czwartek, 4 grudnia 2014

"Kosogłos" w kinie Moskwa.




Nie tak dawno wróciliśmy z kina z młodzieżą, z młodzieżowego filmu.

„Kosogłos”- to się właśnie oglądało. Zadziwiające- ma parę zalet ten młodzieżowy film. Ma bardzo dobre aktorstwo- sam miód i śmietana. Wiekowy, i jak stare wino dobry Donald Sutherland przykuwa uwagę samym demonicznym spojrzeniem. Nieodżałowanej pamięci Phillip Seymour Hoffman jest fantastycznie wiarygodny, a młoda Jennifer Lawrence dźwiga bardzo trudną rolę z talentem. Do tego zalkoholizowany Woody Harrelson, Julianne Moore i Jeffrey Wright znany wcześniej jako Felix Leiter z Bonda. To oczywiście tylko fantasy, i to wycinek dłuższej sagi, trochę naiwne, dość uproszczone, żeby się podobało młodej widowni, ale mimo wszystko- nie prostackie.



Główną zaletą tego filmu jest przypomnienie sytym dzieciom Zachodu, że zamordyzm, terror i totalitarne rządy to nie tylko miniona przeszłość, ale równoległa do naszej teraźniejszość, a dla niektórych- być może przyszłość, jak wypadki pójdą nieodpowiednim torem.

Film jest całkiem wiarygodny (w przeciwieństwie do poprzedniej części) i daje bardzo zręczną, sklejoną z klisz historii wiwisekcję rewolucji. Przedstawia psychologiczne, społeczne i technologiczne mechanizmy przewrotu w totalitarnym państwie.

Podczas projekcji w kinie mój własny móżdżek też dawał mi różne projekcje skojarzeń- a to Północnej Korei, a to Rosji, pod aktualnymi KGB-owskimi rządami, a to hitlerowskich parteitagów, a to Wojny Jugosłowiańskiej, a nawet Polskiego Rządu Londyńskiego, kierującego zrywem zza granic kraju (tutaj- udanym).

Historyczne klisze są używane bardzo sprawnie- mimo że film jest fikcją, dzięki czerpaniu wzorów z przeszłości- nieźle pokazuje mechanizmy historii. To staruchom jest niepotrzebne, ale młodziaki chłoną to jak gąbka, co im na dobre wyjdzie.

Prześmiewczo i wielce dobitnie pokazana jest rola propagandy, gdzie jako nieudolny demiurg bryluje Phillip S. Hoffman. Wątek kręcenia propagandowego clip'u rebeliantów jest tam całkiem solidny, są kamerzyści i pani reżyser i ustawki pod publiczkę.



Plenery brudne, zapyziałe, zrujnowane i leśne. Byłem przekonany że kręcili to gdzieś na Słowacji, czy Węgrzech, albo w jakimś byłym NRD. Nabrałem pewności, gdy w jednym z ujęć pojawiła się przewrócona ciężarówka Robur (Industrieverband Fahrzeugbau Zittau). I co ? I nic- wszystko kręcili w Stanach. Skąd oni tam wzięli Robura?

W „Kosogłosie” zerżnięto bezpośrednio z „Seksmisji” Machulskiego wygląd podziemnego miasta (pamiętacie zapewne dom starców, ze staruszką sprawdzającą palcem czy „Dżemik czasem nie jest mdły”- tu jest identyczny „komin” z galeriami i windą). „Seksmisja” także kojarzy się z latami słusznie minionymi.


„Seksmisja”, Robur, tama na zalewie, podobna jak ta na Wiśle we Włocławku, armia zbrojnych na ulicach- wywoływały natychmiastowe uczucia deja-vu z innego wydarzenia historycznego, jako staremu piernikowi historycznemu, chociaż wciąż młodemu i głupiemu duchem. Ze Stanu Wojennego.

I teraz też wywołam u Szanownych Czytelników uczucie deja-vu. Choćbyście mieli tylko dziesięć lat, to to zdjęcie pewnie już widzieliście. Jest symbolem, i na zawsze zostanie- zrobił je Chris Niedenthal w pierwszym dniu Stanu Wojennego.

Chris Niedenthal

Niedenthal to ciekawy człowiek, o ciekawej przeszłości, swoje losy opisał w autobiografii „ZawódFotograf”, którą chętnie polecę. Dobrze i bezpretensjonalnie napisana. Sporo w niej ciekawostek, głównie o anturażu pracy w polskich realiach lat 70-tych i 80-tych.

Zdjęcie Niedenthala było przytaczane, opisywane i opiewane jako symbol Stanu Wojennego, oczywiście za sprawą napisów, jakie na nim uchwycono, bardzo wyrazistych i niezamierzenie dla ich twórców komentujących rzeczywistość. Ale zdjęcie to ma dodatkowo świetną kompozycję. Chris Niedenthal wszedł na klatkę schodową pobliskiej kamienicy i zrobił zdjęcie przez okno. Było to niewątpliwie właściwe okno, we właściwej klatce schodowej, właściwej kamienicy, dzięki czemu kompozycja jest mocna i ładna.



Kadr ma wzmocniony środek, dzięki ograniczającym liniom, biegnącym dołem, górą i bokami kadru- jest kompozycją bliską zamkniętej:

Chris Niedenthal
Zdjęcie można automatycznie podzielić na trzy części, oddzielone prawie granicznymi liniami- góra „opisowa” o łagodnym kontraście, rozmytym w zimowym świetle, środek, z mocnym akcentem pojazdu na śniegu i dół, ze sporą ilością detali:

Chris Niedenthal
Kadr ma swój scenariusz, który prowadzi oglądającego od elementu do elementu, a przynajmniej mnie prowadzi. W geometrycznym centrum, jak wiadomo, stoi transporter opancerzony SKOT. Jest najbardziej zwracającym uwagę detalem, clou programu. Spadłą z kosmosu inwazją zielonych ludków Jaruzela. Potem zauważamy dalszą scenografię- przede wszystkim dół zdjęcia, bo tam ujawniają się niewielkie plamy koloru- przystanek autobusowy, czerwona chusta, niebieski Fiat- to elementy zwyczajnego, codziennego życia. Dopiero na końcu wzrok kieruje się ku, najmniej kontrastowym, napisom i odczytujemy ironiczną, acz groźną wymowę całości.

Chris Niedenthal
Jak może wiecie, Chris Niedenthal, po zamknięciu granic po wybuchu wojny polsko-jaruzelskiej, był zmuszony przekazać rolkę filmu przypadkowemu pasażerowi pociągu do Berlina, który wywiózł ją na Zachód i przekazał redakcji „Newsweka”, potem przedrukowywały zdjęcie jeszcze chyba „Time” i gazety niemieckie.

Niestetyż zachodnie czasopisma po głupiemu obcinały górę tego zdjęcia z napisem „Kino Moskwa”, zmieniając nie tylko jego kompozycję, ale i dosadną wymowę. Było to ówcześnie robione z niewiedzy, a nie jak dzisiaj z częstego wyrachowania „żeby nie drażnić rosyjskiego niedźwiedzia”.

Pan Niedenthal w swoim ostatnio wydanym albumie „Wybrane fotografie 1973-1989” dał to zdjęcie także przekadrowane w format poziomy. Wydaje mi się to niepotrzebnym zabiegiem, wobec wysokiej jakości oryginału. To zdjęcie porusza. I nie jest to tylko sentyment do prawdziwych czasów "Kosogłosa".



Sam „Kosogłos” jest tylko przyzwoitej jakości rozrywką, z lekkim podlaniem amerykańskim sosem gloryfikującym bez miary demokrację. Między wierszami filmu możemy jednak doczytać, jak wyglądają manipulacje takim „demosem”, jakie cele trzeba osiągnąć, żeby uzyskać poklask ludu i zbudzić go z otępienia do walki. Całkiem pouczające dla młodzieży, która zapewne lepiej zapamięta obrazową historię Katnis Everdeen, niż gadanie starych o gołych hakach w mięsnym, koksownikach, zdjęciu z Kinem Moskwa i że zamiast teleranka był generał.

Zwłaszcza że my i nasi Rodzice byliśmy tylko „demosem”.



Fabrykant



P.S.

Tutaj fajny wywiad z Chrisem Niedenthalem:



3 komentarze:

  1. słyszałem plotkę, widziałem też - identyczne niemalże zdjęcie zrobione z 1 piętra, czy też z okna mieszkania budynku naprzeciwko właśnie tegoż kina Moskwa w tym samym czasie... Czy to prawda, czy jeden z internetowych mitów?

    OdpowiedzUsuń
  2. Już znalazłem. Ireneusz Piotrowski. Negatyw przeleżał 25 lat w szufladzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem tylko, że Niedenthal zrobił kilka- kilkanaście zdjęć z tej sceny.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.