czwartek, 20 listopada 2014

Pieniądze i pisanie szczęścia nie dają.

Pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy.

                              Marylin Monroe



Człowiek sam zawęża sobie swój świat. Nie dość, że Google wyświetla mu wyłącznie treści które mogłyby go indywidualnie zainteresować, to jeszcze złośliwie się tym nie interesuje i nie klika. Nie dość, że Facebook wycina człowiekowi wpisy tych znajomych, których nie obdarzyliśmy zainteresowaniem przez ostatnie pół godziny, to jeszcze samemu nie eksplorujemy tego, co jest do eksploracji.



Z drugiej strony człowiek musiałby interesować się wszystkim, czym można się interesować, ale się nie interesuje. Bo go to nie interesuje.



Chyba tak się nie da- interesować wszystkim. Trzeba ograniczyć się i postawić sobie bariery, choćby podświadome. Nie da się poświęcić wszystkiemu.



Zauważyłem, że choć regularne pisanie gimnastykuje język, a może i nawet umysł, to jednak, na przykład- ogranicza czytanie.

Nie tak dawno połykałem książkę za książką, ale teraz tempo spadło, bo połowę tego czasu przeznaczam na pisanie. Z pewnymi zyskami, ale i pewnymi stratami niewątpliwie.

Nie jestem niestety tak płodny, jak np. Złomnik, który lewą ręką pisze swoje wpisy, nie przerywając snu, czy też jak prawo-sławny Rafał Ziemkiewicz, który jest już w każdej lodówce (w sensie- otwieram lodówkę, a tam znowu Ziemkiewicz), a byłby jeszcze na Onecie, gdyby go, głąby, nie wyrzucili.

Pełno nowych odnóg

Ciężko mi zachować w tym wszystkim równowagę i się nie zatracić, ale też nie stracić z oczu szerszego horyzontu. Nadal śledzić świat żywy i internetowy z odpowiednią uwagą, a nie stać się jak ów lemowy zbójca Gębon, którego Trurl i Klapaucjusz pokonali za pomocą Demona Drugiego Rodzaju, w ten sposób, że w żądzy informacji zaczytał się na śmierć. To jeszcze przede mną.

Jeszcze nie osiągnęliśmy chyba poziomu, który malkontencki Lem określał swoim prawem: „Nikt już niczego nie czyta, a jeśli czyta- nie rozumie, a jeśli rozumie- natychmiast zapomina”. Świat trochę dąży w tę stronę, bo takimi co wszystko zapominają łatwiej sterować. Rzecz w tym by stawiać jakiś opór wewnętrzny, lub zewnętrzny, zgłębiać i nie spłycać. Czy to się da w ogóle?



Pisanie bloga o fotografii wymaga pisania o fotografii. Teraz będzie skromna analiza fotograficzna i synteza w jednym. A na końcu zakupy.



Tak naprawdę nie wiem co się ciekawego sprzedaje na Allegro, pomimo że bardzo często tam zaglądam. Po prostu wchodzę w dział z interesującymi mnie sprzętami, ustawiając kryterium wyszukiwania „od najniższej ceny” i nigdy nie dochodzę wyżej niż do drugiej strony przeglądania. A ile tam znajduję interesujących rzeczy!

To troszeczkę jak grzebanie w śmietniku. Bardzo interesujące.



Pozostałe 21 stron odpuszczam w związku z tym, choć być może kryją się tam jakieś białe kruki i wrony. O, na pewno się kryją, sądząc po cenach nastotysięcznych z ostatniej strony.

Ale nic o tym nie wiem. To dlatego, że ograniczam sobie swój świat.



Mogę zauważyć jednak, że fotografia analogowa pomaleńku zwija żagle, przynajmniej niektóre- jakiś bezanik, jakiś kliwer, czy inny latacz, i że zdaje się że to właściwy moment dla tych, którzy jej jeszcze nie mają, żeby kupić sobie lustrzankę na film 35mm. Myślę że, mniej więcej za 3 do 5 lat ceny, nawet popularnych aparatów, zaczną pomalutku rosnąć, no chyba że Ruskie wejdą i będziemy akurat myśleli o tym jak celnie rzucać butelkami z benzyną.



Niestety, gdy ceny zaczną rosnąć ilość dostępnych sprzętów w dobrym stanie nie będzie już tak duża jak dzisiaj. I tak ilość sprzedawanych aparatowych gratów wyraźnie się zmniejszyła, jeszcze 2 lata temu można było wybierać wśród 200- 300 Canonów manualnych i autofokusowych, dzisiaj zostało ich w okolicach 130.



Dlatego myślę, że fotografia analogowa to przyszłość. Baaaardzo daleka przyszłość.



Nawet, z wielką ciekawością wystawiliśmy na Allegro analogowy aparat od złotówki, jeden z tych: http://fotodinoza.blogspot.com/2014/03/my-oba-to-jedna-osoba.html . Nie reklamowaliśmy się przy tym na Fotodinozie. Tak dla eksperymentu. Poszedł za 7,50zł. Analogowa fotografia jak widać nie jest, dla chcących zbyt droga, o ile tylko Fotodinoza wysprzedaje precjoza.



Na Fotodinozie nastąpił kataklizm obiektywowy. To był napad. Niekontrolowanych zakupów.

Z najwyższym poświęceniem nabyliśmy drogą zakupu najtańszy możliwy obiektyw autofokus (bo my tylko autofokusowi jesteśmy. Odczuwamy przemożną niechęć do ręcznego kręcenia pierścieniem wyostrzania) dostępny do Canona EOS. Jest to z dużym prawdopodobieństwem także najgorszy istniejący obiektyw do Canona, ale o tym przekonamy się dopiero po szyderczym, acz wnikliwym teście za parę dni.

Jaki to obiektyw? Zapewne myślicie, że to jakiś no-name, chińskiej produkcji podróbka z prowincji Guangdong, albo przynajmniej niedziałająca z cyfrówkami Sigma? Ależ skąd! To rasowy Canon, wyprodukowany w Kraju Kwitnącej Wiśni. Jaka rasa? Nordycka, psiakrew! Odczep się od tego zwierzęcia, nieszczęście ty moje! (cytat).


Ksywka: „denko od słoika”. Że niby taki niedobry. Ale sprawdzimy, zobaczymy. Jak tu odmówić sobie obejrzenia tego, czym wszyscy pogardzają. Może by to tak podnieść, otrzepać z kurzu i uznać za warte uwagi?

To właściwie może nawet być credo życiowe.



Rodzina też stanęła na wysokości zadania i niezależnie od dokonanego zakupu sprezentowała w związku z solenizanctwem drugie szkło. Tym razem zacne. Nikt na nie nie narzeka. Nikt nie nadaje mu hańbiących ksywek. To szkło oprawione w metal o przeznaczeniu makro. Też o nim się napisze, jak szczęście dopisze.

Od lewej: udawane makro, prawie prawdziwe makro, najprawdziwsze makro

Obiektywy, aparaty, zdjęcia klasyczne. Wszystko to już było jest i będzie na Fotodinozie. Ale należy wyjść światu naprzeciw. Opisać świat. A przynajmniej małe jego rzeczywiste kawałki. Prowadzenie mało poczytnego, ale zawsze, blogaska fotograficznego ośmieliło mnie do kontaktów ze światem branżowym, albo nawet „branżowym”. Teraz nie boję się zadawać obcym osobom pytań, które często chciałem zadać, ale bałem się zapytać. W przygotowaniu, tzn. we wstępnych początkach psychicznej fazy przygotowawczej są wpisy na Fotodinozie pod wspólnym tytułem: „jest takie miejsce...”. Bo są różne fajne miejsca dla fanbojów fotograficznych. Nie macie wyjścia- musicie zostać w oczekiwaniu- nastrojeni na nasze fale.



Fabrykant

dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty.










10 komentarzy:

  1. Kupiłem niegdyś ten objektyw do Canona i to nawet z aparatem EOS 5000 (ta wysoka liczba podobno świadczy o niewysokiej jakości kiedy japoćczycy zaczęli przenosić produkcję do Chin, jeszcze wtedy ludowych (tzw.Volks-China). Wiadomości o jakości nie były zbyt przesadzone. Mam nawet to wszystko w tej chwili w ręce ale nie chce mi się dalej badać czy działa a nie pamiętam czy działało kiedykolwiek znakomicie czy tylko micie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Analogicznie działam ja sam. Trzymając aparat w ręce wpadłem na głupi pomysł aby otworzyć jego tylną ściankę.Naświetliłem znajdujący się tam film (zdaje się 400 ASA) w czasie ok. 1/5 sekundy! I to przy całkowice otwartej blendzie! Kto coś takiego potrafi?! Nie bacząc na dr. Alzheimera muszę sobie przypomnieć czy w Canonie EOS 5000 film po naświetleniu cofany był do oryginalnej kasetki czy też stosowany był inny system przewijania. Przyjmuję zakład ile mych bezcennych zdjęć bezpowrotnie zaświetliłem (nazywa się to fachowo w języku Goethego i Zeissa - "Schwarzfilm") - 3 klatki, 10, wszystkie? A przecież wystarczyło popatrzeć w małe przezroczyste okienko na tylnej ściance ( przy kasetce) i zauważyć, że to w środku "Yellow Giant" siedzi i zęby szczerzy z "Schadenfreude" (tu znowu obcy język, nie niemiecki ale austriacki, od dr. Zygmunta Freuda. Stąd też nazwa"Schadenfreude"). Postanowiłem skrupulatnie zbadać prawie wszystkie moje "vintage cameras" ( a to jaki język, mądrale?) i w niejednym aparacie coś w środku było. Chyba zostawię potomności te niewywołane zdjęcia (podobnie jak Messieur Niepce w opowiadanku Fabrykanta) aby się ucieszyła (bez "Schadenfreude") jak następnym razem pomylę się fatalnie ( " fatal error" grüßt) i doczesny padół pożegnam. Na koniec zgadnicie znowu jaki błąd ortograficzny świadomie zrobiłem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Szeroki komentarz Wujka wymaga kontrkomenarza:
    1. Mnie także zdarzyło się ze dwa razy otworzyć aparat z filmem, i to w świetle słonecznego dnia. Zmarnowałem zadziwiająco mało klatek- 3 do 4.
    2. Canon 5000 najprawdopodobniej chował naświetlone klatki z powrotem do kasetki, więc szanse wzrastają.
    3. "Poeci piszą dla potomności
    Potomność łamie poetom kości"
    Krzysztof Gol
    4. Liczymy że żegnanie padołów to tylko figura retoryczna.
    5. Błędów ortograficznych nie jestem w stanie znaleźć, a zwłaszcza w obcych językach, a zwłaszcza w języku Goethego i Angeli Mekel, który jest dla mnie lingua incognita, jeszcze bardziej niż lingua latina. Ostatnio zostałem poinformowany np., że przez całe życie całkowicie błędnie używałem w angielskim czasu Present Perfect, więc może ktoś inny spróbuje...

    OdpowiedzUsuń
  4. Panie Fabrykancie! Pan masz jakiś kompleks Złomnika. Już wcześniej zauważyłem. Zupełnie niesłusznie!!! A dlaczego? Bo jesteś Pan lepszy. Nie mówię popularniejszy, bo pewnie nie (przynajmniej jeszcze nie), a po prostu lepszy. Pan lepiej operujesz językiem. Plastyczniej. Finezję w tym pewną widzę i zabawę słowem. I mie się to podoba. Właśnie po to tu zaglądam. Jak wspominałem wcześniej, nie znam się na fotografii, na Pańskiego bloga trafiłem przypadkowo i już zostałem. I czytam z przyjemnością. Nie mówię tego po to żeby kadzić, ale zwracam uwagę, że jako niepasjonat fotografii, czytam bloga fotograficznego. No to o czymś to chyba świadczy, co nie? Owszem, Złomnik to też fajny blog. I też czytam. Ale Pan masz większe możliwości. I wielkie chwile chwały jeszcze przed Tobą, Fabrykancie. Wspomnisz jeszcze moje słowa. Więc sobie zapamiętaj: tako rzecze Waldeck_13 :-)))

    A na koniec jeszcze jedna refleksja:

    Ja też czytam mniej książek niż kiedyś. Bo czytam za dużo blogów w internetach.

    "... deska dźewniana, w środku sęk..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A owszem, wewnętrznie jestem pełen splątanych kompleksów. Ale jeszcze daję radę. Dzięki za komplementa, zostaniesz Pan zapamiętany, a jak już będem tym prezydentem, to zrobię z Pana rzecznika prasowego. Najlepszego!

      Usuń
    2. Wciąż siedzę przed komputerem, powieki opadają, alkohol się kończy a obiecanego testu wciąż nie ma.

      Usuń
    3. Pisanie testów zabiera dużo czasu i atłasu. Ale są szanse, są szanse...

      Usuń
  5. Zrobiłem zapasy i czekam. Pozdrowienia. Fajny blog.

    OdpowiedzUsuń
  6. No i jakoś poszło: http://fotodinoza.blogspot.com/2014/12/najgorszy-obiektyw-swiata-pogrom-mitow.html

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.