wtorek, 10 lutego 2015

Włochy i Grecja są całkowicie niepotrzebne.



Nasza cywilizacja ma już trochę lat. Zawsze czuję jakiś rodzaj drobnego wzruszenia, gdy świat niespodziewanie ujawni jakiś schemat, ustanowiony trzy tysiące lat temu. Czasem język potoczny też odsłania takie warstwy. Można wymieniać tu milion przykładów, bo milion słów, które używamy wymyślili nam Grecy, Rzymianie i Żydzi, a parę nawet Turcy (np. torba) i jakoś te słowa się trzymają i nie znikają. Fajnie. Człowiek czuje się wsparty przez dziesiątki pokoleń w swoim codziennym działaniu, o ile tylko to zauważy.

Przyjemnie tak oglądać relikty przeszłości, czy raczej czytać, ewentualnie słuchać ich, bo niestety z materialnych reliktów po Rzymianach niewiele nam zostało- bali się ci Rzymianie podbijać barbarian, żadnego Coloseum nam nie zostawili. Jednakże drogę rzymską odkryto w 2013 roku w dolinie rzeki Dzierzgoń, jest dość prawdopodobne, że kroczył nią Święty Wojciech chrystianizować naszych przodków.


W muzeach (np.Giecz) leżą za to liczne ślady handlu z Rzymem, pierścienie i naszyjniki jakimi wymieniano się licznie za nasze wyroby. Oglądać coś, co nosiła kobieta sprzed dziewięciuset lat, coś co zostało ówcześnie przywiezione z kilkutysięcznokilometrowej odległości- bezcenne. Za resztę zapłacisz kartą, ale jak nie zapłacisz- też dobrze (cytat strawestowany).



Coloseum, ni świątyni jednakże u nas nie ma. Żeby je obejrzeć- Boeing Ryanaira musi nas przenieść na drugi koniec Europy.

Rzymianie i Grecy byli po prostu niesamowici. W najróżniejszych miejscach południowej Europy budowali swoje Pałace Kultury i Stadiony Narodowe, nieziemsko odległe od stolicy Imperium, i to bez żadnych dotacji Unii Europejskiej. Gdy myślę o Grekach natychmiast nasuwa mi się nie Grecja, tylko ruiny świątyń w Selinuncie na Sycylii- ich powalone upływem czasu kolumny mają taką średnicę, że wydaje się to nie do uwierzenia...



Przyjemne te podróże, ale pod wieloma względami kosztowne i niewygodne. Za to cieplej.



Można jednak znaleźć w Polsce zastępstwo dla Rzymian i Greków.



W poszukiwaniu zdjęć, wyruszyliśmy na wyprawy bliższe i w zimniejsze rejony. Fachowo nazywane Parkiem Krajobrazowym Doliny Bobru.






Wszystko to- na Dolnym Śląsku, znanym z przechodzenia z rąk do rąk w ciągu swojej zawiłej historii.

Rzeka Bóbr przez Karkonosze sobie płynie, przełamuje się przez lesiste góry i pola malowniczymi esami floresami, tocząc swe wody w doliny, aż do Odry.


Jeszcze 120 lat temu była dużym górskim potokiem, który wzbierał potężnie za każdym większym deszczem, a gdy przychodziły roztopy rwąca woda zalewała sąsiednie wsie. W 1897 nadeszła największa powódź, czyniąca spustoszenia w dolinie. Władze pruskie które władały Śląskiem, wzmocnione niedawnymi reparacjami francuskimi po wojnie mocarstw, postanowiły że będzie to ostatnia poważna powódź na Bobrze i że konieczna jest regulacja rzeki. Sporządzono błyskawicznie projekty zapory i przystąpiono do budowy. W Pilchowicach, ówczesnym Mauer am Bober. Wydrążono z początku 380 metrowy tunel w skałach, żeby móc skierować przez niego wody rzeki. Później wzniesiono niskie zapory, przegradzające dolinę, które pozwoliły osuszyć teren budowy. Następnie przystąpiono do budowy właściwej tamy na Bobrze.







Dzisiaj jest to największa łukowa tama w Polsce, nie licząc prostej Soliny, ma wysokość 62 m i długość 280 metrów wzdłuż korony. Otworzył ją cesarz Wilhelm II w 1912 roku. Jest imponująca. W następnych latach dobudowano dwie następne tamy na Bobrze, powyżej Jeziora Pilchowickiego- w Bobrowicach- Siedlęcinie (1924-1925) i Wrzeszczynie (1925-27). Na wszystkich tamach działają elektrownie, wyposażone w oryginalne turbiny z lat ich budowy.


 
Nad zatoką Jeziora Pilchowickiego wisi także, wpisujący się w ducha konstrukcyjnego monumentalizmu, najdłuższy most wiszący w Polsce- 134m, i to wiszący nie byle jak, tylko 40 metrów nad lustrem wody. Przez most przechodzi mało używana, ale za to najbardziej malownicza w kraju linia kolejowa Jelenia Góra- Wleń, Lwówek Śląski.






Dolny Śląsk, a w szczególności okolice Bobru mają całkowicie inny pejzaż kulturowy niż centralna Polska. To w sumie nie jest dziwne. Już dość dawno skonstatowałem na własny użytek, że w całej Europie pejzaż kulturowy zmienia się, z grubsza co 200-300 kilometrów i co ten mniej więcej dystans lądujemy w jakichś innych kosmosach, o ile tylko uważnie się przyjrzeć. Kosmos dolnośląski to zapyziały i omszały nieco relikt dostatku. Nie ma tam bieda-chatynek, nie ma tam małych domeczków na wzgórzach. Wszystko co tam wybudowano, jest olbrzymie, potężne, dwupiętrowe i murowane, nawet stodoły.

Gospodarstwa gęsto rozsiane w okolicy i skupione we wsiach, mają budynki ustawione w C wokół solidnego podwórza, wszystko kryte dachówką i przypominające austriackie okolice. Austria z resztą, była tu także, swego czasu, ale budynki które widać, postawiła siła niemiecka, za Wilhelma II właśnie. Dlatego niemieckość przebija z całej okolicy, za wyjątkiem reliktów średniowiecza- jak np. wieża rycerska w Siedlęcinie, z jedynymi w Europie freskami przedstawiającymi legendę o rycerzu króla Artura. Wieżę zbudowano polskimi rękami. Reszta wyszła spod ręki pruskiej.

Pruska ręka, jak zwrócił uwagę mieszkający tu Krzyś G., nie oparła się cywilizacyjnym zapędom nigdzie. Uregulowała Bóbr, wybrukowała leśne dróżki, wzmocniła kamiennymi murami leśne skarpy i poustawiała granitowe słupki wzdłuż ścieżek, w czasach świetności łączone stalową barierką, wykuła stopnie w głazach nad jeziorem.

Takie działania są nam z gruntu obce, zaironizuję tu trochę- z jednej strony potomkowie Prusów patrzą na nas z wyższością i z przerażeniem jednocześnie, widząc dzisiejszą degrengoladę tej leśno cywilizacyjnej misji, ale zapewne też dzięki naszemu podejściu mamy w Polsce trochę nieskażonych puszcz i dzikich ostępów, i rezerwatów zwierzyny, jakich w Europie Zachodniej brakuje. Dla nas bilans na zero- mniej więcej.



Jak wiemy z tego felietonu- nic nie jest wieczne. Świat niemieckiego Śląska skończył się kataklizmem w 1945 roku. Armia Czerwona nie obeszła się łagodnie z cywilizacją pruską, ale też Wehrmaht wycofując się stosował metodę spalonej ziemi. Zniknęły wysadzone liczne mosty na Bobrze. Zniknięcia jednego z nich- tego we Wrzeszczynie, z zadziwiającą konsekwencją nie odnotowały jak dotąd żadne mapy krajowe. Zerknijcie na dowolną mapę czy atlas Polski, mam taką z 2013 roku.

 Most według tych map- istnieje i ma się dobrze. A wygląda- tak:


Granice, za sprawą Stalina, Churchilla i Roosevelta, oraz licznych agentów wpływu zostały przesunięte na zachód.

Zniknęła stąd cywilizacja niemiecka. I to ona właśnie, mimo woli, została naszym Rzymem i Grecją. I to ciekawszą, bo niezbadaną, niezgłębioną, nieopisaną.



Kto chce może sobie odkrywać relikty na własną rękę.



Idziemy sobie na spacer wzdłuż Bobru, od tamy na jeziorze Wrzeszczyńskim w stronę Pilchowic, leśnymi ścieżkami, flankowanymi przez granitowe słupki wymarłej cywilizacji. Las gęsty, mroczny, na stromych zboczach schodzących do rzeki. Za tamą- kamienne jazy przegradzają nurt, woda omija je przez wyrwy w brzegu. Wtem! Zza krzaków, gałęzi i omszałych głazów wyłania się zbocze leśne, w sporej części wymurowane z cegły- wszystko w ruinie niczym świątynie Ateny- widać że stały tu kaskadowo jakieś budynki, wtopione w stromą skarpę- widać żelbetowe filary zawalonych piwnic. Na brzegu rzeki pod tymi konstrukcjami- rodzaj równoległego z nurtem kanału, oddzielonego od Bobru wzdłużnym murem- wszystko wyszczerbione, niepełne. Ślady stawideł na murze i jakby pogłębiona zatoczka na wprost ceglanych murów. Młyn? Port przeładunkowy? Elektrownia? Zasilanie dawnej fabryki, która 500 metrów dalej, za lasem, na skarpie powyżej nas jest dziś zakładem produkującym elementy ślusarskie?

Nikt nie wie. Nikto nezna.



Kilometr dalej mała rzeczka Kamienna wpada do Bobru. Pierwszym spotkanym reliktem wymarłej cywilizacji jest stalowy zarwany most, który za dobrych czasów łączył brzegi. Teraz nie łączy. 

Trzeba nadłożyć następny kilometr w górę rzeki, żeby przekroczyć Kamienną po wąskiej kładce. Ale po drodze- następne Forum Romanum- potężny silos i ceglany zbiornik stoją pod skarpą schodzącą do rzeki. Oglądamy. Debatujemy. W końcu- my dwa inżyniery są. Co to mogło być? Oczyszczalnia ścieków? Obok silosu stoi także stary słup elektryczny. Dochodzimy do wniosku że raczej mogło to być ujęcie wody do wspomnianej, istniejącej do dziś fabryczki. Wskazuje na to także ów słup, który mógł zasilać pompę.




I tak się to spaceruje po Dolnym Śląsku, jak po ateńskim akropolu, tylko słabiej opisanym. Zamiast koloseów- ruiny ujęć wody. Tak to wymyślam i tak to traktuję, chociaż Niemcy, z pewnością traktują to inaczej. W przeciwieństwie do nowożytnych Greków, którzy nie mają ochoty wrócić na Sycylię do swoich świątyń.





Cóż mogę Im powiedzieć. Lepsza taka obecność w świadomości historycznej niż żadna. Nie odbudujemy Waszych ujęć wody, nie wyremontujemy wszystkich hydrotechnicznych urządzeń. Nawet nie odbudujemy mostu we Wrzeszczynie. To już dla nas relikty. Ale docenimy je i się nimi zachwycimy, przynajmniej niektórzy.



My też, z musu zostaliśmy Rzymianami dla narodów leżących na wschodzie. Pytanie tylko, czy będzie to u nich jakkolwiek docenione?



Fabrykant

(zamyślony)


Jeżeli się podobało - byłbym bardzo wdzięczny za wszelkie udostępnienia. Dzięki!


Bardzo dogłębna historia Zapory Pilchowickiej z mnóstwem historycznych zdjęć, także zdjęć powodzi:



Kilometraż spływu rzeką Bóbr od Kamiennej Góry do Bolesławca:





8 komentarzy:

  1. Marcinku, nie jestes na nartach? Nie ma śniegu, czy co?

    OdpowiedzUsuń
  2. alles Schnee vom Gestern - czyli zeszłoroczny śnieg. Bardzo ładnie opisane i jeszcze ładniej sfotografowane stonowany prawie kolorowy mur z mchami , w szczególności.
    Z historii Rzymu i Grecji przypomne,że cywilizacjaoopisana tu przez fabrykanta miała oficjalną nazwę"Wielkie Cesarstwo RTzymskie Narodu Niemieckiego" i niektórzyjej niemieccy cesarze woleli żyć na południo Włoch niś w chłodnej Teutonii. A co do Greków na Sycylii -to było ich jeszcze więcej i dłużej w Azji Mniejszej - opanowanej przez Aleksandra Macedońskiego. Ale się skończyło bo teraz Turcy udają greka...

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, choć to pięknie brzmi to nie jest to prawda. Cesarstwo nie było Wielkie (to się rozumiało samo przez się), a Święte. No, i jego panowanie nad Śląskiem skończyło się zdecydowanie przed uregulowaniem Bobru (bo już w wyniku Wojen Śląskich w połowie XVIII w.). Oczywiście, tamto cesarstwo pozostawiło również masę ciekawego dorobku - jak np. niemal nieskończone zapasy architektury barokowej.

    Panstwo panujące nad Śląskiem później nazywało się skromniej - Królestwo Prus, by (po wojnie z Francją z 1870 r.) przemianować się na Cesarstwo Niemieckie (jak kto woli - II Rzeszę).

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuję za komentarz - sam zorientowaąem się w pomyłce - nie "Wielkie" tylko "święte" ale nie bardzo umiem obchodzić się publikowaniem na tym blogu. Nie ma tu zdaje się możlwości korektury po opublikowaniu. Jak też nie potrafię w komentarzu umieścić grafiki. Może jestem zbyt staromodny....

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to nikto nezna, Tam jest schowana Bursztynowa Komnata, potwierdzone info.

    Co do narodów na Wschodzie - nie docenią. Zresztą nawet nie wiedzą. Dużo mam do czynienia z Ukraińcami ze Lwowa, w ich świadomości wszystko co dobre wybudowali tam Austriacy, Polska zostawiła po sobie tylko niewydolną międzywojenną kanalizację.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jednak ta polityka historyczna, to dość istotna rzecz jest...

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.