdjęć.
A
całą wystawę sfotografował pięknie pan Bronisław Wilkoszewski.Uczestniczyło w niej 120 wystawców, a fotograf Eliasz Stumman był jednym z nich - w pawilonie wystawowym miał własną gablotę (gablotę wg. Wikipedii, w rzeczywistości był to rodzaj wielkiego tablaeu), w której eksponował swój dyplom mistrzowski, cztery duże portrety i dwadzieścia siedem zdjęć.
Otwarcie wystawy. Foto: Bronisław Wilkoszewski |
Foto: Bronisław Wilkoszewski |
Wnętrze pawilonu wystawowego. Foto: Bronisław Wilkoszewski |
Foto: Bronisław Wilkoszewski |
Pawilon wystawowy. Foto: Bronisław Wilkoszewski |
Foto: Bronisław Wilkoszewski.To zdjęcie jest prawie takie samo jak w miesięczniku "Karta", gdzie przykuło moją uwagę. Jednak "prawie" robi różnicę... |
Znalazłem na jego zdjęciach z Wystawy wspomnianą "gablotę" Eliasza Stummana! Ciekawe czy ktoś ją wcześniej zlokalizował? Jeden wiekopomny fotograf Łodzi zrobił zdjęcie wystawie innego wiekopomnego fotografa! O jest tutaj:
W centrum- ekspozycja zdjęć Eliasza Stummana na Pierwszej Wystawie Przemysłowej w Łodzi, rok 1895. Foto: Bronisław Wilkoszewski |
Bronisława
Wilkoszewskiego nazywają "łódzkim Canalettem". Byłem
ciekawy dlaczego właściwie, skoro byli wspomniani wcześniejsi,
także fotografujący Łódź dagerotypiści, z których jeden nawet
wlazł na komin fabryczny, żeby mieć lepsze ujęcie. (notabene
Wilkoszewski także wlazł był).
Jednak
rzeczywiście- Wilkoszewski miał ambicje inwentaryzatora i zapał i
do tego dużą wiedzę i umiejętności. W 1892 wg "Lodzer
Zeitung" i "Dziennika Łódzkiego" rozpoczął
"zdejmowanie najważniejszych budynków w Łodzi" i czynił
to konsekwentnie przez kilka lat, dzięki czemu mamy dziś obfotografowane wszystkie
najważniejsze miejsca miasta i to jeszcze przed końcem XIX wieku.
Nowy Rynek, czyli dzisiejszy Plac Wolności. Rok (wg forun na www.fotopolska.eu) prawdopodobnie 1898, bo jeżdżą tramwaje, zakładane w 1897-mym. Foto: Bronisław Wilkoszewski |
Foto: Bronisław Wilkoszewski 1896 |
Foto: Bronisław Wilkoszewski, 1896 |
Zero zmian w stosunku do dnia dzisiejszego. No przepraszam. Nie ma faceta z szablą. Foto: Bronisław Wilkoszewski 1896. |
Tutaj pejzaż nie zmienił się ani trochę, choć na zdjęciu nie ma jeszcze Pałacu Poznańskiego. Jednym słowem Manufaktura jak żywa. 1896. Foto: Bronisław Wilkoszewski |
No i kto z Łodzian rozpoznaje gdzie to jest? Praktycznie bez zmian do dziś, tylko drzewa jakoś wyparowały. Piękny punkt wykonania tego zdjęcia, prawda? Foto: Bronisław Wilkoszewski 1896 |
Jego
zdjęcia są bardzo dobre technicznie, idealnie odwzorowują
architekturę, odpowiednio ustawiono aparat by linie pionowe były
pionami w całym kadrze. Dzisiaj potrzebny do tego obiektyw tilt-
shift, dawniej aparaty wielkoformatowe miały w standardzie możliwość
przesuwania optyki względem materiału światłoczułego, żeby zakrzywić oś optyczną, ale
wyprostować perspektywę. Przewaga dzięki technice (cytat).
http://mkmlodz.webd.pl/kolekcje/ppiotrkowska.htm |
Wilkoszewski
kadruje grzecznie, czysto i dokumentalistycznie. Interesuje się też
nie tylko architekturą, ale jako pierwszy, albo jeden z pierwszych
łódzkich fotografów chwyta w kadr życie codzienne, tłum na
ulicach, Żydów w chałatach, tramwaje Herbrand (do dziś zdjęciami
Wilkoszewskiego chwali się łódzkie MPK), wspomniane otwarcie
Wystawy Przemysłowej. Zdjęcia są dobre, staranne, często z
ciekawych punktów widzenia, bardzo interesujące dla miłośników
historii miasta, ale można im zarzucić pewien brak iskry, brak
malarskiego spojrzenia. Natomiast może to być zupełna nieprawda.
Bo
zdjęcie które przykuło moją uwagę w miesięczniku "Karta" (pierwsze w artykule)
jest świetne. Ma wyrazisty rys w postaci niebanalnego, pięknego
kadrowania. Tyle tylko, że tak wygląda w miesięczniku "Karta",
natomiast przeglądane na reprodukcjach w internecie wydaje się już
zupełnie zwyczajne. Dlaczego?
Bo
jakiś wandal je skadrował (przy skanowaniu?), zachowując treść,
ale gubiąc formę.Wilkoszewski niewątpliwie skomponował to zdjęcie świadomie. W owych czasach zrobienie zdjęcia nie było puknięciem w ekran i kliknięciem przycisku "share"- trzeba było się do niego starannie przygotować i nie zmarnować szklanych płytek z emulsją na nieudany kadr. Ustawić ciężki sprzęt na statywie, wyregulować.
Otóż fotograf kadruje to zdjęcie w sposób godny artysty. On nie kadruje tego zdjęcia po to by widać było twarze wszystkich pozujących postaci, nie kadruje tego zdjęcia dla jego treści- bramy triumfalnej do parku Helenów umajonej z okazji Pierwszej Wystawy Przemysłowej. Nie.
On
kadruje to zdjęcie, żeby było ładne.
Żeby
brama miała w stosunku do ram zdjęcia ładne proporcje.
To
jest świetne.
Dajmy je jeszcze raz w dużym formacie, dla tych którzy mają duże ekrany (nie dla mnie, zatem):
Dajmy je jeszcze raz w dużym formacie, dla tych którzy mają duże ekrany (nie dla mnie, zatem):
Foto: Bronisław Wilkoszewski, zdjecie z miesięcznika "Karta nr 75/2013 |
Mur
dzieli zdjęcie na idealne połówki, w ciężarze ciemnych i jasnych
obszarów panuje boska wręcz harmonia, którą Grecy starożytni
wykuwali w pocie czoła wieki temu. Brama do parku jest jak ornament
na antycznym dziele sztuki.
Ale
tylko na całym kadrze, reprodukowanym w "Karcie". Tak jak
chciał twórca tego obrazu. A nie tak jak przykadrował do internetu
jakiś niewrażliwy dyletant.
Wstydźże
się Pan, panie kadrowiczu!
Ta sama brama z innej perspektywy, prawdopodobnie parę lat póżniej- przybyły tory tramwajowe- foto: Bronisław Wilkoszewski prawdopodobnie 1899. |
Mur istnieje do dziś. Brama zmieniła formę. 2015. Foto: Google. |
http://refotografie.blogspot.com/2014/08/wejscie-do-parku-helenow-od-ul-ponocnej.html
Być może zatem Bogusław Wilkoszewski wielkim poetą był, tylko mu następne pokolenia wykastrowały zdjęcia. Może jest wśród nich wiele rewelacyjnych, tylko trzeba je oglądać w oryginale.
W
każdym razie strasznie przyjemnie tak się zanurzyć w przeszłość.
Zanurzyłem się w całości- odwiedziłem wczoraj łódzkich
fotografów. Z dużym zaciekawieniem. Co też po nich do dziś
zostało?
Niewiele.
U Dominika Zonera na Legionów 3 kamienica w ruinie. Nie da się wejść na posesję. Z widoku sokoła,
wypuszczonego przez Google'a, na podwórzu nie ma śladu przeszklonych
dachów atelier, ale musiały być gdzieś tutaj. Dachy ze szkła
dość łatwo się tłuką, jak wiadomo.
Legionów 3 tuż koło Placu Wolności. |
Nie dało się wejść pod numer 3. Zajrzałem
obok na Legionów 5.
Zostały te same koty i te same gołębie, co w czasach Dominika Zonera.
Zostały te same koty i te same gołębie, co w czasach Dominika Zonera.
Eliasz
Stumman zostawił po sobie kamienicę na Piotrkowskiej pod 18. Mogę
uwierzyć, że Hilary Majewski maczał palce w jej projekcie- jest
niezbyt duża, ale wypasiona, z podwójnym podwórzem i podwójnym
przejazdem bramnym. Gdzieś tu duch starej fotografii i starej Łodzi
dąży dokąd chce.
Piotrkowska 18 |
Na
cmentarzu Starym na pomniku nagrobnym Iry Aldridge'a trwa zdjęcie
Stummana na wieczną pamiątkę ich obydwu.
No i cóż- trzeba wracać do teraźniejszości. Tylko którędy?
Fabrykant
dyrektor
kreatywny cały zanurzony.
Źródła
i źródełka:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dominik_Zoner
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Zaj%C4%85czkowski
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Zaj%C4%85czkowski
Bardzo interesujące, nie tylko dla Lodzermenschy. Sam też zbieram stare fotografie, mam wiele z końca XIX wieku (w tym także stereoskopowe). Podstawowym dla mnie kryterium jest rewers fotografii "gabinetowej" - czyli wizytówka fotografa. Gdybym wiedział jak umieszcza się obrazki na Fotodinozie to bym pokazał ("Pokażcie więc Szwejku..."). I pomyśleć , że ten blogspot jest wszak do de.. przepraszam , z .de..
OdpowiedzUsuńA skąd Wuj wie że nie tylko dla Lodzermenschy? Przecie Wuj też Lodzermensch ino na wychodźstwie. Blogspot jest także bardzo ciekawą rzeczą, której nie pojmuję. W każdym kraju ma inną końcówkę domeny, co za tym idzie w Niemczech wygląda jakbym był z .de, a w Albanii jakbym był z .al.
UsuńMoże za to Wujek Szanowny pokazać co na Fejsie. Wtedy właścicielem skanów będzie Zuckernerg. Bo jak ja coś opublikuję to od razu przechodzi na własność Google'a. Takie to wszystko sprytne. Dlatego- co wrzucone w internet to już nie Twoje. Taka jest moja filozofia. Może najlepiej pooglądać na żywo...
Zoner jest wiecznie żywy ;)
OdpowiedzUsuńhttp://www.zoner.com/pl/poradniki/maximize-your-raw-support
He he. Rzeczywiście! Nie skojarzyłem.
UsuńSuper super
OdpowiedzUsuńDziękuję. Staram się jak mogę.
UsuńPanie Fabrykancie, Pan się zanurzył w historii, a ja się zanurzyłem w Pana tekście. Piękna podróż fotograficzno - historyczna, przez to fascynujące miasto. Tak lubię. Mnie coraz bardziej fascynuje i wciąga ta Pańska Łódź. Przyjdą jeszcze świetlane lata dla Łodzi, zobaczysz Pan. Dla mnie to jest takie polskie amerykańskie miasto. Dlaczego amerykańskie? Bo powstało w XIX w. (jak większość miast amerykańskich), bo tak jak one błyskawicznie się rozwijało oraz posiada prostopadłą siatkę ulic (tak jak amerykańskie). Bywam czasami w tej Łodzi i coraz trudniej mi stamtąd wyjeżdżać. Kto wie, może się w końcu tam przeprowadzę. Może będziemy sąsiadami, Panie Fabrykancie. Łódź jest dla mnie zagadką, którą kiedyś rozgryzę. Ale jeszcze nie teraz. Także jak Pan coś tam jeszcze masz o Łodzi, to dawaj Pan. Poczytamy, pooglądamy.
OdpowiedzUsuńA zdanie "No i cóż- trzeba wracać do teraźniejszości. Tylko którędy?" zapamiętuję sobie, jako jedną z najciekawszych konstrukcji słowno - frazeologicznych, jakie wyczytałem.
A i jeszcze jedno. Awansujesz Pan Panie Fabrykancie. Pniesz się Pan konsekwentnie w górę. Gdzie? Ano na liście zakładek mojej przeglądarki. Zaczynałeś Pan z ostatniej pozycji kilkanaście miesięcy temu i ciągle idziesz w górę. Wyprzedziłeś Pan już w międzyczasie parę innych blogerów, kilka portali informacyjnych, stronę z pogodą i YouTube. Wypłynąłeś Pan z odmętów rozwijalnego menu "Ulubione" bezpośrednio na szerokie wody paska zakładek. Już Pana widać. Do pokonania pozostały poczta gmail, Gazeta Wyborcza, Polityka, tłumacz Google i Allegro. Także jesteś Pan ten teges blisko podium. Jak Pan sam widzisz, silni zawodnicy przed Panem, co łatwo nie ustąpią. Ale Fotodinoza to też nie ułomek i na pewno stoczy z nimi ciężki bój o miejsce na pasku. Ja w każdym razie trzymam kciuki i jak już Fotodinoza zostanie pierwszą i najważniejszą zakładką w mojej przeglądarce, to wyślę Panu zrzut ekranu. Będzie można sobie wydrukować i powiesić na ścianie na pamiątkę. Z podpisem "Od Dyrektora Artystycznego". Żeby inni widzieli, że masz Pan wysoko postawionych znajomych. Bo to splendoru przydaje. Ja w każdym razie Fotodinozy nigdy z paska zakładek nie wyrzucę. Nawet jak Pan przestaniesz pisać (nie daj Borze Tucholski), to sobie będę przypominał stare Pana teksty. Ale mam nadzieję, że co jak co, ale na razie mi to nie grozi.
A więc pozostaję z szacunkiem.
Dyrektor Artystyczny Nieco Nieetyczny
Waldeck_13
Szanowny Panie. Bardzo mi było to przeczytać, aż Żonie pokazałem jak mi Pan ładnie napisał. Co do rywalizacji z pocztą gmail, to mam obawy, że nie ustoję. No ale cóż, będziemy próbować, choć powoli. Ostatni wyzbyłem się, przyznaję, wyrzutów sumienia, że w tym, czy innym tygodniu nie wrzuciłem żadnego wpisu, tylko staram się pisać swoje, żeby było dobrze, a nie szybko. Tak że ten. Alleluja i do przodu! A nie, cholerka, to nie te święta...Pozdrawiam serdecznie z miasta w samym środku kraju! Zawsze mi Pan Szanowny poprawia humor.
UsuńNo i tak trzymać, Panie Fabrykancie. Jakość się liczy, nie ilość. A Gmaila się Pan nie bój. Ja go jakoś zagadam, a Pan wtedy hyc! I już jesteś Pan na pierwszym miejscu. Sposobem go podejdziemy, sposobem.
UsuńDANN
Waldeck_13
walka z wyborczą a tymbardziej z polityką, znając zdroworozsądkowe poglądy Fabrykanta może być krwawa
Usuń