poniedziałek, 15 grudnia 2014

Sigma AF 1000/8 APO -Wypuścić wariata, niech trochę polata. Mam najdłuższego!


Sigma AF 1000/8 APO
Więc ja, jak dziecko w fabryce cukierków, jak pies u rzeźnika, jak wędrowiec w oazie, jak komunista w Szwecji. Tak się tam czułem. Ale też jak słoń w składzie porcelany. Bo też to cuś na kształt składu porcelany jest. A może bardziej składu szkła. Jest takie miejsce...

Warszawa, miasto centralne.

Hala Mirowska. Hala ceglana z zewnątrz, z przepięknym detalem, zdobna kak w Pariże. Miejsce charakterystyczne, z klimatem i z historią, ale które miejsce w Warszawie nie ma historii? Wszystkim napisała historie II Wojna Światowa i nasi przyjaciele Niemcy, albo zabory i nasi przyjaciele Rosjanie. Kto chce o hali, może przeczytać tutaj:



Hale to handel, cukiernie, mięso, ryby, grzyby i lwyby. Ale wchodzimy po cichutku na pięterko, a tam wtem!:


Sklepik- komis Foto- Larson Pana Andrzeja. Coś dla wariatów, dla maniaków, dla oszalałych i tych spokojnych. Czy dużo jest jeszcze wariatów?- pytamy Pana Andrzeja.

O, dużo, dużo! Coraz więcej.



Przyjechaliśmy tu w jednym celu. W celu wypuszczenia wariata i polatania.



Ostatnio w mediach fotograficznych rozległo się wielkie halo, gdy pewien sklep fotograficzny z Londynu odnalazł w czeluściach Canona 1200/5,6 L- najdłuższy, produkowany na zamówienie obiektyw do Canona EOS (1993-2005), po czym wyniósł go na skwerek i strzelił publicznie kilka zdjęć, normalnie na Jutubie to można oglądać, jako obiekt kultu i zawiści:




Jak dobrze wiecie- Polacy nie gęsi, a swój język mają. I my też swoim językiem opiszemy jak strzelaliśmy najdłuższym obiektywem autofokus dostępnym aktualnie w Polsce.



Umówmy się- doświadczenie w takim sprzęcie mamy zerowe. Najdłuższy obiektyw jaki miałem do dyspozycji to było jasne 300mm. Teraz trzeba to pomnożyć przez 3,3333(...). Będzie to więc wybitnie pełny półprofesjonalizm.



Historia wreszcie pisana:

Zmiany, zmiany, zmiany! Zniknęła już z netu strona klubu użytkowników Sigmy- Sigmauser, zmieniając się na Sigma Lounge, prowadzoną pod skrzydłami oddziału brytyjskiego firmy Sigma. Być może stało się to po moich licznych pytaniach wysyłanych swego czasu do siedziby w Japonii, oraz przedstawicielstw brytyjskiego i niemieckiego- pytaniach o historię wczesnych modeli. Teraz, jak się okazało nadeszła ta chwila, gdy Sigma wreszcie oficjalnie udostępnia swoją historię. Ha!

Dzięki czemu możemy się dowiedzieć co nieco o obiektywie AF 1000/8 APO.

Myślałem że to szkło powstało dużo wcześniej najpierw jako manualne, ale myliłem się leciutko. Zostało zaprezentowane na Photokinie w 1988 jako manualne, prezentacja wersji z autofokusem nastąpiła niedługo potem w 1992 roku.

Na tamten czas obiektyw ten był najdłuższym obiektywem autofokus świata. Wymiarowo natomiast był bodaj najmniejszą tysiączką. Jeśli porównywać go do innych teleobiektywów z autofokusem- rozmiarowo jest zbliżony do 600/4L Canona.

Największego stwora, który miałby być jego konkurentem, czyli Canona 1200/5,6 L wyprodukowano dopiero rok później.



Tutaj test z Amateur Photographer z roku 1992:




Pewne dane naszej Sigmy dają do myślenia:

Waga 5150 gram

Długość 549,7mm, średnica 154mm

Maksymalne powiększenie: 1:15

Minimalna odległość wyostrzenia- 15 metrów.



Gustlik, bier go.


Najpierw jest walizeczka, proszę Szanownych Panstwa, waliza właściwie. 
Waliza zawiera- czarną trąbę obiektywu, osłonę przeciwsłoneczną i dekielek w postaci futerału ze sznureczkiem, oraz instrukcję manualną. Całość sprawia korzystne wrażenie dopracowania- wszystko do siebie pasuje i mieści się jak trzeba. Pudło zaopatrzone jest w asymetryczny uchwyt w odpowiednim miejscu umieszczony, żeby sprzęt łatwo się nosiło.
Sigma AF 1000/8 APO
Sigma jest obiektywem przeciwpancernym. To potworny pancerfaust rozpoczęty wielką (ale nie gigantyczną) przednią soczewką, na obrzeżu której montuje się osłonę przeciwsłoneczną, wyglądającą jak małe wiadro. 

Sigma AF 1000/8 APO


Najciekawszą i wyjątkową na tle innych cechą Sigmy 1000 jest, uwaga uwaga- gwint filtrów okalający przednią soczewkę. Gwint ma średnicę 137mm. Nie znalazłem co prawda filtrów dostępnych na ten gwint- Hoya kończy się na rozmiarze 95mm, Nissi na 105mm, ale Sigma przewidziała te problemy i ma jeszcze, tak jak większość konkurentów, szufladkę na filtry w tylnej części obiektywu. Tym razem jest to standardowe 34mm

Za potężnym frontem obiektyw robi się cieńszy, od dołu flankuje go solidny uchwyt statywowy, ze śrubą mocującą, potem przechodzimy do fascynującego okienka ze skalą odległości.

 Okienko jest fascynujące za sprawą cyferek jakie tam wypisano- najmniejszą cyferką jest tam 15m (odległosć minimalna), a największą cyferką przed znaczkiem nieskończoności- 500m. Dla sprawdzenia- zerknijcie na cyferki w swoich obiektywach, a zobaczycie pewną różnicę.

Dalej znajduje się niestandardowy przełącznik autofokus/ manual. Nie jest to ani hebelek, ani pierścień przesuwany do przodu i do tyłu po osi obiektywu- takiego jeszcze nie widziałem. To pierścień, ale obracany jak pierścień zooma- z przyciskiem blokady. Naciskamy przycisk i obracamy pierścień.

Następnie leci szufladka na filtry wewnętrzne i całość zakańcza mocowanie bagnetowe, rzecz jasna- jak cała reszta- z metalu. Obiektyw ma mocowania do paska na ramię, które w warunkach polowych będą bardzo przydatne.

Sigma AF 1000/8 należy do tej wąskiej i nieznanej mi bliżej grupy szkieł, które szybciej wyłamią bagnet w najbardziej profesjonalnym aparacie, niż dadzą się używać z ręki.

Sigma AF 1000/8 APO

No więc cóż- do przeciwpancernego obiektywu potrzebny jest statyw przeciwczołgowy, a nie takie szelki jakimi dysponowaliśmy (sorry Krzysiu). Jaś nie doczekał, a statyw nie dał rady, mimo że był cały z metalu, z metalowymi śrubami i wcale nie wyglądał na tani. Niestety ciężar 5,150 kg + aparat przerósł go wyraźnie. Nie mieliśmy jednak nic innego. Dokręciliśmy kostkę statywową ustawiając ją wzdłuż uchwytu obiektywu, żeby stabilność była lepsza, ale uzyskaliśmy jedynie to że wahania obiektywu doczepionego do statywu nie przekraczały na końcach 2 centymetrów po osi pionowej przy każdym dotknięciu sprzętu. Sztywność układu była wyraźnie niższa niż sztywność Generała Jaruzelskiego podczas wygłaszania orędzia o Stanie Wojennym.

Usztywniania przodków nie było, należało się z tym liczyć. „Czy jest tu jakieś okno?” -spytaliśmy retorycznie Pana Andrzeja. No jasne że nie ma. Teraz należało wyjść w plener. Krzyś podjął się tego zadania, przytulając Sigmę, niczym dziecię do piersi, a ja zatargałem resztę gratów. Pomógł nam p. Dariusz, kolega pana Andrzeja.


Warszawa centralna- nowe wyzwania.

No cóż- pogoda całkowicie nie nadawała się na plener z obiektywem 1000 f/8. Otrzymacie zatem wrażeniowe „preview” (pol. przewief) zamiast porządnego testu. Było mglisto, ciemno jak pod wieczór, pomimo środkowej pory dnia.


Było smaszno, a jaszmije smukwijne
Świdrokrętnie na zegwniku wężały,
Peliczaple stały smutcholijne
I zbłąkinie rykoświstąkały.

Ach, Dżabbersmoka strzeż się, strzeż!
Szponów jak kły i tnących szczęk!
Drżyj, gdy nadpełga Banderzwierz
Lub Dżubdżub ptakojęk!
Lewis Caroll w tłum. Macieja Słomczyńskiego.
Drżeliśmy. Pogoda beznadzieja. Ale nadzieja nas nie opuszczała.



Pod Halą Mirowską ustawiliśmy działo. W sam raz nadał się do tego narożnik ulic. Nakierowaliśmy potwora na cel i dalejże hasać, licząc, że cośkolwiek wyjdzie, pomimo całkowitej niestabilności statywu, stojącej jakoby Peliczapla.

No to dalejże, dokręcać aparat do sprzętu.



Canon D60

Hm. Obiektyw, który teoretycznie miał światłosiłę f/8 zaczynał swoją skalę przesłon na wyświetlaczu aparatu od f/5,6. Jakieś przekłamanie na łączach? Może celowe? Należy zauważyć że sam Canon nie robi żadnego, żadniusienkiego obiektywu ciemniejszego niż f/5,6. Może elektronika Sigmy stosuje jakieś celowe oszukaństwa? Taka fałszywa przesłona zapisuje się też w EXIF-ie.

Z aparatem Canon D60 Sigma pracuje na wszystkich wyższych przesłonach bez problemu. Autofokus działa w miarę cicho i z przyzwoitą szybkością- nie jest jednak demonem prędkości. Z autofokusem powstawały pewne problemy, wynikające ze specyfiki szkła, a nieznane mi wcześniej z innych, krótszych obiektywów. Otóż obiektyw, którego kąt widzenia wynosi jedyne 2,6º na pełnej klatce, a na cropie zaledwie 1,65º, wycina z rzeczywistości nieziemsko mały wycinek świata. W obiektywach, które widzą szerzej rzadko zdarzy się że coś przesłoni nam cały kadr- musi to być coś dużego i blisko obiektywu. W Sigmie 1000, wycelowanej na cel oddalony o 500 metrów w mieście, jest milion rzeczy które przesłaniają kadr- ludzie oddaleni od nas o 100 metrów, samochody jadące wpoprzek kadru 200 metrów dalej. Autofokus zatem nie jest dobrym rozwiązaniem, bo nie zdąży dojechać do odpowiedniego miejsca, a już coś włazi mu w paradę. Manual sprawdzał się lepiej.

Ze względu na bardzo ciemną pogodę, specyfikę obiektywu i fatalnie chybotliwy statyw znaczna większość zdjęć wyszła poruszona. Te które są zamieszczone także nie pokazują maksimum możliwości Sigmy AF 1000/8- choćby z racji mglistego powietrza.

Jednak powstało trochę zdjęć wyglądających jak nic co zrobiliśmy do tej pory.


Na początek skromna mapka sytuacyjna. Gdzie znajdowaliśmy się my, a gdzie fotografowane obiekty:


Hej na hali, na hali! Czerwone prostokąciki to nasze cele.


UWAGA
Wszystkie zamieszczone zdjęcia, jak zwykle na Fotodinozie, jeżeli wyposażone są w ramkę- były obrabiane i podostrzane. Te bez ramki są wyłącznie zmniejszone- nie wyostrzane i nie poprawiane. Zdjęcia powiększają się po kliknięciu- także wycinki kadrów w rozmiarze 1:1. Przesłony jakie są podpisane pod zdjęciem pochodzą z exif- ów- są prawdopodobnie przekłamane o 1 działkę przesłonięcia w dół. W nawiasach podaję domniemaną rzeczywistą przesłonę.

Obiekt pierwszy- tramwaje dwie przecznice dalej. (odległość orientacyjna- 440m)

Canon D60+ Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/60sek, ISO400
Canon D60+ Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/60sek, ISO400
wycinek 10% powyższego kadru

Tenże sam obiekt przystanek bliżej (ok.210m)

Canon D60+ Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/100sek, ISO400
wycinek 10% powyższego kadru
Obiekt drugi- Palazzo di Cultura (odległość orientacyjna- 1070m)

Potem skierowaliśmy garłacza w stronę wysokich obiektów- tutaj autofokus miał odpowiednie warunki pracy- nic nie przesłaniało mu kadru.

Dzięki obiektywowi 1000mm można odkryć pewne rzeczy nieznane nieuzbrojonemu oku. Wiedzieliście że zegar na szczycie Pałacu Kultury został wyposażony w herb miasta? Nie wiedzieliście? Musicie sobie sprawić Sigmę AF 1000/8!

Canon D60+ Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/125 sek, ISO400
wycinek 10% powyższego kadru
Dla porównania ten sam obiekt za pomocą obiektywu 200mm, na pełnej klatce:

Canon 6D + Canon 70-200/2,8L: przesłona f/5,6, czas 1/160sek, ISO640


Obiekt trzeci- nie ma jazdy bez gwiazdy (odległość orientacyjna- 615m, Ilmet przy Rondzie ONZ.


Canon D60+ Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/125sek, ISO400

Obiekt czwarty- portret ptaka marki gołąb (odległość orientacyjna 40m)

Ptasior siedział na szczycie latarni


Canon D60+ Sigma AF 1000/8: przesłona f/6,3 (9), czas 1/100sek, ISO400
wycinek 10% kadru
Potem dopięliśmy Canona 6D

Z nowymi aparatami cyfrowymi Canona Sigma AF 1000/8 pracuje tylko na przesłonie w pełni otwartej. Przy tych parametrach obiektywu nie przeszkadza to w najmniejszym stopniu. I tak wszystko było strzelane na najniższej przesłonie. 6D nadaje się do tego obiektywu szczególnie- z dwóch powodów: ma automatyczne ISO, które dostosuje czas do potwornej ogniskowej Sigmy i do tego nisko szumi na wysokich czułościach. Oprócz tego poszerza nieco kadr, co daje ładniejszy wygląd nieostrych planów- po prostu nieostrości jest trochę więcej po bokach kadru, a przy tym głębia ostrości jest mniejsza. Z 6D więcej zdjęć wyszło ostrych, ale też czułość ISO wynosiła 6400, i to tylko dlatego że była ograniczona przeze mnie odgórnie- gdyby mu pozwolić 6D jechałby z czułością dwa razy wyżej.

Canon 6D + Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/320 sek, ISO 6400

Canon 6D + Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/500 sek, ISO 6400

wycinek 10% kadru

Canon 6D + Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/320 sek, ISO 6400
wycinek 10% kadru


Oddawaliśmy czarnego potwora z wielkim smutkiem.
To jest jednak coś! Coś jak inny kosmos... 
Być może uda się jeszcze przetestować go w jakąkolwiek słoneczna pogodę. Mamy to obiecane, o ile się nie sprzeda. Gdyby się udało- pierwsi się o tym dowiecie.

Odstawiając Sigmę 1000 do bazy, rzuciliśmy okiem na precjoza, o jakich marzy Fotodinoza, które widnieją w witrynach komisu Pana Andrzeja. Jesteśmy, jak wiecie raczej autofokusowi, ale aparaty manualne, jakie tam są do kupienia wprawiły nas w stan drżączki podnieceniowej. Nie mogliśmy niestety opanować się z oglądaniem Canona F1 z winderem, Nikosia FE i innych takich, ale trzeba było kończyć imprezę, bo Pan Andrzej przyszedł do pracy w sobotę właściwie tylko dla nas. Dziękujemy!


Pora na podsumowanie tej rozrywki

Obiektyw jest fascynujący, ale trudny. Ogniskowa 1000mm jest o lata świetlne oddalona od wszystkich obiektywów jakimi fotografowaliśmy do tej pory. Zbliżenia nie do uwierzenia. Sigma nakłuwa jak szpilką cały świat i ściąga w kadr obiekty oddalone o ponad kilometr jakby stały sto metrów od nas. Trzeba się nauczyć go obsługiwać i wyczuć jego możliwości.

Jako że to kaliber ciężki, do poprawnego używania go należy mieć najlepiej trzech ludzi- ładowniczego, celowniczego i dowódcę, wtedy wszystko idzie sprawnie. A może wystarczyłby porządny statyw? 

Mobilność tego obiektywu jest oczywiście problematyczna, nie tylko z racji samych rozmiarów i wagi, ale też z powodu ilości szpeju, jaki trzeba użyć- walizka, osłona, statyw- trzeba to wszystko nosić, aż rąk brakuje. Wynagradzają to wszystko zdjęcia.

Niezbyt duża światłosiła tego sprzętu, choć dobra, jak na ogniskową wymaga lepszych warunków światła, niż te które mieliśmy. Można tylko wyobrażać sobie jak wymiata w słoneczną i bezmglistą pogodę.



Do jakich celów najchętniej użyłoby się tego obiektywu? Do przyrodniczych, oczywiście. Zasadzić się w zasadzce zasadniczo na grubego zwierza- to by było marzenie, a zwierz nawet nie pomyślałby że jest na celowniku. Myślę że safari z możliwością dłuższej obserwacji to żywioł Sigmy AF 1000/8. Miałbym też parę pomysłów na takie safari i w Warszawie...



Może marzenia się kiedyś zrealizują, czego i Wam życzymy.



Fabrykant

dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty.

P.S. Bardzo dziękuję: P. Andrzejowi Wernerowiczowi za zaufanie i umożliwienie pohasania z obiektywem, P. Dariuszowi Kwiatkowskiemu i Krzysiowi Gryczyńskiemu za pomoc przy zdjęciach. Zdjęcia do artykułu są współautorstwa tych dwóch panów.


P.S. II: Obiektyw, jakby co, jest do sprzedania pod tym adresem: Foto Larson, pl. Mirowski 1, tel: +48 509 041 987 - w całkiem rozsądnej cenie, jak na najdłuższą ogniskową dostępną aktualnie w Polsce.

Canon D60 + Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/125 sek, ISO 400
 

P.S.
Wydałem właśnie moją debiutancką książkę.
 
Niespokojne miasto, szalone namiętności i okrutna zbrodnia. Wyjątkowy kryminał z czasów wielkich fabryk 
i mrocznych famuł.

Reżyser Władysław Pasikowski o "Tramwaju Tanfaniego":
"Wciągające. Rewolucja upadła, ale rewolucjoniści zostali... W Łodzi w zamachach giną zamożni fabrykanci. Kto stoi za tymi zbrodniami? Frapująca intryga i pełnokrwiści bohaterowie, ale prawdziwą bohaterką jest Łódź pod koniec 1905 roku. Jedno z najbarwniejszych i najbardziej oryginalnych miast tamtych czasów. To nie kino, to autentyczny fotoplastikon z epoki... Ja nie mogłem oderwać oczu od okularu. Polecam!"

"Tramwaj Tanfaniego" jest do kupienia w dobrych łódzkich księgarniach, oraz wysyłkowo tutaj: LINK
















17 komentarzy:

  1. Dodaję dla porządku jeszcze jeden P.S. do wpisu- nie miałem nawet chwili, żeby przyjrzeć się bliżej przedniej soczewce Sigmy i rzeczonemu gwintowi filtrów rozmiar 137mm- nie mam organoleptycznej pewności, czy rzeczywiście go tam zamontowali- wierzę folderowi Sigmy z 1996 roku, który to oznajmia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma możliwości , żeby gwintu nie było. Frontowa soczewka jest blokowana pierścieniem, który jest wkręcany za pośrednictwem tego gwintu.

      Usuń
  2. Zachęcony przez fotodinozę pozwolę sobie przypomnieć mój „encounter of the 1st kind” z czymś prawie tak długim jak Fabrykanta. A więc , na urodziny tegoż Fabrykanta sprawiłem sobie obiektyw „Beroflex -5-„ 500 mm, f.8,0 z zamocowaniem T2. Te „te” to dlatego aby było bardziej inicjalnie po trzęsowskiemu. Fabrykant i jego generacja na pewno nie wie o co chodzi. I żeby było śmieszniej, dokupiłem 2x telekonwerter, bo metr to jednak maitre.
    Dzieciom mym też się ta długość podobała i krzyknęły –„na Księżyc” (choć ekspedycji Apollo nie mogły pamiętać). Akurat trafiło się zaćmienie Księżyca i mieliśmy szczęście, że zaćmienie miało być w nocy a nie w dzień. Statyw miałem niezły, trochę lepszy niż do Sigmy 1000 u Fabrykanta. Czekaliśmy aż chmury się rozejdą, trudno było wycelować na Pana Twardowskiego ale udało się. Ale Twardowski chytry, popędzał ten księżyc, zanim się obejrzeliśmy to księżyc uciekł nam z kadru. Wtedy nie mieliśmy specjalnych samoprowadzących się dobroprowadzących się głowic statywowych więc co parę sekund trzeba było łapać uciekający księżyc. Podjąłem jedynie słuszną decyzję – czas migawki musi być raczej krótki aby księżyc nie zdążył się poruszyć. Zdaje się było to 1/5 czy 1/10 sekundy.
    Blenda Beroflexa z konwerterem zaczynała się od f.16 – okrutne są prawa fizyki.
    Ale „czasy się poprawiły – żyje się dostatniej” (cytat z J.W.Stalina z roku „hlodomoru” na SSRUkraińskiej). Berofex nadal jest w mym muzeum i teraz myślę aby go użyć do cyfrowej lustrzanki – oczywiście bez tych modnych autofokusów, autoekspozycji itp. (1000mm analogowe = 1500 mm cyfrowe). Przy blendzie 32 , słońcu i w górskim, czystym powietrzu da się chyba jakiegoś świstaka czy misia alpejskiego sfotografować. A w końcu po co jest „Photoshop” ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekamy na efekty! Alpy niedaleko. A na ISO 1600 to i przesłona f/32 da radę. O ile się nie zachmurzy. Na razie zamiast kozic można potrenować na sąsiadach.

      Usuń
    2. tylko nadam nie wiem jak umieszczać obrazki na twym portalu...

      Usuń
    3. Przy 1500 mm to koziicę w Alpach można zrobić z Warszawy :)

      Usuń
  3. ...i brakło podania ceny tej rozsądnej ceny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jej podawał nie będę. Po pierwsze- nie jestem sprzedającym, a jedynie przekaźnikiem, po drugie- wpis na blogu jest (mam nadzieję) na wieczność, tj. póki google nie padnie, a obiektyw, a zwłaszcza jego cena jest bardziej ulotna, po trzecie- kto chętny- zadzwoni i się dowie. Opiszę to tak: w internecie chodzą ceny w okolicach 2500- 6000 $, tutaj jest znacznie niższa.

      Usuń
  4. Fabrykancie! Znowu się kręciłeś po moich okolicach!!! Następnym razem na kawę wpadnij :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie było znowu. To dwa wpisy upieczone na jednym ogniu. Ale bardzo dziękuję za zaproszenie!

      Usuń
  5. Mam pytanie związane z techniczną sprawą obsługi starych sigm. Działają one tylko na max. otwartej przysłonie. Czy bez problemu w canonie (np. tryb AV czy M) można maksymalnie otworzyć przysłonę i już wszystko działa? Czytałem gdzieś, że niektórzy zaklejają styki, rozkręcają obiektyw itp.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkie spotkane przeze mnie stare Sigmy działają z nowymi cyfrowymi Canonami na maksymalnie otwartej przesłonie, czyli w Av lub M, Najprawdopodobniej tak będzie z każdą Sigmą.
    Ciągle nie mogę dokończyć artykułu na ten temat, może kiedyś powstanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja poproszę o takowy artykuł. Fajna by też była lista starych obiektywów (sigma, tamron), które warto kupić. Na razie na liście mam sigmę 24/2.8 i 18/3.5 Pozdrowienia

      Usuń
    2. według mnie, te stare obiektywy, jeśli mają ręczną przysłonęalbo staromodny "preset" to jak najbardziej pozwalają fotografować przy dowolnej przysłonie ( "quod demonstrantum...)

      Usuń
  7. Ależ na Fotodinozie są już spisy fajnych Sigm i Tamronów, o proszę bardzo:
    http://fotodinoza.blogspot.com/2014/04/tamron-przeglad-cukierniczy.html
    http://fotodinoza.blogspot.com/2014/03/sigma-tajna-historia-smaczne-kaski.html
    Na Fotodinozie jest prawie wszystko.
    Niedługo rocznica bloga, nastąpią podsumowania, między innymi podsumowania testów obiektywowych z 2014.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podziwiam ten obiektyw od kiedy o nim pierwszy raz słyszałem. Ale zawsze ciekawił mnie zupełny brak sampli wykonanych tym wielkim Tomkiem.Tak jakby ludzie nie potrafili wykorzystać zalet tego tele. Moim zdaniem największą zaletą tak dużej ogniskowej jest nie oglądanie obiektów odległych a efekt ścieśniania przestrzeni.... Dlatego zbudowałem sobie na bazie obiektywu f=1100 mm ogniskowe 2200 mm i 3300 mm
    http://www.photoblog.pl/gienekwichura/159604933/mto-1000a-f-1100-mm-1-10-5.html
    http://www.photoblog.pl/gienekwichura/165476673/gdynia-skwer-kosciuszki.html
    http://www.photoblog.pl/gienekwichura/157627619/6911235/3300.html
    http://www.photoblog.pl/gienekwichura/159611821/mto-1000a-f-1100mm-1-10-5.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Brawo!. Piękny ten księżyc. Można lądować...

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.