czwartek, 25 grudnia 2014

Spisek z ręką w nocniku.

Dość często mi się wydaje, że spora część świata chce zrobić mnie w konia. To ta część, która pragnie mi coś sprzedać. Może to frustracja, a może tylko wpływ otoczenia. „Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań” (cytat).

Zapewne naciągactwo należy do normalnych reguł rynku i powinienem był się już przyzwyczaić, że główną zasadą jest zarobienie jak największej kasy za jak najmniejszą ilość produktu- to jasne.

Niemniej zmowa producentów od czasów podziału Standard Oil (na Mobil, Exxon i co tam jeszcze w roku 1911) była zawsze traktowana jako coś co psuje reguły, coś jak naplucie na posadzkę na przyjęciu u Królowej Elżbiety, coś jak ściągnięcie majtek na koncercie Lady Pank, coś jak tajne umowy Belki z Sienkiewiczem.



A właśnie że tak! Że rzucę tezę, że taki tajny układ, zmowa, spisek istnieje pomiędzy producentami obiektywów. Dowodów nie mam (prawie), ale są poszlaki.



Wzięło mi się to stąd, że od dawnych lat zainteresowania się sprzętem, z mózgiem rozpalonym i zaczadzonym tianiną (kofeinistą zostałem później), rozpisywałem sobie wymyślone, idealne obiektywy, jakie by mogli produkować, ale jakoś nie chcieli. Takie idealne szkła. Wyznaczałem sobie rozsądnie szerokie ogniskowe i wyjątkowe jasności, jakich na rynku nie było.

Potem mi przeszło.

Co ciekawe- wymyślone przeze mnie obiektywy były niewątpliwie możliwe do zbudowania. Na przykład zoomy jaśniejsze niż f/2,8. Na przykład jasne stałoogniskowe ze stabilizacją.

Skąd wiem? Bo już takie są.

Dlaczego ich wtedy (koniec lat 90-tych, początek lat 2000) nie produkowano? Według mnie wyłącznie z powodu zmowy producentów, którym nie na rękę był szybki postęp.

Widać jaśniejsze zoomy, albo wstawienie stabilizacji do stałek zmniejszyłoby sprzedaż lamp, albo sprzedaż aparatów pełnoklatkowych (które dają niższe szumy przy wysokiej czułości). Póki można sprzedawać stary produkt, póty można nie myśleć o zaprojektowaniu nowego. Robi się to głównie pod presją konkurencji, gdy ona wypuści jakąś nową rewelację. Sęk w tym, że przez 15 lat nikt się nie wyłamywał z utartego kanonu, nawet teoretycznie niezależne firmy Third Party.

Ten układ przestał działać stosunkowo niedawno.


Poszlaka nr 1. Stabilizacja obrazu.

Technologia ta pozwala zrobić ostre, nieporuszone zdjęcia nawet na bardzo długim czasie naświetlania, bez statywu. Zespół soczewek koryguje drgania obiektywu, nawet gdy męczy cię delirium tremens. Przydatna sprawa. Stabilizacja, znaczy się, nie delirium.

Stabilizacja, zwana przez różnych producentów różnymi wymyślnymi opatentowanymi skrótami: IS, VR, OS, VC, Steady Shot, jest dziś powszechna, zarówno w tanich kompaktach, jak i najtańszych obiektywach. Przyczyniła się do tego wybitnie firma Sony, która, jako z jednej strony wielgaśny koncern, a z drugiej strony beniaminek fotograficznej ekstraklasy (w roku 2006 kupili dawną Minoltę), zaczęła montować stabilizację matrycy we wszystkich swoich lustrzankach. To naruszyło dawny 20-to letni układ i zmusiło konkurencję do działania.



Stabilizacja obrazu jest z nami, na tym padole od roku, uwaga uwaga 1998, gdy wszedł na rynek Canon 28-135 IS. 
Do czasu ekspansji Sony bardzo, bardzo powoli wprowadzano ją do kolejnych modeli. Jednak przez prawie 15 lat w jednej grupie obiektywów nie zastosował jej nidgy żaden producent. To jasne obiektywy stałoogniskowe.



Do czego służą jasne, portretowe obiektwy stałoogniskowe? Do portretów, do zdjęć z małą głębią ostrości, do trudnych warunków oświetlenia, bez lampy, gdzie trzeba użyć dłuższych czasów naświetlenia. Czy przydałaby im się stabilizacja? Jeszcze jak! Czy dużo osób kupiłoby taki obiektyw? Wielu reporterów, wszyscy fotoreporterzy koncertowi i teatralni, połowa firm ślubnych! Czy jakieś firmy produkukowały coś takiego?

Nie.


Dopiero w 2012-tym ukazały się pierwsze stałki Canona, z których za jasny może być uznany Canon 35/2,0 IS.



Taka Sigma dysponuje technologią stabilizacji obrazu od roku 2005. Co im zabraniało zastosować ją w jasnych stałoogniskowych i zakasować Canona i Nikona?

Chyba jakaś zmowa.


Poszlaka nr 2. Teleobiektywy ze stabilizacją od firm niezależnych.

Wg mnie zmowa producentów głosiła: firmy niezależne (Third Party) nie będą produkować bezpośredniej konkurencji dla profesjonalnych teleobiektywów firm głównych (First Party).

Teleobiektywy są duże, ciężkie i trudne do utrzymania z ręki przy dłuższych czasach naświetlania. Canon, Nikon i ś.p.Minolta jako pierwsze wyposażyły w stabilizację te właśnie profesjonalne długasy.

Co zatem powstrzymywało Sigmę od włożenia stabilizacji do wszystkich swoich teleobiektywów aż do roku 2010, pomimo że stosowano ją w jednym, dość bylejakim amatorskim superzoomie 80-400 od roku 2005?



I dlaczego Tamron wypuścił swojego stabilizowanego 70-200 VC niedługo potem?



Może technologia stabilizacji gwałtownie staniała? Możliwe, ale wspomniany 80-400 Sigmy nie kosztował jakichś niebosiężnych kwot.

Spisek.


Poszlaka nr 3. Zoomy jaśniejsze niż f/2,8.

Do niedawna było to coś w rodzaju autostrady Amber Łan do Gdańska. Wiadomo było że się da, ale jakoś nikt nie próbował jej zbudować. Utarło się że f/2,8 to wystarczająca profesjonalistom jasność, i skoro tak się utarło, to nawet zawodowi fotoreporterzy nie mogli dostać nic lepszego, choćby nawet ich agencje tapetowały dolarami pokoje redakcyjne.

Szczerze mówiąc do niedawna, takie agencje gotowe były na zakup dowolnego sprzętu, który pozwoliłby zrobić zdjęcia, jakich nie zrobiłaby konkurencja, bo się je dało drogo sprzedać. Dzisiaj, zdaje się powoli ten czas mija, w dobie powszechności aparatów w telefonach komórkowych- zawsze na miejscu wydarzeń jest ktoś z komórą, gotów oddać swoje unikatowe zdjęcie za półdarmo. Drożej sprzedają się za to zdjęcia z tzw banków zdjęć (Corbis, Imageshack, I-Stockphoto), o ile trafią w popularny temat. (Nie wiem czy mam rację, czy tylko mi się wydaje).



Co do jasnych zoomów.

Pierwszą jaskółką, zupełnie nie czyniącą wiosny był Olympus 50-100/2,0, ale służył wyłącznie systemowi 4/3, który oprócz dobrych obiektywów nie miał zbyt wiele do zaoferowania i w tej chwili właśnie dyskretnie zdycha, śmiercią naturalną.

No i musieliśmy czekać do roku 2013-go gdy Sigma skonstruowała takie coś- 18-35/1,8. Obiektyw ten wywołał spory szum. Da się!

Za późno! La la la! (cytat)

Za późno, drodzy producenci o te kilka lat. Tak myślę.

Dlaczego?

Otóż takie obiektywy które 5-7 lat temu zrobiłyby zawrotną wręcz karierę, dzisiaj mają poważną konkurencję już na wstępie.

5-7 lat temu, górną granicą przyzwoitej jakości zdjęcia była czułość 1000-1600 ISO, a powyżej- szum dominował nad obrazem. Matryce aparatów nie dawały rady.

Wtedy każdy fotoreporter wziąłby taki jasny zoom, za każdą cenę i z pocałowaniem w stópki.

Tymczasem jednak konkurencja na rynku samych aparatów (body) nie wykazywała żadnych dostrzegalnych spisków, zmów i innych układów. Każdy z producentów pakował w aparaty to co mógł najlepszego, bo inaczej go zjedli (jak wspomnianego Olympusa).

No i dzisiaj taką granicą szumu jest mniej więcej ISO 6400. Trzyipółkrotna różnica.

Mający alternatywę zakupu super-jasnego zooma użytkownik zastanowi się dwa razy, zanim wyda parę tysiaków- żeby polepszyć sobie możliwości strzelania zdjęć w ciemnym świetle, bez lampy wystarczy dziś pokręcić kółeczkiem ISO parę ząbków w prawo.

Oczywiście na potrzeby tego frywolnego felietonu przesadzam co nieco („Lubię przesadzać, jestem ogrodnikiem” cytat)- superjasny zoom da mniejszą głębię ostrości, ewntualnie inne przewagi plastyki obrazu, no i pozwala jednakże NIE kręcić tym kółeczkem.



Ale jeden z podstawowych atutów jakie daje taki bardzo jasny zoom, dzięki lepszym aparatom został nieco zniwelowany.



No i po co było tyle czekać???


Poszlaka nr 4. A nie. To właściwie dowód jest. Japonia.




Wszyscy liczący się producenci obiektywów do lustrzanek i bezlusterkowców, z małymi wyjątkami np. Leic'i i Zeissa (zwanego przez Fotodinozę Rumzeissem)- pochodzą z Japonii. Tego pięknego kraju wulkanicznych wysp, kwitnącej wiśni, pancerników Yamato, sushi, kei-carów, kodeksu honorowego samurajów i elektrowni Fukushima. Nie jest to bardzo duży kraj, zwłaszcza powierzchniowo, nie tak wcale większy od Polski.

Idąc jeszcze dalej- w Japonii istnieją bodaj tylko dwie huty szkła, z których usług korzystają wszyscy producenci optyki .

Czyż to nie wymarzone warunki do szpiegostwa przemysłowego? Ne c'est pas?

Ale żadne szpiegostwo nie wydaje się konieczne. Oto wywiad z prezesem Sigma Corporation, na Optyczne.pl:




Cytat z komentarza do wywiadu:

„W trakcie mniej formalnej rozmowy, która odbyła się później, mieliśmy okazję do uzyskania jeszcze kilku ciekawych informacji (...) Ciekawe jest też to, że choć prezesi wszystkich dużych firm takich jak Canon, Nikon, Pentax czy Olympus znają się doskonale, często spotykają się i rozmawiają, w interesach postępują bardzo twardo.”



Ciekawe w jakich restauracjach spotykają się i rozmawiają?

Czy nie uważacie, że dobrze byłoby założyć jakieś podsłuchy w tych restauracjach?




Fabrykant





8 komentarzy:

  1. Uważam, że spisek nie musi być jedynym wytłumaczeniem. Myślę, że stabilizacja trochę przeszkadza w uzyskaniu wysokiej jasności i na odwrót. To, że Sigmie się udało nie oznacza, że 10 czy 15 lat temu to też było możliwe - wystarczy porównać moc obliczeniową komputerów dostępną producentom. Wszak dziś zaprojektowanie tak zaawansowanego produktu, to głównie matematyka. Zmieniło się jeszcze jedno - grupa odbiorców wzrosła wielokrotnie, co pozwala zaplanować produkcję na dużo większą skalę.
    Na koniec jeszcze jedna uwaga - musnąłeś temat w artykule, ja rozwinę - rośnie ilość użytkowników aparatów pełnoklatkowych. 1.8 na dużej klatce i 35mm nie nadaje się do fotografowania niczego poza pejzażami. Uwielbiam Sigmę 35/1.4, ale zawsze mam stracha, że przy 1.4 głębia będzie ciut za mała. No dobra, przy 18mm jeszcze ujdzie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest prawdą, że na pełnej klatce 35mm i 1.8 nadaje się tylko do krajobrazu. 35mm zrobisz prawie wszystko. Nawet portret.

      Usuń
  2. Mnie zawsze dziwi, ze dopoki byly formaty mniejsze niz pelnokklatkowe np. 2/3 cala albo APS-C) to nie produkowano jasnych obiektywow chociaz bylo to gabarytowo latwiejsze . Bo jak matryca my tylko pare milimetrow to przednia soczewka obiektywu o srednicy 4 centymetrow dawalaby jasnosci ponizej 1, tak jak slynny bodaj canon 1:0,7 !

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Konrad. Zapewne masz dużo racji z antyspiskową teorią. Co do 35/1,4- nie przesadzajmy, bo portret jakowyś da się zrobić takim czymś. A jeszcze jakby było wyposażone w stabilizację, to możnaby przymknąć nieco przesłonę, wydłużyć czas- i mamy to co chcemy.
    @ Yogi- produkowano, choć mało- np. Sigmę 30/1,4, która jednak ani gabarytowo, ani (zwłaszcza) kosztowo nie odbiegała od pełnoklatkowych odpowiadających obiektywów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Według mnie nie chodzi o żaden spisek ale zaplanowane działania, podobne jak u producentów samochodów (produkowanie jako całość podzespołu taiego, która się zużywa i drogiego która się nie zużywa, np. tarczy hamulcowej zblokowanej z łożyskiem piasty). Wszyscy o tym wiedzą a my płacimy bo nie ma innego wyjścia. Podobnie w POlityce, wzyscy narzekają ale głosują PO bożemu bo nuż przyjdzie ktoś kto będzie się chciał poPISać i zrobić porządek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Działania zaplanowane w kręgu kilku konkurujących producentów to właśnie zmowa. O planowanej nieprzydatności, która jest jednak innym działaniem niż zmowa, a jeszcze bardziej dotkliwym, pisałem już tutaj:
      http://fotodinoza.blogspot.com/2014/07/technologia-mnie-bije.html
      Oraz tutaj:
      http://fotodinoza.blogspot.com/2014/07/w-drzacym-mgnieniu-migawek-technologia.html

      Usuń
  5. m#j komentarz zginäö...jeszcze Polska nie zginÄöa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to niestety wina Bloggera by Google- wielu piszących blogi relacjonuje podobne problemy. Sorry, na razie nie będę przenosić blogaska na inne media.

      Usuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.