wyświetlenia:

poniedziałek, 19 lutego 2018

Stóg i drabina.

Prostota czy skomplikowanie? To jest dopiero dylemat! Zastanawiali się nad tym wszyscy od prehistorii aż do modernizmu, a potem jeszcze w neomodernizmie. Już neandertal nad ogniskiem dumał jak tu mamuta ukatrupić- dziabnąć ostrym kołkiem, czy też dół wykopać i malowniczo liśćmi umaić. Walka postu z karnawałem, świąt Wielkiej Nocy ze świętami Bożego Narodzenia, yin z yangiem.

Mędrca szkiełko i oko, czy instynkty i intuicje? Na szybko i od razu, czy też starannie i przemyślanie? Ilu dowódców przegrało (lub wygrało) wojny przez takie dylematy. Iluż to fotografów straciło (lub zdobyło) dobre zdjęcie...

Wszystkie te antonimiczne drogi mają swoje zalety.

William Henry Fox Talbot. The Haystack. 1844. Domena publiczna.


Robienie zdjęć, a zwłaszcza dobrych zdjęć, to opowiadanie widzowi  narracji i wywoływanie u niego emocji. Może ona nieść za sobą dziesiątki rodzajów estetycznych uczuć, a także podświadomych wrażeń, które jakoś się widzowi podczas oglądania ujawniają. Sam nie wie jak, ten widz. Fotografowie w większości przypadków takie efekty uzyskują także podświadomie - widzą w wizjerze jakąś emocjonalną atrakcję i trzask! naciskają spust migawki. Część zdjęć jest jednak starannie planowanych i cyzelowanych, konceptualnych. Najpierw pomysł - potem staranne wykonanie.
U zarania fotografii tylko ten ostatni sposób wchodził w grę. Po prostu fotografia była medium straszliwie wolnym, spokojnym i wymagającym czasu. Jak Daguerre robił swoje sławne zdjęcie widoku na tłumny paryski bulwar, to w kadrze zarejestrował się tylko pucybut, oraz buty które czyścił. Reszta przechodniów poruszała się zbyt szybko i nie dostąpiła zaszczytu zostania sfotografowanymi na jednym z pierwszych zdjęć w historii.
Gdzie się tak spieszyliście?
Trzeba było uważać! (cytat)

Henry Talbot, który jak wiemy także w tym czasie eksperymentował i to bardzo intensywnie, pozostawił po sobie mnóstwo wypracowanych kadrów. W pewien sposób był tym, który dorobił się, chyba jako pierwszy, własnego stylu fotografowania. Początkowo chodziło o to, żeby na zdjęciu było Cokolwiek. Nadawały się do tego doskonale gotyckie okna pałacu w którym mieszkał - były jasne i kontrastowe. Im dalej w las jednak, tym temat zdjęcia stawał się coraz bardziej kluczowy, bo technika jego wykonania została już wystarczająco dopracowana, żeby uzyskiwać powtarzalne rezultaty. Dysponując techniką, można było się skupić na temacie.
Za temat mogły służyć obiekty z grubsza statyczne. Mogli być i ludzie, o ile tylko dali radę na dłuższą chwilę zastygnąć w bezruchu.  Zawężało to trochę pole manewru, ale nie od dzisiaj wiadomo, że stawianie przed fotografem wyzwań owocuje często lepszymi zdjęciami. Było to też otwarcie na pomysły komponowania zdjęć i zastanawiania się, jak też owe przedmioty powinny być rozmieszczone. Jak może je odebrać oglądający.
Jak wydobyć maksimum ekspresji skojarzeniowej, z rzeczy dostępnych i statycznych.

Czytaj całość na SNG Kultura- LINK



1 komentarz:

  1. Sam za dziecka wchodziłem na takie stogi. Zabawa była przednia, ale trzeba było uważać.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.