poniedziałek, 17 marca 2014

My oba to jedna osoba.

CZĘŚĆ PIERWSZA (mniej więcej dla wszystkich)


Szanowna publiczności. Fotodinoza dokonała zakupu niekontrolowanego na znanym portalu aukcyjnym („-W jakim portalu się promujesz?- W dzinsowym”). Specjalnie dla Was, Droga Publiczności (no bo przecież nie dla siebie, skądże) wydaliśmy wszelkie swoje oszczędności na takie dwa zestawy:

Canon EOS 500N i dwie sztuki Sigmy 28-70/ 2,8- 4



Canon EOS 3000N i jedna sztuka Canon EF 28-80/ 3,5- 5,6

Zakup ten pozwoli nam (o, włączył mi się pluralis majestatis) na napisanie dwóch artykułów, mamy nadzieję. Jeden będzie o aparatach- i właśnie go czytacie. Drugi o obiektywach, ale w późniejszym terminie.

NOMENKLATURA NOMEN OMEN:
Canon zaczął swoje EOS'y od numerka 650, który był aparatem dla bardziej zaawansowanego amatora, później były następujące numerki: 620 dla jeszcze bardziej zaawansowanego amatora, 750 i 850 dla zielonych amatorów. Potem EOS 600 zastępujący dwa pierwsze aparaty. Zrobił się troszeczkę bigos z tymi numerkami i dopiero wypuszczenie Canona EOS 1 (1989), dla pełnych profesjonałów, ustaliło system w jaki nazywane były poszczególne linie modelowe.
Marketingowcy doszli wreszcie do sensu- otóż, zawsze na szczycie stawki znajdował się Canon z numerkiem 1, w kolejnych wariantach, ale ZAWSZE z jedynką w nazwie. To był aparat najwyższej półki- dla zawodowców.
Potem półprofesjonaliści dostali aparaty z pojedynczą cyfrą (zaczęto od EOS'a 10, ale potem cyfry zeszły w dół), EOS 5, EOS 3.
Zaawansowani amatorzy dostali najpierw EOS'a 100, a potem aparaty z dwoma cyferkami- EOS 50, EOS 30.
Amatorzy z ambicjami do rozwoju dostali modele trzycyfrowe, dziedziczące schedę po EOSach 750 i 850.
Amatorzy zieloni otrzymali linię aparatów z czterema cyferkami- zaczętą EOSem 1000.
I tak jest na szczęście do dzisiaj.

Cyferki określają półkę zaawansowania aparatu, oraz kolejne generacje modelowe- teraz będzie uproszczenie: na początku były numerki od „1”: EOS1, EOS 10, EOS 100, EOS 1000F (1989-1992), potem od „5”: EOS 1n, EOS5, EOS50, EOS500, EOS5000 (1992-1998). Potem od „3” (1998- 2004 kiedy numery przeszły już na cyfrówki).
Dodatkowe literki za cyfrą określały modyfikacje, czy też modernizacje dotychczasowego modelu i były niezbędne Canonowi profesjonalnemu, ponieważ on zawsze był EOS'em 1, tylko w kolejnych generacjach 1N/ 1N RS, 1V , 1D.

Na tej bazie można umiejscowić nasze świeżuńko zakupione aparaty. Oto prezentujemy rywali,
Wyobraźmy sobie że jest właśnie rok 2001 i oto mamy:
NAJNOWSZĄ NOWOŚĆ dla amatora zaczynającego przygodę z fotografią, lekki, bardzo łatwy w obsłudze:

Canoooooooooooooon EOOOOOOOOOOOOOOOS 3000N !!!!!

A po drugiej stronie:
Nieprodukowanego już od dwóch lat, a debiutującego w roku 1996- aparat dla amatora z ambicjami rozwojowymi, lekki, wygodny, ale o zaawansowanych funkcjach dających spore możliwości ustawiania , model który w swoim czasie sprzedał się w rekordowej ilości egzemplarzy:

Canoooooooooooooon EOOOOOOOOOOOOOOOS 500N !!!!!

Tak oto spotykają się dwaj rywale z nieco różnych półek cenowych i zaawansowania... Ale zaraz... Chwilunia... Jacy oni do siebie podobni!

No to może dokładniejszy rzut oka:





Czy te aparaty w ogóle się różnią? Tak. Technicznie jednym szczegółem- lampa błyskowa w 500N wyskakuje automatycznie w ustawionych programach amatorskich, a w 3000N musi być ręcznie podniesiona. Estetycznie- kolorem i leciutko kształtem. Wnętrze, tylną pokrywę, spód korpusu mają identyczne.



No i tak oto dowiedzieliśmy się że koncerny sprzedają nam (tak jak czasami Fotodinoza) odgrzewane kotlety!!! I to pięcioletnie! Mowa tu o koncernach w ogóle, bo przecież Canon nie jest jedyny w te klocki- a przykłady motoryzacyjne? Taki Seat Exeo, na przykład:

A przykłady literackie? Mariusza Szczygła „Gottland” poznałem wcześniej w 95% z jego reportaży w Dużym Formacie Gazety Wyborczej (tak czy siak to doskonała książka).

A przykłady gastronomiczne odgrzewanych kotletów? 

Jednakoż przykład odgrzewania kotletów u Canona jest, mimo wszystko całkiem pozytywny- otóż w 2001 roku, razem z Canonem 3000N klient w najtańszym aparacie dostawał to, co jeszcze pięć lat wcześniej było „lepszą półką”- aparatem umożliwiającym całkiem sprawne manewry manualne w programach zaawansowanych, a nawet mającym tak ciekawe funkcje jak wielokrotne naświetlanie jednej klatki (do 9-ciu razy), które pozwalało bawić się nakładkami efektów bez Photoshopa, albo program A-DEP umożliwiający dokładne sterowanie głębią ostrości.

Mogę tu zaświadczyć że 500N, a za nim zapewne 3000N, jest aparatem wiecznym. WIECZNYM. Był to pierwszy sprzęt używany przez nas w Fabryce Ślubów (wraz z EOSem 100), przez dobrych parę lat znosił intensywne użytkowanie, wszelkie wyjazdy i podróże i sesje zdjęciowe - zupełnie inaczej niż prezentowany tu świeżo kupiony egzemplarz, który, sądząc po stanie jego wnętrza nie przemęczał się zanadto. Nasza 500N NIGDY nie zawiodła i będzie na zawsze spoczywać na poczesnym miejscu w naszej szafie.

CZĘŚĆ DRUGA (dla maniaków)
(ale na końcu są zdjęcia i złota myśl)

OCENA

Czy to dobry aparat/ aparaty? 80% użytkowników nie wykorzysta nawet połowy ich możliwości, bo ich zaawansowanie jest całkiem wysokie. Generalnie w prostej formie zawierają to co większości potrzeba.
Mamy do dyspozycji wszystkie „twórcze” tryby: priorytet przesłony- Av, czasu- Tv, manualne nastawy obu wartości w trybie M i tzw. przestawialny Program (P). Mamy tzw. „amatorskie” programy Portret, Krajobraz, Makro, Sportowe i Zdjęcia Nocne, oraz program „zielony prostokąt” który sprawia że aparat zachowuje się jak typowy kompakt i sam ustawia wszystkie parametry. W tym bogactwie jest metoda- pozwala to przejść amatorowi od etapu całkowitej bezświadomości fotografowania do etapu pełnego zaawansowania i kontroli nad zdjęciem. Brzmi to może jak zdanie z folderu reklamowego, ale jak bumcykdana- jestem przykładem takiego właśnie rozwoju. U mnie zadziałało. Jest to godne pochwały że inżynierom udało się stworzyć takie kształcące narzędzie.

Oba aparaty mają wspomniane wyżej bajery typu nakładanie kilku ujęć na jedną klatkę, czy też przydatny zwłaszcza do slajdów bracketing (zdjęcie niedoświetlone, standardowe i rozjaśnione na trzech kolejnych klatkach). Program A-Dep pozwala do tego kontrolować głębię ostrości- aparat przymknie przesłonę na tyle żeby uzyskać ostry obraz w obszarze obejmowanym przez wszystkie punkty autofokusa. Jak na podstawowy aparat dla amatora- to bardzo bogaty zestaw bajerów.









Na uproszczeniu 500N i 3000N w stosunku do wyższych modeli cierpi głównie wygoda użytkowania- jeśli miałbym im coś zarzucać to brak tylnego pokrętła, które umożliwia jednoczesne manewry przesłoną i czasem w trybie M, albo manewrowanie wybranym parametrem i jednoczesne zmniejszanie poziomu naświetlenia zdjęcia, bo jestem do tego pokrętła przyzwyczajony. Niestety kółeczko to występowało od modeli dwucyfrowych. Tutaj trzeba przycisnąć przycisk pod kciukiem i użyć przedniego pokrętła, żeby dokonać tej zmiany.
Nie można też tych aparatów uznać za szybkostrzelne- jedną klatkę na sekundę ciężko brać za serię z kałacha. Ale i tak- kto dziś strzela seriami używając filmu? Tu przypomina mi się prawdziwa anegdota, jak na rajd Paryż- Dakar w latach 80-tych fotoreporterzy używali dwóch narzędzi- Canona EOS1, o szybkostrzelności 6 klatek na sekundę, oraz asystenta z dwoma potężnymi workami- jednym na filmy świeże, a drugim na naświetlone. To były czasy konsumpcji i rozpasania!

Mówi się także że amatorskie sprzęty z wizjerem opartym na systemie luster mają ciemny obraz na matówce w porównaniu do pryzmatu w droższych modelach. Patrzę właśnie w wizjer Canona 50e, na zmianę z wizjerem 500N i nie jest to zbyt duża różnica, zauważalna przede wszystkim w świetle sztucznym, główna różnica to wielkość obrazu w wizjerze. Natomiast w stosunku do cyfrówek APS-C- obraz w wizjerze 500N/ 3000N jest wyraźnie większy. Zaoszczędzono też kilka jenów na braku diod podświetlających na matówce aktywny punkt autofokusa- wyświetla się on jedynie na indykatorze „w podpisach” pod obrazem.

Sterowanie autofokusem jest w tych aparatach wyraźnie uproszczone w stosunku do w pełni ustawialnych wyższych modeli Canona- aparat seryjnie pracuje w trybie AI Focus samemu ustalając czy potrzebne jest ciągłe śledzenie czy zatrzymanie ostrości, ale jesteśmy w stanie uzyskać to co potrzebujemy, gdy skorzystamy z programów „Sport” lub „Krajobraz”, do których przypisane jest ostrzenie ciągłe i pojedyncze. Trzeba po prostu trochę poznać te sprzęty i wtedy stają się bardzo sprawnym narzędziem.

Autofokus radzi sobie dobrze, nawet w ciemniejszych warunkach światła, a w warunkach dziennych także z obiektami w ruchu. Sprzęt daje też dobre naświetlenie klatek, chociaż przy używaniu negatywów dobrze jest podnieść poziom światła o 0,5- 1 EV, bo negatywy nie lubią niedoświetlenia (inaczej niż cyfra) i przy rozjaśnieniu zdjęcia oddadzą lepiej szczegóły w cieniach.

Parametry mają obydwa aparaty typowe dla swojej półki i swojej epoki- migawka strzela z czasem najkrótszym 1/2000 sekundy, najdłuższy mierzony to czas 30 sekund, a najdłuższy możliwy w ogóle to czas B, sterowany dowolnie palcem na spuście przez użytkownika. Canon tylko raz dał w aparacie amatorskim migawkę dającą krótsze niż 1/2000 sekundy czasy- było to w Opus Ultimus ery analogowej- rzadkim dziś Canonie 300X, który w małym ciałku dawał znakomite parametry wzięte z modeli dwucyfrowych (rzadkim, bo się już nie sprzedawał, w epoce szalejących cyfrówek).

W porównaniu do modeli dwucyfrowych 500N i 3000N nie dają możliwości zmniejszenia ilości światła błyskowego- aparat błyska tylko w automatyce E-TTL, ewentualne kompensowanie błysku może odbywać się tylko z poziomu zewnętrznej lampy błyskowej. Dla osób używających często lampy może to mieć znaczenie.

Obydwa aparaty są rzeczywiście bardzo lekkie, poręczne, niezaduże. Mają przyzwoicie wyprofilowane uchwyty i nieźle się je trzyma, ale przede wszystkim mają cechę bardzo lubianą przez Fotodinozę- współpracują z każdą Sigmą autofokus (tutaj artykuł o starych sigmach AF:http://fotodinoza.blogspot.com/2014/03/sigma-tajna-historia-smaczne-kaski.html)  jaką wyprodukowano i mierzą światło z dowolnym obiektywem np. z gwintem M42 i przejściówką.

A nawet bez obiektywu. (W przygotowaniu na Fotodinozie- Pierwszy we wszechświecie test ŻADNEGO obiektywu)

Umówmy się że 500N i 3000N to nie są sprzęty z jakąś wyjątkowo wysoką techniczną charyzmą- to raczej porządne konie robocze, mające niezłe możliwości, warte swej ceny.i dające w tanim wydaniu smaczek zabawy z filmem 35 mm.
Dużym plusem w dzisiejszych czasach, w stosunku do tańszych cyfrówek APS-C jest „pełnoklatkowość” tych aparatów- mają przecież uwielbiany za plastykę zdjęcia i małą głębię ostrości „Full Frame” i na filmie także widać tą różnicę, zwłaszcza z dobrymi obiektywami stałoogniskowymi. Na tych aparatach pełnoklatkowe obiektywy szerokokątne, typu 16, 18 czy 20mm, są NAPRAWDĘ szerokokątne. Widać też plusy przy stosowaniu tańszych, wiekowych obiektywów, które na cyfrówce przy ostrym słońcu tracą na kontraście- nie były projektowane do współpracy z lustrzaną powłoką cyfrowej matrycy, która bardzo mocno odbija światło, w przeciwieństwie do powierzchni filmu.
Sigma AF 18/3,5, f/11 Fuji Superia 400 
Sigma 50/2,8 Macro, f/4, Fuji Superia 400
Sigma AF 18/3,5, f/5,6, Fuji Superia 400
Sigma AF 18/3,5, f/6,3 , Fuji Superia 400
Sigma AF 18/3,5, f/4,5, Fuji Superia 400
Tamron 20-40/2,7-3,5 f/5,6, Kodak BW 400 CN

Sporo, oczywiście zależy tu od samego filmu i staranności jego wywołania, nie mówiąc już o ewentualnym skanowaniu. A nie mówiąc już o zdolnościach fotografującego.

A może mówiąc. Film ma jedną zaletę- skłania do zastanawiania się nad kadrem i oszczędzania ujęć, do kombinowania nad odpowiednim nastawieniem aparatu i przewidywania jak może wyglądać finalna fotka. Reguły niby podobne jak w cyfrowej fotografii, ale tu jakby bardziej szanowane...


Fabrykant
dyrektor zarządzający walnięty o sprzęty

P.S. W przygotowaniu na Fotodinozie sensacja rewelacja!- Jedyny na świecie test ŻADNEGO obiektywu. Najprawdopodobniej w piątek 21 marca. Stej tjuned.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.