Sigma AF 1000/8 APO |
Warszawa, miasto centralne.
Hala Mirowska. Hala ceglana z zewnątrz,
z przepięknym detalem, zdobna kak w Pariże. Miejsce
charakterystyczne, z klimatem i z historią, ale które miejsce w
Warszawie nie ma historii? Wszystkim napisała historie II Wojna
Światowa i nasi przyjaciele Niemcy, albo zabory i nasi przyjaciele
Rosjanie. Kto chce o hali, może przeczytać tutaj:
Hale to handel, cukiernie, mięso,
ryby, grzyby i lwyby. Ale wchodzimy po cichutku na pięterko, a tam
wtem!:
Sklepik- komis Foto- Larson Pana
Andrzeja. Coś dla wariatów, dla maniaków, dla oszalałych i tych
spokojnych. Czy dużo jest jeszcze wariatów?- pytamy Pana Andrzeja.
O, dużo, dużo! Coraz więcej.
Przyjechaliśmy tu w jednym celu. W
celu wypuszczenia wariata i polatania.
Ostatnio w mediach fotograficznych
rozległo się wielkie halo, gdy pewien sklep fotograficzny z Londynu
odnalazł w czeluściach Canona 1200/5,6 L- najdłuższy, produkowany
na zamówienie obiektyw do Canona EOS (1993-2005), po czym wyniósł
go na skwerek i strzelił publicznie kilka zdjęć, normalnie na
Jutubie to można oglądać, jako obiekt kultu i zawiści:
Jak dobrze wiecie- Polacy nie gęsi, a
swój język mają. I my też swoim językiem opiszemy jak
strzelaliśmy najdłuższym obiektywem autofokus dostępnym
aktualnie w Polsce.
Umówmy się- doświadczenie w takim
sprzęcie mamy zerowe. Najdłuższy obiektyw jaki miałem do
dyspozycji to było jasne 300mm. Teraz trzeba to pomnożyć przez
3,3333(...). Będzie to więc wybitnie pełny półprofesjonalizm.
Historia wreszcie pisana:
Zmiany, zmiany, zmiany! Zniknęła już
z netu strona klubu użytkowników Sigmy- Sigmauser, zmieniając się
na Sigma Lounge, prowadzoną pod skrzydłami oddziału brytyjskiego
firmy Sigma. Być może stało się to po moich licznych pytaniach
wysyłanych swego czasu do siedziby w Japonii, oraz przedstawicielstw
brytyjskiego i niemieckiego- pytaniach o historię wczesnych modeli.
Teraz, jak się okazało nadeszła ta chwila, gdy Sigma wreszcie
oficjalnie udostępnia swoją historię. Ha!
Dzięki czemu możemy się dowiedzieć
co nieco o obiektywie AF 1000/8 APO.
Myślałem że to szkło powstało dużo
wcześniej najpierw jako manualne, ale myliłem się leciutko.
Zostało zaprezentowane na Photokinie w 1988 jako manualne,
prezentacja wersji z autofokusem nastąpiła niedługo potem w 1992
roku.
Na tamten czas obiektyw ten był
najdłuższym obiektywem autofokus świata. Wymiarowo natomiast był
bodaj najmniejszą tysiączką. Jeśli porównywać go do innych
teleobiektywów z autofokusem- rozmiarowo jest zbliżony do 600/4L
Canona.
Największego stwora, który miałby
być jego konkurentem, czyli Canona 1200/5,6 L wyprodukowano dopiero
rok później.
Tutaj test z Amateur Photographer z
roku 1992:
Pewne dane naszej Sigmy dają do
myślenia:
Waga 5150 gram
Długość 549,7mm, średnica 154mm
Maksymalne powiększenie: 1:15
Minimalna odległość wyostrzenia- 15
metrów.
Gustlik, bier go.
Najpierw jest walizeczka, proszę Szanownych Panstwa, waliza właściwie.
Waliza zawiera- czarną trąbę obiektywu, osłonę przeciwsłoneczną i dekielek w postaci futerału ze sznureczkiem, oraz instrukcję manualną. Całość sprawia korzystne wrażenie dopracowania- wszystko do siebie pasuje i mieści się jak trzeba. Pudło zaopatrzone jest w asymetryczny uchwyt w odpowiednim miejscu umieszczony, żeby sprzęt łatwo się nosiło.
Sigma AF 1000/8 APO |
Sigma AF 1000/8 APO |
Najciekawszą i wyjątkową na tle innych cechą Sigmy 1000 jest, uwaga uwaga- gwint filtrów okalający przednią soczewkę. Gwint ma średnicę 137mm. Nie znalazłem co prawda filtrów dostępnych na ten gwint- Hoya kończy się na rozmiarze 95mm, Nissi na 105mm, ale Sigma przewidziała te problemy i ma jeszcze, tak jak większość konkurentów, szufladkę na filtry w tylnej części obiektywu. Tym razem jest to standardowe 34mm
Za potężnym frontem obiektyw robi się
cieńszy, od dołu flankuje go solidny uchwyt statywowy, ze śrubą
mocującą, potem przechodzimy do fascynującego okienka ze skalą
odległości.
Okienko jest fascynujące za sprawą cyferek jakie tam wypisano- najmniejszą cyferką jest tam 15m (odległosć minimalna), a największą cyferką przed znaczkiem nieskończoności- 500m. Dla sprawdzenia- zerknijcie na cyferki w swoich obiektywach, a zobaczycie pewną różnicę.
Okienko jest fascynujące za sprawą cyferek jakie tam wypisano- najmniejszą cyferką jest tam 15m (odległosć minimalna), a największą cyferką przed znaczkiem nieskończoności- 500m. Dla sprawdzenia- zerknijcie na cyferki w swoich obiektywach, a zobaczycie pewną różnicę.
Dalej znajduje się niestandardowy
przełącznik autofokus/ manual. Nie jest to ani hebelek, ani
pierścień przesuwany do przodu i do tyłu po osi obiektywu- takiego
jeszcze nie widziałem. To pierścień, ale obracany jak pierścień
zooma- z przyciskiem blokady. Naciskamy przycisk i obracamy
pierścień.
Następnie leci szufladka na filtry
wewnętrzne i całość zakańcza mocowanie bagnetowe, rzecz jasna-
jak cała reszta- z metalu. Obiektyw ma mocowania do paska na ramię, które w warunkach polowych będą bardzo przydatne.
Sigma AF 1000/8 należy do tej wąskiej i
nieznanej mi bliżej grupy szkieł, które szybciej wyłamią bagnet
w najbardziej profesjonalnym aparacie, niż dadzą się używać z
ręki.
No więc cóż- do przeciwpancernego
obiektywu potrzebny jest statyw przeciwczołgowy, a nie takie szelki
jakimi dysponowaliśmy (sorry Krzysiu). Jaś nie doczekał, a statyw
nie dał rady, mimo że był cały z metalu, z metalowymi śrubami i
wcale nie wyglądał na tani. Niestety ciężar 5,150 kg + aparat
przerósł go wyraźnie. Nie mieliśmy jednak nic innego.
Dokręciliśmy kostkę statywową ustawiając ją wzdłuż uchwytu
obiektywu, żeby stabilność była lepsza, ale uzyskaliśmy jedynie to
że wahania obiektywu doczepionego do statywu nie przekraczały na
końcach 2 centymetrów po osi pionowej przy każdym dotknięciu
sprzętu. Sztywność układu była wyraźnie niższa niż sztywność
Generała Jaruzelskiego podczas wygłaszania orędzia o Stanie
Wojennym.
Usztywniania przodków nie było,
należało się z tym liczyć. „Czy jest tu jakieś okno?”
-spytaliśmy retorycznie Pana Andrzeja. No jasne że nie ma. Teraz
należało wyjść w plener. Krzyś podjął się tego zadania,
przytulając Sigmę, niczym dziecię do piersi, a ja zatargałem
resztę gratów. Pomógł nam p. Dariusz, kolega pana Andrzeja.
Warszawa centralna- nowe
wyzwania.
No cóż- pogoda całkowicie nie
nadawała się na plener z obiektywem 1000 f/8. Otrzymacie zatem
wrażeniowe „preview” (pol. przewief) zamiast porządnego testu. Było mglisto,
ciemno jak pod wieczór, pomimo środkowej pory dnia.
Było smaszno, a jaszmije smukwijne
Świdrokrętnie na zegwniku wężały,
Peliczaple stały smutcholijne
I zbłąkinie rykoświstąkały.
Ach, Dżabbersmoka strzeż się, strzeż!
Szponów jak kły i tnących szczęk!
Drżyj, gdy nadpełga Banderzwierz
Lub Dżubdżub ptakojęk!
Lewis Caroll w tłum. Macieja Słomczyńskiego.
Drżeliśmy. Pogoda beznadzieja. Ale nadzieja nas nie opuszczała.
Pod Halą Mirowską ustawiliśmy działo. W sam raz nadał się do tego narożnik ulic. Nakierowaliśmy potwora na cel i dalejże hasać, licząc, że cośkolwiek wyjdzie, pomimo całkowitej niestabilności statywu, stojącej jakoby Peliczapla.
No to dalejże, dokręcać aparat do
sprzętu.
Canon D60
Hm. Obiektyw, który teoretycznie miał
światłosiłę f/8 zaczynał swoją skalę przesłon na wyświetlaczu aparatu od
f/5,6. Jakieś przekłamanie na łączach? Może celowe? Należy
zauważyć że sam Canon nie robi żadnego, żadniusienkiego
obiektywu ciemniejszego niż f/5,6. Może elektronika Sigmy stosuje
jakieś celowe oszukaństwa? Taka fałszywa przesłona zapisuje się też w EXIF-ie.
Z aparatem Canon D60 Sigma pracuje na
wszystkich wyższych przesłonach bez problemu. Autofokus działa w
miarę cicho i z przyzwoitą szybkością- nie jest jednak demonem
prędkości. Z autofokusem powstawały pewne problemy, wynikające ze
specyfiki szkła, a nieznane mi wcześniej z innych, krótszych
obiektywów. Otóż obiektyw, którego kąt widzenia wynosi jedyne
2,6º na pełnej klatce, a na cropie
zaledwie 1,65º, wycina z rzeczywistości nieziemsko mały wycinek
świata. W obiektywach, które widzą szerzej rzadko zdarzy się że
coś przesłoni nam cały kadr- musi to być coś dużego i blisko
obiektywu. W Sigmie 1000, wycelowanej na cel oddalony o 500 metrów w
mieście, jest milion rzeczy które przesłaniają kadr- ludzie
oddaleni od nas o 100 metrów, samochody jadące wpoprzek kadru 200
metrów dalej. Autofokus zatem nie jest dobrym rozwiązaniem, bo nie
zdąży dojechać do odpowiedniego miejsca, a już coś włazi mu w
paradę. Manual sprawdzał się lepiej.
Ze
względu na bardzo ciemną pogodę, specyfikę obiektywu i fatalnie
chybotliwy statyw znaczna większość zdjęć wyszła poruszona. Te
które są zamieszczone także nie pokazują maksimum możliwości
Sigmy AF 1000/8- choćby z racji mglistego powietrza.
Jednak
powstało trochę zdjęć wyglądających jak nic co zrobiliśmy do
tej pory.
Na
początek skromna mapka sytuacyjna. Gdzie znajdowaliśmy się my, a
gdzie fotografowane obiekty:
Hej na hali, na hali! Czerwone prostokąciki to nasze cele. |
Wszystkie zamieszczone zdjęcia, jak zwykle na Fotodinozie, jeżeli wyposażone są w ramkę- były obrabiane i podostrzane. Te bez ramki są wyłącznie zmniejszone- nie wyostrzane i nie poprawiane. Zdjęcia powiększają się po kliknięciu- także wycinki kadrów w rozmiarze 1:1. Przesłony jakie są podpisane pod zdjęciem pochodzą z exif- ów- są prawdopodobnie przekłamane o 1 działkę przesłonięcia w dół. W nawiasach podaję domniemaną rzeczywistą przesłonę.
Obiekt pierwszy- tramwaje dwie przecznice dalej. (odległość orientacyjna- 440m)
Canon D60+ Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/60sek, ISO400 |
Canon D60+ Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/60sek, ISO400 |
wycinek 10% powyższego kadru |
Tenże sam obiekt przystanek bliżej (ok.210m)
Canon D60+ Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/100sek, ISO400 |
wycinek 10% powyższego kadru |
Potem
skierowaliśmy garłacza w stronę wysokich obiektów- tutaj
autofokus miał odpowiednie warunki pracy- nic nie przesłaniało mu
kadru.
Dzięki
obiektywowi 1000mm można odkryć pewne rzeczy nieznane
nieuzbrojonemu oku. Wiedzieliście że zegar na szczycie Pałacu
Kultury został wyposażony w herb miasta? Nie wiedzieliście?
Musicie sobie sprawić Sigmę AF 1000/8!
Canon D60+ Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/125 sek, ISO400 |
wycinek 10% powyższego kadru |
Canon 6D + Canon 70-200/2,8L: przesłona f/5,6, czas 1/160sek, ISO640 |
Obiekt
trzeci- nie ma jazdy bez gwiazdy (odległość orientacyjna- 615m, Ilmet przy Rondzie ONZ.
Obiekt
czwarty- portret ptaka marki gołąb (odległość orientacyjna 40m)
Ptasior
siedział na szczycie latarni
Potem
dopięliśmy Canona 6D
Z nowymi
aparatami cyfrowymi Canona Sigma AF 1000/8 pracuje tylko na
przesłonie w pełni otwartej. Przy tych parametrach obiektywu nie
przeszkadza to w najmniejszym stopniu. I tak wszystko było strzelane
na najniższej przesłonie. 6D nadaje się do tego obiektywu
szczególnie- z dwóch powodów: ma automatyczne ISO, które
dostosuje czas do potwornej ogniskowej Sigmy i do tego nisko szumi na
wysokich czułościach. Oprócz tego poszerza nieco kadr, co daje
ładniejszy wygląd nieostrych planów- po prostu nieostrości jest
trochę więcej po bokach kadru, a przy tym głębia ostrości jest
mniejsza. Z 6D więcej zdjęć wyszło ostrych, ale też czułość
ISO wynosiła 6400, i to tylko dlatego że była ograniczona przeze
mnie odgórnie- gdyby mu pozwolić 6D jechałby z czułością dwa
razy wyżej.
Canon 6D + Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/320 sek, ISO 6400 |
Canon 6D + Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/500 sek, ISO 6400 |
wycinek 10% kadru |
Canon 6D + Sigma AF 1000/8: przesłona f/5,6 (8), czas 1/320 sek, ISO 6400 |
wycinek 10% kadru |
Oddawaliśmy
czarnego potwora z wielkim smutkiem.
To jest jednak coś! Coś jak inny kosmos...
Być może uda się jeszcze przetestować go w jakąkolwiek słoneczna pogodę. Mamy to obiecane, o ile się nie sprzeda. Gdyby się udało- pierwsi się o tym dowiecie.
To jest jednak coś! Coś jak inny kosmos...
Być może uda się jeszcze przetestować go w jakąkolwiek słoneczna pogodę. Mamy to obiecane, o ile się nie sprzeda. Gdyby się udało- pierwsi się o tym dowiecie.
Odstawiając
Sigmę 1000 do bazy, rzuciliśmy okiem na precjoza, o jakich marzy
Fotodinoza, które widnieją w witrynach komisu Pana Andrzeja.
Jesteśmy, jak wiecie raczej autofokusowi, ale aparaty manualne,
jakie tam są do kupienia wprawiły nas w stan drżączki
podnieceniowej. Nie mogliśmy niestety opanować się z oglądaniem
Canona F1 z winderem, Nikosia FE i innych takich, ale trzeba było
kończyć imprezę, bo Pan Andrzej przyszedł do pracy w sobotę
właściwie tylko dla nas. Dziękujemy!
Pora
na podsumowanie tej rozrywki
Obiektyw
jest fascynujący, ale trudny. Ogniskowa 1000mm jest o lata świetlne
oddalona od wszystkich obiektywów jakimi fotografowaliśmy do tej
pory. Zbliżenia nie do uwierzenia. Sigma nakłuwa jak szpilką cały
świat i ściąga w kadr obiekty oddalone o ponad kilometr jakby
stały sto metrów od nas. Trzeba się nauczyć go obsługiwać i
wyczuć jego możliwości.
Jako że
to kaliber ciężki, do poprawnego używania go należy mieć
najlepiej trzech ludzi- ładowniczego, celowniczego i dowódcę,
wtedy wszystko idzie sprawnie. A może wystarczyłby porządny
statyw?
Mobilność
tego obiektywu jest oczywiście problematyczna, nie tylko z racji
samych rozmiarów i wagi, ale też z powodu ilości szpeju, jaki
trzeba użyć- walizka, osłona, statyw- trzeba to wszystko nosić,
aż rąk brakuje. Wynagradzają to wszystko zdjęcia.
Niezbyt
duża światłosiła tego sprzętu, choć dobra, jak na ogniskową
wymaga lepszych warunków światła, niż te które mieliśmy. Można
tylko wyobrażać sobie jak wymiata w słoneczną i bezmglistą
pogodę.
Do
jakich celów najchętniej użyłoby się tego obiektywu? Do
przyrodniczych, oczywiście. Zasadzić się w zasadzce zasadniczo na
grubego zwierza- to by było marzenie, a zwierz nawet nie pomyślałby
że jest na celowniku. Myślę że safari z możliwością dłuższej
obserwacji to żywioł Sigmy AF 1000/8. Miałbym też parę pomysłów
na takie safari i w Warszawie...
Może
marzenia się kiedyś zrealizują, czego i Wam życzymy.
Fabrykant
dyrektor
kreatywny walnięty o sprzęty.
P.S.
Bardzo dziękuję: P. Andrzejowi Wernerowiczowi za zaufanie i
umożliwienie pohasania z obiektywem, P. Dariuszowi Kwiatkowskiemu i
Krzysiowi Gryczyńskiemu za pomoc przy zdjęciach. Zdjęcia do
artykułu są współautorstwa tych dwóch panów.
P.S. II:
Obiektyw, jakby co, jest do sprzedania pod tym adresem: Foto Larson,
pl. Mirowski 1, tel: +48 509 041 987 - w całkiem rozsądnej cenie,
jak na najdłuższą ogniskową dostępną aktualnie w Polsce.
P.S.
Wydałem właśnie moją debiutancką książkę.
Niespokojne miasto, szalone namiętności i okrutna zbrodnia. Wyjątkowy kryminał z czasów wielkich fabryk
i mrocznych famuł.
Reżyser Władysław Pasikowski o "Tramwaju Tanfaniego":
"Wciągające. Rewolucja upadła, ale rewolucjoniści zostali... W Łodzi w zamachach giną zamożni fabrykanci. Kto stoi za tymi zbrodniami? Frapująca intryga i pełnokrwiści bohaterowie, ale prawdziwą bohaterką jest Łódź pod koniec 1905 roku. Jedno z najbarwniejszych i najbardziej oryginalnych miast tamtych czasów. To nie kino, to autentyczny fotoplastikon z epoki... Ja nie mogłem oderwać oczu od okularu. Polecam!"
"Tramwaj Tanfaniego" jest do kupienia w dobrych łódzkich księgarniach, oraz wysyłkowo tutaj: LINK
Dodaję dla porządku jeszcze jeden P.S. do wpisu- nie miałem nawet chwili, żeby przyjrzeć się bliżej przedniej soczewce Sigmy i rzeczonemu gwintowi filtrów rozmiar 137mm- nie mam organoleptycznej pewności, czy rzeczywiście go tam zamontowali- wierzę folderowi Sigmy z 1996 roku, który to oznajmia.
OdpowiedzUsuńNie ma możliwości , żeby gwintu nie było. Frontowa soczewka jest blokowana pierścieniem, który jest wkręcany za pośrednictwem tego gwintu.
UsuńZachęcony przez fotodinozę pozwolę sobie przypomnieć mój „encounter of the 1st kind” z czymś prawie tak długim jak Fabrykanta. A więc , na urodziny tegoż Fabrykanta sprawiłem sobie obiektyw „Beroflex -5-„ 500 mm, f.8,0 z zamocowaniem T2. Te „te” to dlatego aby było bardziej inicjalnie po trzęsowskiemu. Fabrykant i jego generacja na pewno nie wie o co chodzi. I żeby było śmieszniej, dokupiłem 2x telekonwerter, bo metr to jednak maitre.
OdpowiedzUsuńDzieciom mym też się ta długość podobała i krzyknęły –„na Księżyc” (choć ekspedycji Apollo nie mogły pamiętać). Akurat trafiło się zaćmienie Księżyca i mieliśmy szczęście, że zaćmienie miało być w nocy a nie w dzień. Statyw miałem niezły, trochę lepszy niż do Sigmy 1000 u Fabrykanta. Czekaliśmy aż chmury się rozejdą, trudno było wycelować na Pana Twardowskiego ale udało się. Ale Twardowski chytry, popędzał ten księżyc, zanim się obejrzeliśmy to księżyc uciekł nam z kadru. Wtedy nie mieliśmy specjalnych samoprowadzących się dobroprowadzących się głowic statywowych więc co parę sekund trzeba było łapać uciekający księżyc. Podjąłem jedynie słuszną decyzję – czas migawki musi być raczej krótki aby księżyc nie zdążył się poruszyć. Zdaje się było to 1/5 czy 1/10 sekundy.
Blenda Beroflexa z konwerterem zaczynała się od f.16 – okrutne są prawa fizyki.
Ale „czasy się poprawiły – żyje się dostatniej” (cytat z J.W.Stalina z roku „hlodomoru” na SSRUkraińskiej). Berofex nadal jest w mym muzeum i teraz myślę aby go użyć do cyfrowej lustrzanki – oczywiście bez tych modnych autofokusów, autoekspozycji itp. (1000mm analogowe = 1500 mm cyfrowe). Przy blendzie 32 , słońcu i w górskim, czystym powietrzu da się chyba jakiegoś świstaka czy misia alpejskiego sfotografować. A w końcu po co jest „Photoshop” ?
Czekamy na efekty! Alpy niedaleko. A na ISO 1600 to i przesłona f/32 da radę. O ile się nie zachmurzy. Na razie zamiast kozic można potrenować na sąsiadach.
Usuńtylko nadam nie wiem jak umieszczać obrazki na twym portalu...
UsuńPrzy 1500 mm to koziicę w Alpach można zrobić z Warszawy :)
Usuń...i brakło podania ceny tej rozsądnej ceny...
OdpowiedzUsuńJa jej podawał nie będę. Po pierwsze- nie jestem sprzedającym, a jedynie przekaźnikiem, po drugie- wpis na blogu jest (mam nadzieję) na wieczność, tj. póki google nie padnie, a obiektyw, a zwłaszcza jego cena jest bardziej ulotna, po trzecie- kto chętny- zadzwoni i się dowie. Opiszę to tak: w internecie chodzą ceny w okolicach 2500- 6000 $, tutaj jest znacznie niższa.
UsuńFabrykancie! Znowu się kręciłeś po moich okolicach!!! Następnym razem na kawę wpadnij :-)
OdpowiedzUsuńTo nie było znowu. To dwa wpisy upieczone na jednym ogniu. Ale bardzo dziękuję za zaproszenie!
UsuńMam pytanie związane z techniczną sprawą obsługi starych sigm. Działają one tylko na max. otwartej przysłonie. Czy bez problemu w canonie (np. tryb AV czy M) można maksymalnie otworzyć przysłonę i już wszystko działa? Czytałem gdzieś, że niektórzy zaklejają styki, rozkręcają obiektyw itp.
OdpowiedzUsuńWszystkie spotkane przeze mnie stare Sigmy działają z nowymi cyfrowymi Canonami na maksymalnie otwartej przesłonie, czyli w Av lub M, Najprawdopodobniej tak będzie z każdą Sigmą.
OdpowiedzUsuńCiągle nie mogę dokończyć artykułu na ten temat, może kiedyś powstanie.
To ja poproszę o takowy artykuł. Fajna by też była lista starych obiektywów (sigma, tamron), które warto kupić. Na razie na liście mam sigmę 24/2.8 i 18/3.5 Pozdrowienia
Usuńwedług mnie, te stare obiektywy, jeśli mają ręczną przysłonęalbo staromodny "preset" to jak najbardziej pozwalają fotografować przy dowolnej przysłonie ( "quod demonstrantum...)
UsuńAleż na Fotodinozie są już spisy fajnych Sigm i Tamronów, o proszę bardzo:
OdpowiedzUsuńhttp://fotodinoza.blogspot.com/2014/04/tamron-przeglad-cukierniczy.html
http://fotodinoza.blogspot.com/2014/03/sigma-tajna-historia-smaczne-kaski.html
Na Fotodinozie jest prawie wszystko.
Niedługo rocznica bloga, nastąpią podsumowania, między innymi podsumowania testów obiektywowych z 2014.
Podziwiam ten obiektyw od kiedy o nim pierwszy raz słyszałem. Ale zawsze ciekawił mnie zupełny brak sampli wykonanych tym wielkim Tomkiem.Tak jakby ludzie nie potrafili wykorzystać zalet tego tele. Moim zdaniem największą zaletą tak dużej ogniskowej jest nie oglądanie obiektów odległych a efekt ścieśniania przestrzeni.... Dlatego zbudowałem sobie na bazie obiektywu f=1100 mm ogniskowe 2200 mm i 3300 mm
OdpowiedzUsuńhttp://www.photoblog.pl/gienekwichura/159604933/mto-1000a-f-1100-mm-1-10-5.html
http://www.photoblog.pl/gienekwichura/165476673/gdynia-skwer-kosciuszki.html
http://www.photoblog.pl/gienekwichura/157627619/6911235/3300.html
http://www.photoblog.pl/gienekwichura/159611821/mto-1000a-f-1100mm-1-10-5.html
Brawo!. Piękny ten księżyc. Można lądować...
OdpowiedzUsuń